Grzes203 napisał:
Właściwie to nie wiem o co chodzi w tym wątku
Pytanie:
CZY NA EMIGRACJI ROZPADAJA SIE MALZENSTWA?
Odpowiedź: Tak.
Mam nadzieję że swoją inteligentną wypowiedzią rozwiałem wszystkie wątpliwości zawarte w siedemnastu stronach tego wątku.

Ja też się określę jasno i powiem tak: Długotrwała rozłąka nigdy nie ma dobrego wpływu na związek, a tym bardziej na rodzinę, gdzie w grę wchodzą jeszcze dzieci. Cierpi partner pozostający w kraju i cierpi ( a może jeszcze bardziej ) ten na saksach. Cierpią dzieci pozostałe z matką bo odczuwają brak ojca. Cierpią partnerzy bo brak im oparcia w sobie w trudnych chwilach, których przecież nie brakuje czy tu, czy tam. Każdy z osobna szuka tego oparcia i zrozumienia w drugim człowieku, a skoro brak tej najbliższej osoby to często znajduje się jakiś substytut (wiem, że to nieładne określenie), a wtedy tylko krok do rozpadu związku....
Jest to bardzo smutne, ale zarazem kurcze normalne jakby nie patrzeć dla większości ludzkich charakterów. Jesteśmy tylko ludźmi i potrzebujemy czyjegoś wsparcia więc szukamy go nawet w przypadkowo poznanej osobie, która sprawia wrażenie, że nas rozumie.Często budzimy się z "ręką w nocniku" no ale cóż, niektórzy przekonują się o tym nawet po ślubie mając trójkę potomstwa. Różnie w tym życiu bywa.
Ja jednak jestem idealistką i twierdzę, że taka prawdziwa miłość dwojga ludzi potrafi pokonać wszystko i przetrwać ponad wszystko ( nie czytam harlekinów, żeby było jasne). I taka właśnie rozłąka to prawdziwy sprawdzian dla związku i jego uczuć. Myślę tak : co "posypało" się podczas rozłąki ( np. ten pracujący tam miał przygodę z jakąś tam, ta żona-matka puściła się z moim najlepszym kumplem w kraju) to tylko przyspieszenie tego co i tak w efekcie by się stało. Może za lat kilka, może za kilkanaście ( p.s. młodzi myślą, że seks jest tylko dla młodych, w tym miejscu uświadamiam, że są w błędzie choć nie jestem stara). Szkoda, że tak się dzieje,ale to jest ludzka natura, przecież nie można kogoś pilnować całe życie, bo albo chce je spędzić z nami albo nie, a z drugiej strony twierdzę, że lepiej jak uwolnimy się od niekochającej nas ( tylko udawającej, że to robi ) osoby szybciej, bo zostaje nam więcej życia na poszukiwanie tej prawdziwej drugiej połówki.....