Moja historia wyjazdu do Norwegii była bardzo spontaniczna, niczym popularne hasło “Rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady” - opowiada Agata.
Agata Dymna
Norwegowie są otwarci i przyjaźni albo zimni i zdystansowani, opowiadają Polacy, którzy wyemigrowali nad fiordy. Dla jednych start był łatwy, inni z trudem się tu zaaklimatyzowali. Czy początki i życie w Norwegii rzeczywiście są ciężkie dla obcokrajowca? Co człowiek, to inna historia – poznajcie Agatę, Jakuba i Andrzeja.
W Norwegii obecnie mieszka ponad 105 tys. Polaków. Od kilku lat z rzędu stanowią też grupę imigrantów, która z roku na rok najbardziej wzrasta liczebnie, podaje Centralne Biuro Statystyczne. W pierwszym kwartale 2022 nad fiordami nowe życie zaczęło o 3,3 tys. więcej polskich obywateli niż w tym samym okresie 2021. Najnowsze, opublikowane w sierpniu badanie migracji zarobkowych ARC Rynek i Opinia, przeprowadzone na zlecenie Gi Group, pokazuje też, że prawie 18 proc. Polaków rozważa emigrację zarobkową w ciągu najbliższego roku.
Polacy stanowią najbardziej aktywną zawodowo grupę imigrancką w Norwegii. 70 764 członków Polonii norweskiej to osoby pracujące. Odpowiada to 75 proc. całej grupy, uwzględniając osoby w wieku produkcyjnym.~SSB
Chłodne powitanie?
InterNations, największa na świecie społeczność emigrantów, opublikowała wyniki ankiety Expat Insider na temat łatwości osiedlania się w danym kraju. Norwegia zajęła 34 miejsce, podczas gdy w badaniu uwzględniono 52 państwa. Rok temu była 38. na 59 krajów.
Chociaż uczestnicy ankiety docenili takie aspekty mieszkania nad fiordami, jak balans między życiem prywatnym a zawodowym, kultura i bezpieczeństwo pracy, rozwinięta gospodarka oraz dostęp do nowoczesnych dóbr techniki, inne, znacznie ważniejsze z punktu widzenia osoby próbującej osiedlić się w nowym miejscu, uznali za duży minus. I nie chodzi jedynie o wysokie koszty utrzymania.
Respondenci najbardziej negatywnie, jeśli chodzi o rozpoczęcie życia w Norwegii, ocenili trudność dostosowania się do lokalnej kultury. Ponad jedna trzecia ankietowanych oceniła Norwegów jako nieprzyjaznych. Autorzy raportu w notce o kraju fiordówi użyli nawet sformułowania „Chłodne powitanie w zimnym klimacie”.
Nasi użytkownicy byli ogółem zgodni co do tego, że wyjazd do obcego kraju zawsze wiąże się z jakimiś przeszkodami.stock.adobe.com/licencja standardowa
Problemy z odnalezieniem się w norweskim społeczeństwie mogą potwierdzić również wyniki zeszłorocznego raportu Centralnego Biura Statystycznego. Zgodnie z nim cudzoziemcy doświadczają w Norwegii większej samotności i wykluczenia społecznego niż reszta populacji. Wiąże się to m.in. ze słabą znajomością języka obcego, a także z dyskryminacją i problemami w kontaktach rodzinnych.
Da się przyzwyczaić
Artykuł na temat rankingu Expat Insider, który opublikowaliśmy w połowie lipca, wywołał sporą dyskusję wśród Polonii. Polaryzacja opinii była w tym przypadku bardzo wyraźna – część komentujących poparła wyniki badania, inni mieli zgoła odmienne zdanie.
Komentujący artykuł internauci potwierdzili w przewadze, że nawiązanie kontaktu i przyjaźni z Norwegami faktycznie do prostych nie należy.stock.adobe.com/licencja standardowa
Nasi użytkownicy byli ogółem zgodni co do tego, że wyjazd do obcego kraju zawsze wiąże się z jakimiś przeszkodami, niekoniecznie od razu da się przywyknąć do życia w nowym miejscu i je polubić, potrzeba czasu, aby zrozumieć lokalną kulturę i sposób bycia mieszkańców. W aklimatyzacji imigrantom pomaga z pewnością znajomość języka – w przypadku Norwegii na początek wystarczy angielski.
