Hej Gamo,
Mogę dla pocieszenia napisać Ci jak to było u mnie /choć już bardzo dawno/, kiedy dzieci były malutkie a moja dwójka pojawiła się na świecie rok po roku. Córa miała roczek bez 2 tygodni kiedy urodził się synek, ja "chodziłam" po ścianach. Nie rozróżniałam nocy od dnia, czułam się jak robot zaprogramowany do obsługi krzyczących i płaczących małych istotek...Szczególnie syn dawał popalić, bo płakał non stop, a środek nocy obierał sobie za najlepszy na zabawę. Nie pamiętam ile wtedy schudłam ale z pewnością dużo
. Ja sobie przypomnę te podkrążone oczy i bladą jak ściana cerę - to musiałam jakieś zombi przypominać. A życie toczyło się nadal, mąż do pracy co rano musiał wstawać jakimś cudem wyspany he he. Ehhh, dziś to duże nastolatki, więc mogę z napisać, że to wszystko co było to owszem, strasznie brzmi, ale już pierwsze chwile kiedy towarzystwo zasypia a Ty możesz na moment klapnąć na tyłek i złapać głębszy oddech, powodowało, że robiło się lepiej na serduchu.
Jakoś tak to już jest, że początki są trudne, ale jeśli pomiędzy dzieciaczkami jest nieduża stosunkowo różnica wieku to będą potem trzymać sztamę i się wspierać. Moje właściwie całe dzieciństwo traktowały siebie jak bliźniaki i tak jest do dziś. Trzymam za Ciebie kciuki, za Twoją silną /wierzę w to!/ wolę i głęboką wiarę, że z każdym miesiącem będzie już tylko lepiej.
Ps: dopiero jak syn miał 5 lat dowiedzieliśmy się, że ten jego płacz był spowodowany wadą serca, co za diabła nie chciało się ujawnić podczas bilansów i wizyt u pani naszej pani doktor rodzinnej
Mogę dla pocieszenia napisać Ci jak to było u mnie /choć już bardzo dawno/, kiedy dzieci były malutkie a moja dwójka pojawiła się na świecie rok po roku. Córa miała roczek bez 2 tygodni kiedy urodził się synek, ja "chodziłam" po ścianach. Nie rozróżniałam nocy od dnia, czułam się jak robot zaprogramowany do obsługi krzyczących i płaczących małych istotek...Szczególnie syn dawał popalić, bo płakał non stop, a środek nocy obierał sobie za najlepszy na zabawę. Nie pamiętam ile wtedy schudłam ale z pewnością dużo

Jakoś tak to już jest, że początki są trudne, ale jeśli pomiędzy dzieciaczkami jest nieduża stosunkowo różnica wieku to będą potem trzymać sztamę i się wspierać. Moje właściwie całe dzieciństwo traktowały siebie jak bliźniaki i tak jest do dziś. Trzymam za Ciebie kciuki, za Twoją silną /wierzę w to!/ wolę i głęboką wiarę, że z każdym miesiącem będzie już tylko lepiej.
Ps: dopiero jak syn miał 5 lat dowiedzieliśmy się, że ten jego płacz był spowodowany wadą serca, co za diabła nie chciało się ujawnić podczas bilansów i wizyt u pani naszej pani doktor rodzinnej