Dorabiałam kiedyś w restauracji w czasie Julebord, normą było, że Norwedzy płci obojga przemycali sporo własnego alkoholu, pili go w toaletach (inżynierzy, prezesi, mężczyźni, kobiety), oczywiście kazano nam ich śledzić i zabierać
Litry wylewano do zlewu. Poza tym oczywiście drinki sponsorowane i masa zakupionych prywatnie. Alkohol lał się strumieniami, pili wszyscy poza kobietami w ciąży. Pili takie ilości, że w głowie się nie mieści. W trakcie mojej pracy (krótkiej) przewinęło się tam jakieś 2 tys osób.
