Jakiś czas po skonsumowaniu moich grzybów znalazłam te w sklepie, moje były takie same, ale świeższe

. Te grzyby mój siedmiolatek zbierał razem ze mną i zaskoczył mnie, bo wiedział, ze po norwesku nazywają się "kantareller", a ja tego nie wiedziałam, tylko się w sklepie dowiedziałam, hehe. Były pyszne, bo się nie "ślimaczą", trochę zamroziłam, mniamm.