Hej , dziweczyny, jestem w szpitalu mam depresje po porodowa
bylo juz ze mna tak zle , ze szukalam pomocy gdzie popadlo, straszne pieklo przeszlam, trzeslam sie sama , 4 dni nie jadlam nie spalam, Ewelina wtedy co widzialysmy sie w piatek juz bylo zle ze mna, ale w poniedzialek juz nie wytrzymalam, poprosilam chlopaka, zeby mnie wysadzil z samochodu w naszym miasteczku i bieglam do psychiatry, bo raczej juz na psychologa bylo za pozno, dal skierowanie do szpitala, bylam tam do dzis, teraz jestem w czyms na ksztalt sanatorium
w tych dniach kiedy mi sie to zaczelo dziac i bylo pare minut kiedy trzezwo myslalam, bralam pod uwage tylko mojego synka i to dla niego mam teraz sile by sie leczyc , odwiedzaja mnie codzien.
Wedlug oceny psychiatry duzy wplyw na depresje , mialo to ze zabrali mi synak 10 min po porodzie i nikt nie slyszal jak blagam zeby go jeszcze przytulic, zreszta same wiecie jak po porodzie jestes w stanie myslec, hormony buzuja , jestes szczesliwa nie wiesz co i kto do Ciebie mowi tym bardziej ze mnie oglupili tym gazem na koncowke porodu,
I najgorsze bylo to, ze nawet nie chcieli mnie zabrac, tylko ja sama musialam wstac i isc , zebrac na tyle sily godzine po porodzie zeby isc, a na drugi dzien dopiero tez sama wlasnym samochodem z chlopakiem pojechalismy do syna, teraz beda wyciagac konsekwencje co do szpitala,
Po powrocie do domu , niby bylo lepiej , ale juz nie dawalam sobie rady, wyobrazacie sobie uczucie ciaglego trzesenia nawet zolodka, nie moznosc jedzenia i spania , ciagly strach ze cos sie stanie, bol i panika, nie do opisania, teraz tylko sie ciesze ze znalazlam w sobie tyle sily za nim moglo juz byc za pozno , i poszlam szukac pomocy. sorki za tak dlugiego posta, ale czulam potrzebe wygadania sie. Malutki moj synus jest z tata w domu chociaz i on tez nie ma sie najlepiej, dzis przylatuje jego mama by mu pomoc , ja bede tu jeszcze dwa tygodnie.
" czasem trzeba przejsc przez pieklo, zeby wiedziec czym jest szczescie..."


Wedlug oceny psychiatry duzy wplyw na depresje , mialo to ze zabrali mi synak 10 min po porodzie i nikt nie slyszal jak blagam zeby go jeszcze przytulic, zreszta same wiecie jak po porodzie jestes w stanie myslec, hormony buzuja , jestes szczesliwa nie wiesz co i kto do Ciebie mowi tym bardziej ze mnie oglupili tym gazem na koncowke porodu,
I najgorsze bylo to, ze nawet nie chcieli mnie zabrac, tylko ja sama musialam wstac i isc , zebrac na tyle sily godzine po porodzie zeby isc, a na drugi dzien dopiero tez sama wlasnym samochodem z chlopakiem pojechalismy do syna, teraz beda wyciagac konsekwencje co do szpitala,
Po powrocie do domu , niby bylo lepiej , ale juz nie dawalam sobie rady, wyobrazacie sobie uczucie ciaglego trzesenia nawet zolodka, nie moznosc jedzenia i spania , ciagly strach ze cos sie stanie, bol i panika, nie do opisania, teraz tylko sie ciesze ze znalazlam w sobie tyle sily za nim moglo juz byc za pozno , i poszlam szukac pomocy. sorki za tak dlugiego posta, ale czulam potrzebe wygadania sie. Malutki moj synus jest z tata w domu chociaz i on tez nie ma sie najlepiej, dzis przylatuje jego mama by mu pomoc , ja bede tu jeszcze dwa tygodnie.
" czasem trzeba przejsc przez pieklo, zeby wiedziec czym jest szczescie..."