OBOZ PRACY 55
Bogu dzieki , ze Kasko zaprosil mnie na ta polonijna gre w kulki . Wszedlem w najwyzsze kregi towarzyskie polskiej emigracji w Sztokcholmie . Ale od poczatku...
Spotkalismy sie w „Knut Krog” , wszyscy wypicowani ( pozyczylem sobie z szafy Gino smoking i muszke ), ogoleni , niektorzy chyba nawet napili sie wody po goleniu , bo tak od nich zalatywalo . Tak jak Kasko kazal . Ustalilismy , ze nie pojedziemy do kregielni wszyscy naraz , tylko w malych 2-3 osobowych grupkach , zeby nie podpadlo . Kilku przynioslo w kieszeniach po pare flaszek ze sklepu monopolowego na wypadek gdyby poznym wieczorem w kregielni mialo zabraknac – to my mamy . Ta Kaskowa kumpela , Cizia to rzeczywiscie fajna laska ,wiec od razu wzialem od niej numer telefonu . Zaklepala nam miejsca przy roznych stolikach , zeby sie towarzystwo troche pomieszalo , a poniewaz bylismy jednymi z pierwszych to zajalem najlepsze krzeslo – blisko bufetu i z widokiem na wejscie , zeby obserwowac kto przychodzi . No i zaczeli sie zlazic . W wiekszosci jakies sztywniaki z takim typowym przyklejonym do twarzy usmiechem . Patrzysz na niego –szczerzy zeby ( to oznacza: „o , jaki jestem zadowolony z zycia „ ) , mysli ze na niego nie patrzysz – opadaja mu kaciki ust do samej brody . Baby wystrojone jak na Boze Cialo ( jednej nawet dyndala jeszcze na tylku metka z cena , wiec chcialem jej to urwac i o malo nie dostalem w pysk juz na poczatek ). Inna paradowala po sali trzymajac torebke z napisem „Prada” , jakby to bylo jej swiezo urodzone niemowle , ktore trzeba wszystkim zaprezentowac . U facetow zauwazylem inny fenomen : niektorzy chyba gdzies sie spieszyli , bo co chwila spogladali na swoje wielkie zegarki , a potem tak umiejetnie opierali reke z zegarkiem o oparcie krzesla , albo o stol, zeby i wszyscy inni mogli zobaczyc , ktora jest godzina . No i oczywiscie telefony ! Co chwila gdzies tam brzeczy , albo spiewa ( jeden mial nawet melodie „Jeszcze Polska...” ) . Wtedy jego wlasciciel prowadzi krotka rozmowe , przewaznie w jakims zagranicznym jezyku ( jeden gadal nawet po chinsku albo japonsku ) , a potem nie wklada juz telefonu do kieszeni tylko kladzie go przed soba na stole , tam gdzie jest najlepsze swiatlo , zeby wszyscy widzieli ze nie ma guzikow , a tylko ekranik po ktorym puka sie paluszkami . I jeszcze kluczyki od aut.. Tych sie tez nie wklada do kieszeni zeby nie uszkodzily podszewki , tylko macha sie nimi jakis czas , a potem kladzie kolo telefonu bez guzikow w dobrze oswietlonym miejscu . Jednego z tych zmotoryzowanych widzialem jak parkowal zardzewialego Fiata Cinquecento w bocznej uliczce przed kregielnia , a przy jego kluczykach wisi taki srebrzysty jaguar . Hm , mozna sie nauczyc duzo dobrych manier na takim spotkaniu

. C.d.n.