Co do przesytu... nie wiem. Mieszkajac 10 lat na wyspie czuje sie... ograniczona, uwielbiam jezdzic samochodem, nawet dluzsze trasy, a tu, jak sie dobrze "rozpedze" to musze juz hamowac, bo koniec drogi
W PL lubilam wybrac sie w plener, jakies laki, lasy... na grzyby, jagody... i zarelko...
Prawde mowiac nie mam prawa narzekac, ocean 5 min. jazdy, wlasne mieszkanko ( jeszcze niesplacone ale wlasne), samochod, stala praca... ale ciagle mi czegos brak. To sa takie drobiazgi, jednak po latach te male braki staja sie dokuczliwe. Np. wyjazdy do PL, dla mnie to cala wyprawa, samoloty noclegi, przesiadki... czysty stres, dlatego robie to co 2-3 lata, albo lubilam isc na piwo ze znajomymi, tu moze mam i znajomych ale gdzie na to piwo? wszystkie tutejsze bary przypominaja komunistyczne bary mleczne, zero klimatu, otwarta przestrzen i krzeselka do siedzenia na bacznosc, no i to piwo
A Wam jak sie zyje w NO? Czesto jezdzicie do PL? A jedzenie?