Dino napisał:... Rozumiem, że nie za bardzo lubisz swoją pracę, może to jest przyczyną twoich stresów. No cóż, mogłeś pomyśleć wcześniej i zmienić zawód tułacza na inny, pozwalający pracować w jednym miejscu, w ciepełku, pod dachem, pięć dni w tygodniu, po osiem godzin dziennie. Wystarczy tylko chcieć, pamiętaj, chcieć, to móc (dla bezogonkowców: moc, w tym przypadku pasuje).ODWRACASZ kota ogonem i tyle ....
Ja z wykształcenia jestem budowlańcem , "tułanie" się po Świecie , jest wpisane w Mój zawód ... i nie jest to dla Mnie żadną ujmą , tym bardzie jakimkolwiek utrapieniem , wręcz przeciwnie , poprzez delegację poznaję co i rusz nowe okolice i zwyczaje...
Natomiast , wykształcony ...FILOLOG...lub inny stacjonarny Belfer , który mając już jakiś dorobek zawodowy , rzuca swoja stacjonarną Państwową posadę , dla wątpliwej kariery , to dla Mnie ktoś jak wyżej już określiłem w ripoście skierowanej do "Hilton".
Moja Była , właśnie dlatego jest byłą , bo nie akceptowała przeprowadzek , niekończących się delegacji ...
Ciągłej niepewności co będzie jutro ... .
Co nie zmienia faktu , że Jej frustracja po pracy w szkole , rzutowała na prywatne życie w domu...
Wtedy , nie było tak wszędobylskiego Internetu , który dzisiaj pozwala na ucieczkę w wirtualny świat , gdzie można sobie pozwolić na inne zachowanie , różne od tego codziennego , realnego ...
Nie zawsze akceptowanego przez partnera , tylko dlatego ,że jest budowlańcem...
Nigdy w Mojej pracy nie przeklinam , jeżeli nie ma takiej nagłej -/skrajna sytuacja/- potrzeby... , a wręcz odwrotnie ... , wymuszam na współpracownikach by tego nie robili - znaczy by nie używali wulgaryzmów ...
Takie drobne zboczenie...
Uczę ich zastępowania tychże , innymi zwrotami ... typu "...kur-zapiał..." .