6e6 napisał:
zaden polak Cie nie nauczy norweskiego chyba ze chcesz uczyc sie polskiego. Chcesz sie nauczyc to ucz sie od tych co gadaja na codzien po norwesku a nie po polsku
Moze ja sie nie znam, ale mysle ze na poczatek powinien to byc Polak.
Po pierwsze nie kazdy Polak w Norwegii mowi wylacznie po polsku. Gdyz nie kazdy Polak (o czym dobrze pamietac) pracuje tu jako vaskedame, czy na budowie w polskich ekipach.

Jesli ciut ciut awansujesz spolecznie i dostaniesz jakas normalna prace, to gwarantuje Ci ze co najmniej 8 godzin dziennie bedziesz poslugiwal sie wylacznie jezykiem norweskim (jesli nie, to wracasz spowrotem na szmate albo do rygipsow)
Po drugie, nie bardzo wyobrazam sobie aby Norweg, po norwesku, tlumaczyl Polakowi zasady norweskiej gramatyki

No oczywiscie mozna, ale mozna tez kopac transzeje przeciwczolgowe lyzeczka do herbaty, nieprawdaz?
Po trzecie zas, Polak znajac jezyk zarowno polski jak i norweski bedzie mogl wskazywac na roznego rodzaju pulapki jezykowe (glownie w wymowie) na ktore Norwegowie uwagi nie zwracaja... Mniejszym problemem jest to ze zwracajac sie do kogos wymowisz zaimek
DU w sposob charakterystyczny dla czasownika
DO, Norweg zrozumie i na pewno nie obrazi sie, widzac ze slabo znasz jezyk (dla kompletnie swiezych w norwegii: du to zaimek osobowy TY, zas do to rzeczownik kibel. Wymowa bardzo podobna). Gozej jednak bedzie gdy rozmawiajac publicznie z kucharzem, lub ubiegajac sie o taka prace wymowisz nazwe zawodu lekko z angielska... (fonetycznie: kok / kuk, znaczeniowo: kucharz/kutas, fjut).
A takich pulapek jezykowych sa dziesiatki...
Norweski nauczyciel tego niestety raczej nie wylapie...