Wiele osób, także tych, którym w Norwegii się podoba, doświadcza na początku trudności z aklimatyzacją, biurokracją i drobnymi, z pozoru nieistotnymi różnicami... Tak to już bywa na emigracji…~Agata
Komentujący artykuł internauci potwierdzili w przewadze, że nawiązanie kontaktu i przyjaźni z Norwegami faktycznie do prostych nie należy, ale warto uzbroić się w cierpliwość. Niektórym wręcz nordycki dystans i brak nadmiernej wylewności odpowiada, bo świadczy o szczerości i autentyczności w relacji, która – zbyt szybko nawiązana – może się okazać powierzchowna.
To chyba proste, że prawdziwe zaaklimatyzowanie się w danym kraju bez znajomości języka jest bardzo utrudnione. Angielski pomaga w komunikacji, ale do bliższych relacji i przyjaźni na pewno potrzebny jest norweski i znajomość tamtejszej kultury. Z kolei brak wylewności typowej dla południowców można jedynie uznać za plus, bo ta południowa wylewność i serdeczność bywa niewiele warta i powierzchowna. Im trudniej się coś zdobywa, tym trwalsze i prawdziwsze to bywa. Osobiście nie lubię wylewnych ludzi i zbyt łatwo przychodzących relacji.
~Katrin
Początki były trudne. Pamiętam, ile razy chciałam wracać do Polski, ale to już przeszłość. Fakt, wolno się z nimi zaprzyjaźnia (może to za duże słowo), ale gdy w końcu to nastąpi, są naprawdę okej.~Kinga
Zdarzają się oczywiście osoby, które potwierdzają tezę zarówno o trudności w przyzwyczajeniu się do życia w Norwegii, jak i probemach w nawiązaniu znajomości z Norwegami. Poza zderzeniem z inną kulturą i klimatem to mentalność mieszkańców kraju fiordów nie każdemu odpowiada. Bycie miłym interpretują jako kurtuazję i są przekonani, że dwulicowi Norwegowie zawsze będą uważać się za lepszych w stosunku do imigrantów.
Przybyłam do Norwegii w 1984 roku. To były bardzo trudne lata zaklimatyzowania się, inna kultura, lato trwa tylko 3 miesiące, zimno i ponuro. Norwedzy na pozór sympatyczni, uśmiechnieci, ale to jest ich MASKA. Była, jest i będzie: Norweg ma kilka twarzy. To, że jest miły, nie znaczy, że cię akceptuje i lubi (...).~Irena
Może to być kwestią oczekiwań co do przeprowadzki, nastawienia do nowej rzeczywistości, czasu, w którym zapadła decyzja o wyjeździe do Norwegii, oraz środowiska, do którego się trafiło. Inni bowiem od razu poczuli się w kraju fiordów jak w domu i doświadczyli ze strony Norwegów życzliwości i cierpliwości, w której nie dostrzegali fałszu.
Z mojego doświadczenia do dnia dzisiejszego nie doświadczyłam „chłodnego powitania” czy „niechęci ze strony Norwegów”. Żyję w tym kraju od 2007 roku i jedynym stresem dla mnie jako emigranta był język. Pierwsza moja praca była wśród Norwegów i byłam zaskoczona jak cierpliwie i codziennie starali się ze mną komunikować po norwesku, a tym samym uczyć języka. Mimo iż znałam j.angielski, miałam barierę, aby się komunikować. Nie było dnia, abym czuła się tu obco, ale to może kwestia podejścia, tak samo odnośnie kultury w tym kraju. Nawet myślę, że to bardzo ciekawe, że każdy kraj ma swoją kulturę, można poznać jak inne narody myślą i jakie mają podejście do życia. Co innego jak ktoś narzuca nam swoja kulturę… ale tu tego nie zauważyłam.
~Natalia
Co człowiek, to historia. Postanowiliśmy też zapytać o zdanie znajomych Polaków, którzy osiedlili się nad fiordami. Niektórzy dopiero rozpoczęli swój norweski rozdział, u innych trwa on już od wielu lat, a część z nich zakończyła już ten etap.
Agata: Norwegia przyjęła mnie z dużym uśmiechem i łagodnością
– Moja historia wyjazdu do Norwegii była bardzo spontaniczna, niczym popularne hasło “rzuć wszystko i wyjedź w Bieszczady” – opowiada Agata, która z Trójmiasta na początku czerwca przeniosła się do Kjerringøy, małej wioski za kołem podbiegunowym. – W ciągu trzech tygodni rzuciłam etat w korporacji, dostałam pracę i umowę w Norwegii, kupiłam bilety i zamieszkałam w pięknej czerwonej hytte nad morzem.
