gama28 napisał:
Nikt niestety nie da gwarancji, że w rodiznie zastępczej nie będzie alkoholu. Niestety w Norwegii rodzice zastępczy to często ludzie przypadkowi, którzy wykorzystują seksulanie, gwałcą i biją, korzystając jednocześnie z dość łatwego zarobku 330-460 tys nok rocznie. Były już o tym artykuły w prasie norweskiej. Nie pamiętam dokłanie liczb, ale ok 50 dorosłych już dzieci zaskarżyło BV za trafienie do RODZIN ZASTĘPCZYCH, w których były maltretowane i gwałcone. NIestety wydaje się, że w tutejszym systemie odebranie dziecka rodzicom biologicznym jest celem samym w sobie. Nie liczy się w tym wszystkim dobro dziecka, bo te dzieci są wyrywane ze szkoły, przedszkola w godzinach zajęć z eskortą Politi, jak przestępcy. Takiemu dziecku serwuje się traumę do końca życia. Z dnia na dzień traci jakikolwiek kontakt z najbliższymi i nie wolno mu zabrać zanwet osobistych rzeczy z domu, poza jednym pluszakiem. Wywozi się te dzieci, zmienia ich środowisko, szkołę, przedszkole. To jest start od zero bez szansy na informację DLACZEGO! To w tym wszytkim boli najbardziej.
Moje dziecko było w takiej rodzinie zastępczej, gdzie było dużo drogich win, które normalnie spożywali do obiadu przy dziecku, butelki z wianami sama widziałam na odwiedzinach.
Na urodzinach ojca matki zastępczej, gdzie było też obecne moje dziecko, zasiadające przy stole z nimi,normalnie również spożywano alkohol.
Lecz jak mówi, nie byli pijani, ponieważ się nie zataczali.
Kontakty z moim dzieckiem były ograniczone tylko do rozmów wołania na posiłek, pory do spania czy wstania lub dość zabawy z psem, którego regularnie miała dostarczanego.
Tylko z tym psem mogła rozmawiać czy też wypłakać w jego sierść.
Nie bawili się z dzieckiem, nie sprawdzali lekcji i unikali rozmów.
Dbali o dziecko, kupowali drogie ubrania, dawali pieniądze,spełniali marzenia/ jak z psem którego nabyli zanim dziecko do nich przybyło/.
Lecz to była tylko rodzina przejściowa, która zajmowała się dziećmi przed umieszczeniem do rodzin stałych zastępczych/ tych dzieci rocznie mieli ok.8-10-12 mając dwa miejsca,na dwoje dzieci w jednym pokoiku 2x2 .Często te dzieci nie mogły ze sobą się porozumieć ,gdyż bywały z różnych narodowości, płakały lub próbowały uciec.
Moim zdaniem , taka rodzina zastępcza przejściowa, miała na celu pokazać wstępnie dziecku, jak może mieć wspaniale warunki i wszystko czego np. nie mogli rodzice zapewnić jak sama ja, nie mogłam posiadać dla dziecka psa w wynajmowanym mieszkaniu co było dziecka jednym z marzeń.
Nie mogę źle wypowiadać się o tej rodzinie przejściowej, gdyż naprawdę wykonywali swoją prace, a do mojego dziecka byli ok. i dzięki nim dużo nabyłam wiedzy, gdyż im nie zależało na tym aby moje dziecko trzymać, lecz ich praca była taka, bo matka zastępcza zrezygnowała z zawodu cukiernika i podjęła te prace ,aby być w domu.
Owszem byli zimni, ale widocznie muszą tacy być do dzieci , mówiąc dzieciom prawdę, że u nich są tylko na chwilę i czekają na taką samą te dzieci rodzinę ,ale stałą.
A rodziny właśnie stałe okazują się jak piszesz.
Prawdą też jest że każą dziecku już w szkole i bgh przynieść najlepszą przytulankę i nic więcej.
Resztę rzeczy dostarczanych później dzieciom przez rodziców, aby tym pamiętali o nich jest niszczone.
