Witam
Do oslo przyjechałam rok temu w maju z 2 letnią coreczką, ściągnął nas mąż. Na poczatku wszystko było fajnie, bo nowe miejsce, a najważniejsze było to, że jesteśmy w końcu razem.
Po około 3 miesiacach, zaczeła dopadac mnie depresja, siedziałysmy z córciaw domu, nie miałysmy towarzystwa do zabaw, córcia mi dziczała w domu, bo była tylko ze mna i z tatą. Zmiana klimatu spowodowała, ze zaszłam w druga ciaże. Wtedy wszystko zaczęło się walić, bo języka nie znałam, ciaża zagorozona, w Norwegii stwierdzili ze nic mi nie dolega, córke dałam do pierwszego lepszego przedszkola gdzie było wolne miejsce(jakies prywatne). W tym przedszkolu przezyłam koszmar, te sterczenie na mrozie, zero jedzenia, zero zajec rozwijajacych, typowy samopas, przechowalnia dla dzieci. Skonczyło sie tak, że ja i córcia wyladowałysmy w szpitalu w Polsce, ja z zagrozonym porodem przedwczesnym a córcia z przerosnietym migdałem i wysiękiem w uszach( córa cały czas byla chora w Norwegii, ale lekarze twierdzili ze nic jje nie jest). EEhhh...urodziłam w Polsce, druga córa ma pół roczku i teraz jestesmy w sytuacji, ze tata w Norwegii a my w Polsce, tęsknota dobija...
:Mąż pracuje na warunkach norweskich , więc widzimy sie bardzo rzadko
Myslimy o powrocie i spróbowac jeszcze raz odnaleźc sie w tym kraju.
Mam pytanie, jak Wam sie tam zyje?? szczególnie z dziećmi??Jak wasze dzieci sie zaklimatyzowały??Paralizuje mnie barnevernet(za dużo sie naczytałam). Proszę napiszcie cos od siebie. pozdrawiam
Do oslo przyjechałam rok temu w maju z 2 letnią coreczką, ściągnął nas mąż. Na poczatku wszystko było fajnie, bo nowe miejsce, a najważniejsze było to, że jesteśmy w końcu razem.
Po około 3 miesiacach, zaczeła dopadac mnie depresja, siedziałysmy z córciaw domu, nie miałysmy towarzystwa do zabaw, córcia mi dziczała w domu, bo była tylko ze mna i z tatą. Zmiana klimatu spowodowała, ze zaszłam w druga ciaże. Wtedy wszystko zaczęło się walić, bo języka nie znałam, ciaża zagorozona, w Norwegii stwierdzili ze nic mi nie dolega, córke dałam do pierwszego lepszego przedszkola gdzie było wolne miejsce(jakies prywatne). W tym przedszkolu przezyłam koszmar, te sterczenie na mrozie, zero jedzenia, zero zajec rozwijajacych, typowy samopas, przechowalnia dla dzieci. Skonczyło sie tak, że ja i córcia wyladowałysmy w szpitalu w Polsce, ja z zagrozonym porodem przedwczesnym a córcia z przerosnietym migdałem i wysiękiem w uszach( córa cały czas byla chora w Norwegii, ale lekarze twierdzili ze nic jje nie jest). EEhhh...urodziłam w Polsce, druga córa ma pół roczku i teraz jestesmy w sytuacji, ze tata w Norwegii a my w Polsce, tęsknota dobija...



Mam pytanie, jak Wam sie tam zyje?? szczególnie z dziećmi??Jak wasze dzieci sie zaklimatyzowały??Paralizuje mnie barnevernet(za dużo sie naczytałam). Proszę napiszcie cos od siebie. pozdrawiam