Podczas pewnego majowego dnia w szklanym biurowcu pomyślałam o tym, co najbardziej mnie dotychczas przerażało, i odpowiedź była jedna: opuszczenie swojej strefy komfortu, znajomych i rodziny, i rozpoczęcie wszystkiego na nowo gdzieś “daleko stąd”, mówi Agata. Zostawiła Gdańsk, teraz mieszka za kołem podbiegunowym. Archiwum prywatne/Agata Dymna
Agata etat w korporacji zamieniła na pracę w jednej z lokalnych knajp – jest tam kelnerką, prowadzi też profil restauracji w social mediach. Po godzinach zaś pracuje nad swoją własną aplikacją, na którą tuż przed wylotem znalazła inwestorów w Polsce. – Jestem jedyną nienorweskojęzyczną kelnerką w teamie i na początku wiązało się to z pewnym stresem, czy sobie poradzę, czy wszyscy klienci będą mówić po angielsku. Koniec końców po miesiącu pracy jestem już odpowiedzialna za szkolenie juniorów, zamykam i rozliczam zmiany, i aklimatyzacja okazała się bardzo szybka i prosta – mówi.
Kjerringøy jest przepięknym miejscem, gdzie zachwyca przede wszystkim natura i białe noce. Skandynawska architektura, spacerujące renifery i owce, przepiękne fiordy, na których w białe noce rozpalamy ogniska to coś, co zostanie w mojej pamięci na zawsze, opowiada.Archiwum prywatne/Agata Dymna
Trafiła na otwartych i przyjaznych ludzi. – Zostałam od razu szybko zaakceptowana i wciągnięta do nowej grupy moich norweskich znajomych. Już w drugim tygodniu byłam na obiedzie i kolacji w ich rodzinnych domach, poznałam rodziców i rodzeństwo. Myślę, że wszystko zależy od naszego nastawienia, jak i umiejętności nawiązywania znajomości. Ja od zawsze bardzo lubiłam ludzi, z każdych wakacji wracałam z nowymi znajomościami, i tu zadziało się dokładnie to samo.
Patrząc też na zupełnie obce osoby, jak klienci restauracji, mogę śmiało przyznać, że Norwegowie są bardzo przyjaźnie nastawieni, czasami spędzam po kilkanaście minut przy jednym stole, rozmawiając o mojej historii przybycia na północ, ale także o Polsce, Gdańsku z którego pochodzę, jak i różnicach kulturowych. Jestem tu dopiero drugi miesiąc, ale czuję, że Norwegia przyjęła mnie z dużym uśmiechem i łagodnością. ~Agata
Co ją zaskoczyło po przyjeździe do Norwegii? Slow life, odpowiada. Brak wywieranej presji przez pracodawcę. Bardzo otwarte rozmowy na temat pracy, obowiązków, stawek, ewentualnych problemów. Cały zespół otoczył ją dużą opieką, nie tylko w pracy, ale i w życiu codziennym.
Ważne jest, żeby znać chociaż język angielski w stopniu w którym jesteśmy w stanie wyrazić swoje emocje i myśli, wtedy komunikacja jest taka sama, jak w każdej szerokości geograficznej, kwestia otwarcia na nowe znajomości i chęci ich zawierania. Od jesieni zamierzam rozpocząć naukę norweskiego, jestem pewna, że z natywnym językiem poczuję się tu jeszcze lepiej, mówi Agata.Archiwum prywatne/ Agata Dymna
– Ile planuję zostać w Norwegii? Sama nie wiem, na razie jestem tu szczęśliwa, może będzie to przygoda na całe życie? Czas pokaże! – podsumowuje.
Andrzej: Stricte zarobkowo
Skąd wziął się u niego pomysł akurat na wyjazd do Norwegii? Odpowiedzi udzielił prostej: zadziałała rekomendacja bliskich. Swoje życie zawodowe Andrzej wiązał raczej z emigracją zarobkową, wcześniej pracował już w kilku innych krajach poza Polską. W 2006 roku, kiedy pierwszy raz wybrał się nad fiordy, kusiły go przede wszystkim perspektywy rynku pracy.
