Ja mysle, ze duzo racji ma Lomo, piszac o Polsce. Nie wypowiadam sie autorytatywnie, bo ostatni raz w Polsce bylem 1,5 roku temu, po tez dluzszej nieobecnosci, ale moje wrazenia sa takie, ze wszyscy Ci, ktorzy pracuja sa zestresowani i boja sie ze nastepnego dnia prace straca. Ci co maja firmy modla sie aby przynajmniej czesc klientow uregulowala naleznosci. Ulic nie poznalem. Tam gdzie kiedys byly pasaze handlowe dzis sa same lombardy, chwilowki, punkty z telefonami komorkowymi, banki, lumpeksy...Kraj w ktorym wodka i papierosy sa jak za darmo, ale ciuchy, kosmetyki, elektronika w cenach nieco tylko nizszych niz w Norwegii (a niekiedy wyzszych), przy oczywiscie wielokrotnie nizszych zarobkach, o ile ktos ten zarobek ma. Wyjezdzalem z Polski przybity i przerazony i wtedy po raz pierwszy w zyciu pomyslalem o Norwegii ze
wreszcie wracam do domu.
Dla wielu osob wyda sie to moze smieszne, moze glupie, a moze be znaczenia, ale dla mnie to, ze tak pomyslalem bylo naprawde strasznym przezyciem z ktorego bardzo dlugo nie bylem w stanie sie otrzasnac. Poczulem sie jak... jak bym byl nikim i niczym... I nie przynalezal do zadnego miejsca na Ziemi. Smiec, jak pet rzucony na ulicy...
Ze w Norwegii sie zmienilo... No zmienilo sie, najechalo sie sily roboczej z calego swiata wiec i stawki sie zmienily i wymagania urosly i pracy zrobilo sie relatywnie mniej. Do tego norweska gospodarka (ktora jest oczywiscie najlepsza i najstabilniejsza, oraz najnajowsza pod kazdym wzgledem na swiecie) zaczela kulec, rzad tnie wydatki, obcina socjale, ogranicza inwestycje... Norweskie firmy bankrutuja jak grzyby po deszczu

a kazdy norweski enterprenor ktory idzie pod wode pociaga za soba kilka czy kilkanascie mniejszych firemek - i kilkadziesiat kolejnych dziekakow siedzi w Polsce glodnych...
Dzis zeby sie tu utrzymac trzeba sie zaaklimatyzowac i zintegrowac, a przede wszystkim CHCIEC. Nie mowie o tym, ze trzeba sie nauczyc jezyka, bo to tak jakby tlumaczyc ze wybierajac sie na ryby trzeba zabrac wedke... Mowie o tym, ze ktos kto jedynie cos potrafi (na przyklad w budowlance) ale nie jest zintegrowany, otoczony siecia kontaktow, jest tylko i wylacznie narzedziem, wymiennym trybikiem... Dzis jestes, a jutro juz cie nie ma, przez jakis czas pobierzesz jeszcze dagpenger...
To wlasnie problem wielu Polakow ktorzy tu mieszkaja i ktorych znam, a o ktorych tak dosadnie pisal Lomo. Oni sie zatrzymali w miejscu... a Norwegia niestety idzie bardzo szybko do przodu.
Nie da sie tu zyc bez zaakceprowania norweskiej mentalnosci. I nie da sie im wmowic naszego, europejskiego sposobu myslenia. Oni sa jak Henry Ford ktory powiedzial ze USA to kraj, w ktorym kazdy moze sobie kupic dowolny samochod na jaki tylko ma ochote, pod warunkiem... ze bedzie to Ford, model T, w kolorze czarnym...
Kazdy z nas zna dziesiatki osob, ktore chcialy zrobic tu cos lepiej, nauczyc czegos Norwegow, wprowadzic na rynek nowe produkty, lub chociazby przekonac ich, ze w wykanczaniu wnetrz istnieja tez inne kolory poza bialym, czarnym i drewnianym... (troszke przesadzilem, ale wiecie o co chodzi). I co, wszyscy ci nowatorzy albo w pore sie opamietali, albo "gikneli sie konkurs' owo"

Zeby to zrozumiec, wystarczy wyjechac z Norwegii do Szwecji i zobaczec, ze w kazdym sklepie spozywczym masz duzo wiekszy wybor slodyczy norweskiej (juz nie norweskiej gwoli scislosci tylko amerykanskiej) FREI. A sa takie produkty, ktorych w Norwegii wogole nie dostaniesz...
I albo to zaakceptujesz, albo predzej czy pozniej brak pracy... dagpenger... pomoc socjalna... caritas... takie sa etapy.
No ale przede wszystkim trzeba chciec sie rozwijac. Wczoraj spotkalem dziewczyne. Gdy przyjechala tu 13 lat temu zajmowala sie sprzataniem. Jedyne, czego dokonala przez te 13 lat to nauczyla sie jezyka, znalazla chlopaka i urodzila dziecko... Zyje im sie bardzo cieniutko, glownie dzieki pomocy jego rodzicow, a ona... ona nadal chodzi na sprzatania tak jak 13 lat temu, tyle, ze juz nie tak czesto. I narzeka, ze 13 lat temu to bylo duzo lepiej.
Ale to bylo 13 lat temu...
13 kompletnie zmarnowanych lat temu.