Nikt niestety nie da gwarancji, że w rodiznie zastępczej nie będzie alkoholu. Niestety w Norwegii rodzice zastępczy to często ludzie przypadkowi, którzy wykorzystują seksulanie, gwałcą i biją, korzystając jednocześnie z dość łatwego zarobku 330-460 tys nok rocznie. Były już o tym artykuły w prasie norweskiej. Nie pamiętam dokłanie liczb, ale ok 50 dorosłych już dzieci zaskarżyło BV za trafienie do RODZIN ZASTĘPCZYCH, w których były maltretowane i gwałcone. NIestety wydaje się, że w tutejszym systemie odebranie dziecka rodzicom biologicznym jest celem samym w sobie. Nie liczy się w tym wszystkim dobro dziecka, bo te dzieci są wyrywane ze szkoły, przedszkola w godzinach zajęć z eskortą Politi, jak przestępcy. Takiemu dziecku serwuje się traumę do końca życia. Z dnia na dzień traci jakikolwiek kontakt z najbliższymi i nie wolno mu zabrać zanwet osobistych rzeczy z domu, poza jednym pluszakiem. Wywozi się te dzieci, zmienia ich środowisko, szkołę, przedszkole. To jest start od zero bez szansy na informację DLACZEGO! To w tym wszytkim boli najbardziej.
Moje dziecko było w takiej rodzinie zastępczej, gdzie było dużo drogich win, które normalnie spożywali do obiadu przy dziecku, butelki z wianami sama widziałam na odwiedzinach.
Na urodzinach ojca matki zastępczej, gdzie było też obecne moje dziecko, zasiadające przy stole z nimi,normalnie również spożywano alkohol.
Lecz jak mówi, nie byli pijani, ponieważ się nie zataczali.
Kontakty z moim dzieckiem były ograniczone tylko do rozmów wołania na posiłek, pory do spania czy wstania lub dość zabawy z psem, którego regularnie miała dostarczanego.
Tylko z tym psem mogła rozmawiać czy też wypłakać w jego sierść.
Nie bawili się z dzieckiem, nie sprawdzali lekcji i unikali rozmów.
Dbali o dziecko, kupowali drogie ubrania, dawali pieniądze,spełniali marzenia/ jak z psem którego nabyli zanim dziecko do nich przybyło/.
Lecz to była tylko rodzina przejściowa, która zajmowała się dziećmi przed umieszczeniem do rodzin stałych zastępczych/ tych dzieci rocznie mieli ok.8-10-12 mając dwa miejsca,na dwoje dzieci w jednym pokoiku 2x2 .Często te dzieci nie mogły ze sobą się porozumieć ,gdyż bywały z różnych narodowości, płakały lub próbowały uciec.
Moim zdaniem , taka rodzina zastępcza przejściowa, miała na celu pokazać wstępnie dziecku, jak może mieć wspaniale warunki i wszystko czego np. nie mogli rodzice zapewnić jak sama ja, nie mogłam posiadać dla dziecka psa w wynajmowanym mieszkaniu co było dziecka jednym z marzeń.
Nie mogę źle wypowiadać się o tej rodzinie przejściowej, gdyż naprawdę wykonywali swoją prace, a do mojego dziecka byli ok. i dzięki nim dużo nabyłam wiedzy, gdyż im nie zależało na tym aby moje dziecko trzymać, lecz ich praca była taka, bo matka zastępcza zrezygnowała z zawodu cukiernika i podjęła te prace ,aby być w domu.
Owszem byli zimni, ale widocznie muszą tacy być do dzieci , mówiąc dzieciom prawdę, że u nich są tylko na chwilę i czekają na taką samą te dzieci rodzinę ,ale stałą.
A rodziny właśnie stałe okazują się jak piszesz.
Prawdą też jest że każą dziecku już w szkole i bgh przynieść najlepszą przytulankę i nic więcej.
Resztę rzeczy dostarczanych później dzieciom przez rodziców, aby tym pamiętali o nich jest niszczone.