Pomagali niestety. Leżałam 5 dni na patologii (3 raz w ciąży z nim), dostawałam zastrzyki bolesne rano i wieczorem, po ostatnim następnego dnia rano miałam dostać oksytocynę, ale zaczęła się akcja i już nie potrzebowałam.
Gdy pojawiają się skurcze porodowe nie sposób ich przegapić, wtedy już się wie, że to jest TO. Pierwsze dziecko rodziłam w Polsce, drugie rok temu w Norwegii. Z pierwszym bóle rozwijały się stopniowo, przez 5 godzin mogłam spacerować, rozmawiać, ale nigdzie mi się nie śpieszyło, bo już byłam w szpitalu, tylko na innym oddziale. Na porodówkę doszłam jeszcze na własnych nogach. Przy drugim porodzie zakładałam, że wszystko pójdzie dwa razy szybciej, bóle pojawiły się ok. pierwszej w nocy, od razu były bardzo mocne, nie mogłam ich wytrzymać. Ok. 7-8 rano zdecydowaliśmy się jechać do szpitala, tam chcieli mnie odesłać, bo szyjka się nie rozszerzała, ale się nie dałam zbyć, powiedziałam, że zostaję, bo z pierwszym dzieckiem też tak miałam. Urodziłam dopiero po północy następnego dnia. Wszystko straaaaasznie się ciągnęło, koszmarne bóle, okropny poród, kobiety w salach obok wchodziły, rodziły i wychodziły, a ja leżałam i wyłam. Koszmar. Podano mi w końcu epidural i urodziłam, ale nawet położne mówiły, że bez byłoby kiepsko i to był ciężki poród. Na razie staram się nie myśleć o trzecim...