Witam wszystkich serdecznie.
To mój pierwszy post tutaj, więc jako iż czuję się nieco...dziewiczo
proszę o wyrozumiałość, jeśli popełnię jakoweś błędy w netykiecie tegoż forum.
Proszę o nią tym bardziej, iż będę kolejnym z długiego zapewne cyklu postaci zadających oczywiste dla wielu z Was, zasiedziałych niemal tubylców, pytania, ale...zaczynam dopiero swoją przygodę z tym uroczym krajem i w związku z tym miałbym kilka pytań.
Pytań nasunie się z czasem pewnie wiele, ale ponieważ i czasu mamy sporo - przyjazd na stałe planuję tutaj za mniej więcej rok, rozłożą się one w czasie właśnie i mam nadzieję, że nie zanudzę Was nimi, a swoją obecnością i krotochwilami zabawię może nieco i zawrę (tu z taką nieśmiałą nadzieją w moim malutkim serduszku
być może kilka wirtualnych, a z czasem realnych, przyjaźni czy znajomości.
Ok, wiem, wstęp nieco przydługi, a czasy takie, że kultura obrazkowa dominuje i niewielu już czytać lubi (że o Trylogii nawet nie wspomnę
więc przechodzę do meritum.
Otóż, jak wspomniałem wyżej, za mniej więcej rok planuję przyjazd do Norwegii. Na lat co najmniej kilka (słuchy chodzą, że może nawet do emerytury, ale że w życiu nie ma nic pewnego poza śmiercią i podatkami, to nie mówię na razie nic)
Acha, i zanim kilka co piękniejszych przedstawicielek płci przeciwnej / przepięknej (niepotrzebne skreślić) zacznie mieć nadzieję na przeurocze spotkanie skromnego, inteligentnego i przystojnego mężczyzny (no, że to niby ja
to napiszę od razu, iż przenosiny planuję z rodziną w postaci małżonki (w której jestem do szaleństwa zakochany) oraz 1.5 rocznego (na razie synka - a w nim to to już zakochany jestem do granic obłędu wręcz
Rozważamy na razie Bergen.
I teraz tak. Moja Super Śliczna Żona (w skrócie nazwijmy ją więc MySZką
jest stomatologiem (więc tu o pracę raczej nie martwimy się), ja jednak niestety jako osobnik mający za sobą ostatnie kilka lat w Polsce polegające na wykładaniu na uczelniach (i niestety, patrząc na najpopularniejsze obecnie ogłoszenia, nie była to glazura
, pozyskiwanie funduszy unijnych oraz prowadzenie szkoleń i aktywność w tzw. III sektorze (NGO) nijak nie widzę jakby to się mogło przełożyć na zwiększenie moich szans na norweskim rynku pracy.
Ale, jako iż nadzieja umiera ostatnia, pokładam ją w tym, iż z mych 36 lat, 1/3 spędziłem poza krajem - pracując m.in. w Niemczech, Anglii, Irlandii czy (obecnie, od roku) w Holandii, wykonywałem ok. 30 zawodów (od prac fizycznych czy obsługę wózków widłowych po doradztwo finansowe i przemysłowe czy HR), biegle posługuję się językami angielskim i rosyjskim, (że o ojczystym nie wspomnę), szybko się uczę i umiem cieszyć się życiem...
No - a pytanie brzmi: w sierpniu wracam do Polski - żeby wreszcie nacieszyć się Juniorem (że o Mojej Super Ślicznej Żonie nie wspomnę, ale tu cicho sza, bo wątki z takimi treściami mogą być dozwolone od lat 18
i chciałbym ten rok właśnie wykorzystać na zdobycie kwalifikacji, umiejętności, które pozwoliłby mi się odnaleźć na tutejszym rynku pracy.
Słuchajcie, na co warto postawić?
Mam rok, więc w sumie każdego zawodu mogę się nauczyć (do tego, cwana gapa ze mnie
ale nie ukrywam, że po nauczeniu się dobrze norweskiego, będę szukał czegoś biało-kołnierzykowego. (HR może - bo z samym angielskim chyba nie ma raczej szans, co?)
Tymczasem jednak - co byście doradzili? Na co warto postawić? Budowlanka? Przemysł?
Mam polskie i angielskie papiery na wózek widłowy (ale nie mam prawa jazdy), może iść w tym kierunku?
A może rzeczywiście od początku nastawić się na pracę gdzieś za biurkiem i wykorzystać ten rok na jakieś kursy księgowości, etc.
(znów - wraca pytanie czy sam angielski wystarczy, bo Norwegia raczej silna w outsourcingu nie jest, prawda?)
No, a teraz dziękując za uwagę (tym, którzy dotarli do końca
liczę na kilka sugestii 
Kolejny wpis (krótszy - bo już nie będę się chciał chwalić jakie to mam lekkie pióro
dotyczył będzie warunków socjalno-bytowych i pytań z nimi związanych
Ale to za jakiś czas.
Pozostaję z wyrazami szacunku
Arkadiusz
(dla przyjaciół Arek
Ps: Dziewczyny, nie wiem czy to wpływ śniegów czy klimatu, ale gdybym nie był żonaty i wolno byłoby mi wypowiadać się szczerze, to...jesteście jedną z ładniejszych żeńskich Polonii jakie spotkałem w czasie swej wędrówki po Europie
(a przynajmniej zdjęcia na to wskazują)
To mój pierwszy post tutaj, więc jako iż czuję się nieco...dziewiczo