– Na tym etapie, dzięki poluzowanym przepisom, nie trzeba już było deklarować, w jakim celu przekracza się norweską granicę, obcokrajowcy byli milej widziani i mogli legalnie i w bardziej swobodnej atmosferze rozpocząć karierę. Dużo osób wyjeżdżało do Norwegii – mówi. W przypadku naszego rozmówcy motywacją było otrwacie firmy przez zaufaną osobę. Znajomi uznali, że Andrzej będzie odpowiednim kandydatem na potrzebne do obsadzenia stanowisko, więc polecili, aby spróbował swoich sił w rekrutacji w branży budowlanej.
Znajomi uznali, że Andrzej będzie odpowiednim kandydatem na potrzebne do obsadzenia stanowisko, więc polecili, aby spróbował swoich sił w rekrutacji w branży budowlanej.Źródło: adobe stock/ licencja standardowa
Udało się i tak już zostało. Przez najbliższą dekadę poświęcał się głownie pracy i życiu nad fiordami. Do Polski jeździł na święta i wakacje, urlop udawało się czasem spędzić również w innym kraju europejskim. Bliżej 2020 roku częstotliwość wizyt związanych z zarobkami się zmniejszyła, a ostatnia miała miejsce w czasie pandemii, kiedy akurat poluzowano restrykcje wjazdowe dla obcokrajowców.
Bliżej 2020 roku częstotliwość wizyt związanych z zarobkami się zmniejszyła, a ostatnia miała miejsce w czasie pandemii.Archiwum prywatne/ Krzysiek Pawłosik
Pracę w Norwegii Andrzej wspomina dobrze. – Zarobki były na wysokim poziomie, kultura w środowisku zawodowym również nie pozostawiała wiele do życzenia – ocenia. Jego zdaniem Polacy jako fachowcy byli i wciąż są szanowani w Norwegii, docenia się ich kwalifikacje i obowiązkowość. Dobrą opinię psują jedynie ci, którzy naruszają zasady.
Andrzej pracował nie tylko dla dużych firm, ale świadczył usługi remontowe również dla osób prywatnych. Z norweskimi klientami ma pozytywne doświadczenia, jednak czasem trudno mu było wyczuć ich intencje. – Podobało mi się to, że byli w stanie wyrazić swoją opinię na temat efektu mojej pracy, ale czasem miałem wrażenie, że nie jest do końca szczera. Niemniej wielokrotnie zdarzało się, że jako pracownik byłem polecany innym albo mój dawny klient zwracał sie do mnie w związku z nowym zleceniem. To doceniałem. Podobało mi się, że zapamiętywali fachowca i chcieli z nim dalej współpracować – tłumaczy.
Nie zmienia to faktu, że zarówno z przełożonymi, jak i współpracownikami albo Norwegami zapoznanymi przez znajomych trudno się było dogadać. Andrzej przyjechał do Norwegii z nikłą znajomością języków obcych, z marszu trafił w środowisko polonijne. W międzyczasie podszkolił się z angielskiego, żeby łatwiej móc się komunikować. Norweski jest mu jednak dość obcy. Mimo że z jego znajomością łatwo by sie żyło i pracowało, Andrzej nie chciał wiązać swojej przyszłości z Norwegią na długą metę, więc zna tylko podstawowe zwroty.
Jeśli chodzi o jego wrażenia po pierwszym wylądowaniu w Norwegii, Andrzej stwierdził: nie, to nie jest miejsce, w którym chciałbym mieszkać na stałe. Sam miał zapewnione wygodne zakwaterowanie u kolegi, ale pamięta, że pozostali pracownicy 15 lat temu koczowali na kempingu w kiepskich warunkach i bez gwarancji, że każdy z nich będzie codziennie pracował. Dlatego traktuje kraj fiorów jako miejsce do zarobku. W kwestii jakości życia sam twierdzi, że trudno mu było odłożyć duże kwoty, pracując w branży budowano-remontowej, i jednocześnie „korzystać z życia". Obecnie tym o to trudniej, bo koszty utrzymania znacznie wzrosły. Dość wspomnieć stawki za prąd na południu kraju, ceny prądu czy wynajmu mieszkania.
Chociaż z biegiem lat dostrzegł, że do założenia własnej firmy w Norwegii nie potrzeba przesadnej papierologii i wkładu czasu i energii, nie zdecydował się na to. Żeby odłożyć fundusze na własne potrzeby, musiał się ograniczać. – Mieszkając w Norwegii, wybrałbym wakacje w innym kraju. Norweska przyroda już mi się znudziła.
