Pisze dziś z komorki, bo Internet nie będzie nam chodził przez 3 dni. Moja corcia ma na imię Maja, i
imię wybraliśmy już 7 lat temu jak byłam w ciąży z synem. Tez do końca nie wierzylam, ze będzie jednak dziewczyna, ale się udało. Jak rodzilam, a poród miałam straszny, to pierwsze o co zapytalam i na co patrzyłem, to własnie płeć. Miałam znieczulenie zewnatrzoponowe, zaaplikowane dość późno, bo anestezjolodzy zajęcia byli operacjami po jakimś wypadku. Rodzilam 22,5 godz i wiem od poloznej, ze bez tego znieczulenia bym chyba nie urodziła. Pod znieczuleniem mogła mi masowac i otwierać szynkę, bo sama się nie chciała. Bólu przy wklociu prawie nie czuła
tak straszne miałam skurcze. Potem było super, parlam, rozmawialam. Skutkiem ubocznym był lekki ból w miejscu wklocia powracajacy niezbyt często. Prawie nie do zauwazenia. Po znieczuleniu doszlam do siebie szybciutko, dwie godziny po porodzie sama brałam prysznic, sama tez zajmowalam się dzidzia i nie prosilam o pomoc. Przy kolejnym porodzie nie będę zwlekac ze znieczuleniem, bo takiego koszmaru jak ostatni poród 10 mies temu jeszcze nigdy nie przeżyłam, a do kolejnego zostało mniej niż 6 mies.