Proszę o nią tym bardziej, iż będę kolejnym z długiego zapewne cyklu postaci zadających oczywiste dla wielu z Was, zasiedziałych niemal tubylców, pytania, ale...zaczynam dopiero swoją przygodę z tym uroczym krajem i w związku z tym miałbym kilka pytań.
Pytań nasunie się z czasem pewnie wiele, ale ponieważ i czasu mamy sporo - przyjazd na stałe planuję tutaj za mniej więcej rok, rozłożą się one w czasie właśnie i mam nadzieję, że nie zanudzę Was nimi, a swoją obecnością i krotochwilami zabawię może nieco i zawrę (tu z taką nieśmiałą nadzieją w moim malutkim serduszku

Ok, wiem, wstęp nieco przydługi, a czasy takie, że kultura obrazkowa dominuje i niewielu już czytać lubi (że o Trylogii nawet nie wspomnę

Otóż, jak wspomniałem wyżej, za mniej więcej rok planuję przyjazd do Norwegii. Na lat co najmniej kilka (słuchy chodzą, że może nawet do emerytury, ale że w życiu nie ma nic pewnego poza śmiercią i podatkami, to nie mówię na razie nic)
Acha, i zanim kilka co piękniejszych przedstawicielek płci przeciwnej / przepięknej (niepotrzebne skreślić) zacznie mieć nadzieję na przeurocze spotkanie skromnego, inteligentnego i przystojnego mężczyzny (no, że to niby ja


Rozważamy na razie Bergen.
I teraz tak. Moja Super Śliczna Żona (w skrócie nazwijmy ją więc MySZką


Ale, jako iż nadzieja umiera ostatnia, pokładam ją w tym, iż z mych 36 lat, 1/3 spędziłem poza krajem - pracując m.in. w Niemczech, Anglii, Irlandii czy (obecnie, od roku) w Holandii, wykonywałem ok. 30 zawodów (od prac fizycznych czy obsługę wózków widłowych po doradztwo finansowe i przemysłowe czy HR), biegle posługuję się językami angielskim i rosyjskim, (że o ojczystym nie wspomnę), szybko się uczę i umiem cieszyć się życiem...
No - a pytanie brzmi: w sierpniu wracam do Polski - żeby wreszcie nacieszyć się Juniorem (że o Mojej Super Ślicznej Żonie nie wspomnę, ale tu cicho sza, bo wątki z takimi treściami mogą być dozwolone od lat 18

Słuchajcie, na co warto postawić?
Mam rok, więc w sumie każdego zawodu mogę się nauczyć (do tego, cwana gapa ze mnie

ale nie ukrywam, że po nauczeniu się dobrze norweskiego, będę szukał czegoś biało-kołnierzykowego. (HR może - bo z samym angielskim chyba nie ma raczej szans, co?)
Tymczasem jednak - co byście doradzili? Na co warto postawić? Budowlanka? Przemysł?
Mam polskie i angielskie papiery na wózek widłowy (ale nie mam prawa jazdy), może iść w tym kierunku?
A może rzeczywiście od początku nastawić się na pracę gdzieś za biurkiem i wykorzystać ten rok na jakieś kursy księgowości, etc.
(znów - wraca pytanie czy sam angielski wystarczy, bo Norwegia raczej silna w outsourcingu nie jest, prawda?)
No, a teraz dziękując za uwagę (tym, którzy dotarli do końca


Kolejny wpis (krótszy - bo już nie będę się chciał chwalić jakie to mam lekkie pióro

Ale to za jakiś czas.
Pozostaję z wyrazami szacunku
Arkadiusz
(dla przyjaciół Arek

Ps: Dziewczyny, nie wiem czy to wpływ śniegów czy klimatu, ale gdybym nie był żonaty i wolno byłoby mi wypowiadać się szczerze, to...jesteście jedną z ładniejszych żeńskich Polonii jakie spotkałem w czasie swej wędrówki po Europie

(a przynajmniej zdjęcia na to wskazują)