Kuba: Pięknie, ale ciężko
– Zawsze chciałem jechać do Norwegii chociaż na chwilę, jeszcze na studiach kuszony opowieściami o wysokich zarobkach. To była główna motywacja. Po trzymiesięcznym pobycie latem i powrocie do Polski wspólnie z trójką znajomych podjąłem decyzję o wyjeździe na kilka miesięcy, a nawet rok, zauroczony pięknem krajobrazów i dalej możliwością szybkiego wzbogacenia się.
Pierwszy raz Kuba przyjechał do Norwegii latem 2015 roku. W październiku drugi raz, już z zamiarem zostania na dłużej. Nad fiordami mieszka już prawie 7 lat. Zaczął od prac sezonowych przy malowaniu domów i dorywczych prac stolarskich. Później przez chwilę udzielał się przy naprawie i renowacji sprzętów gastronomicznych, a nawet był listonoszem. Najdłużej, bo pięć lat, Jakub pracował w Norwegii jako monter chłodni wielkopowierzchniowych i budynków przemysłowych, rok spędził w sklepie i serwisie rowerowym.
Przed wyjazdem Kuba znał język angielski. – Przy pracy sezonowej było łatwo z racji wykonywania wszystkich zleceń bez umowy pisemnej. Próba zalegalizowania pobytu i znalezienie normalnej pracy były dość kłopotliwe. W Norwegii, żeby wyrobić odpowiednik naszego numeru PESEL, trzeba mieć umowę o pracę. W wielu miejscach, żeby zostać zatrudnionym, pracodawca wymaga tego numeru personalnego. Żeby wynająć mieszkanie, trzeba też mieć ten numer i pracę – wspomina.
Respondenci najbardziej negatywnie, jeśli chodzi o rozpoczęcie życia nad fiordami, ocenili trudność dostosowania się do norweskiej kultury.Źródło: stock.adobe.com/licencja standardowa
Norwegia przywitała go mrozem, zakwaterowaniem w przyczepie kempingowej i smakiem zupek chińskich. Było ciężko, ale trochę na własne życzenie i po zimie wszystko udało mu się ułożyć. No, może poza trwałymi relacjami z Norwegami. – Zaprzyjaźniłem się ze Szwedem. Jedyne znajomości z Norwegami w ciągu moich siedmiu lat to te z pracy. Zmieniałem pracę, kończyły się znajomości – mówi Jakub.
Jeśli chodzi o plusy Norwegii, sam przyznaje, że to piękny kraj, przyjazny dla turystów. Ponadto Norwegia gwarantuje dostęp do natury i sprawnie działających urzędów (co stanowi przepaść względem Polski) i dość wysokich zarobków. Wbrew pozorom podatki w kraju fiordów, jego zdaniem, są niskie, a po dłuższym pobycie ma się łatwość otrzymania świadczeń socjalnych.
Norwegia przywitała Kubę mrozem, zakwaterowaniem w przyczepie kempingowej i smakiem zupek chińskich. Archiwum prywatne/Jakub Dąbrowski
Jeśli chodzi o minusy, Kuba twierdzi, że Norwegowie to chłodni emocjonalnie ludzie. Poza tym w sklepach spożywczych ma się mały wybór produktów, a dodatkowo nad fiordami czekają nas bardzo wysokie ceny usług (na przykład mechanik samochodowy, rowerowy, krawiec). Chociaż ubiera się to w żart, stygmatyzacja i rasizm szczególnie w mniejszych miejscowościach są odczuwalne dla obcokrajowców. Kuba rozważa powrót do Polski w przeciągu roku, maksymalnie dwóch lat.
Jak widać, przyjazd do Norwegii i wrażenia z nim związane mogą się diametralnie różnić. Jakie są Wasze odczucia po przeprowadzce do kraju fiordów? Z którą opinią najbardziej się utożsamiacie?
Jeśli chodzi o minusy, Kuba twierdzi, że Norwegowie to chłodni emocjonalnie ludzie.Archiwum prywatne/Jakub Dąbrowski
Źródła: MojaNorwegia, InterNations, SSB
Reklama
17-10-2022 10:56
8
0
Zgłoś
28-08-2022 12:39
0
-10
Zgłoś
22-08-2022 18:20
0
-13
Zgłoś
21-08-2022 12:41
0
0
Zgłoś
21-08-2022 11:42
21-08-2022 01:16
7
0
Zgłoś