Wiecie co, duzo myslalam nad BV, chyba za duzo ostatnio.
BV ma duzo ofert pomocy, o czym pisalam, ale rowniez zabiera dzieci , o czym wiemy.
Odkad mam do czynienia asylsøkerami nasluchalam sie i naogladalam strasznych rzeczy. Ale czy to wszystko prawda???
Norwegia przyznaje azyl Somalijczykom, po czym BV nagminnie odbiera im dzieci, w szczegolniosci dziewczynki. Przypadki odebrania dzieci maja miejsce przynajmnej raz w tygodniu. Dzieci nie sa zabierane ze szkol czy przedszkoli, ale z domu. Sa wyrywane z rak matek, wrzask dzieci i placz matek jest slyszany w calym bloku.
Wiem to z relacji somalijskich kobiet. BV tlumaczy sie ze zabiera dziewczynki aby uchronic je przed obrzezaniem. Somalijki zas tlumacza ze one swoim corkom tego nie robia. Komu wierzyc? Co jest lepsze? Stracenie matki i dojscie do siebie po pewnym czasie , czy stracenie na zawsze lechtaczki i warg sromowych?? Co jest lepsze, okaleczenie psychiczne, czy fizyczne?
Nie wiem czy ktokolwiek zna odpowiedz.
Pol roku temu BV odebralo 9letniego somalijskiego chlopca w Oslo, zmienili mu imie z Mustaffa Hassan na Carol Sebastian i wywiezli do Bodø. Chlopczyk wspomina ze przez 3 miesiace nie zobaczyl tam zadnego czlowieka o ciemnym kolorze skory, az pewniego dnia zobaczyl autobus. W autobusie jego czarni bracia, zrozumial ich mowe, bo to akurat tez byli Somalijczycy z mottak ( azylanici przyjeci do Norwegii). Porozmawial z nimi, opowiedzial historie. Zrobili zdjecia i pokazali innym w mottak'u. Na szczescie byl tam jego wujek, ktory potem skontaktowal sie z jego ojcem w Oslo i zorganizowali ucieczke do Szwecji.
Przykre to wszystko jest, bo Somalijczycy nie maja mozliwosci powrotu do kraju ojczystego, tak jak Nikola do Polski.
Z drugiej znowu strony wkurzaja mnie, bo im sie pracowac nie chce. I co tu zrobic...