26-latka: wstydziłam się, że jestem Polką Poleć znajomemu
z 17-07-2009 15:18 l
Skarpetki podciągnięte do pół łydki, reklamówka „Media Markt - nie dla idiotów” lub "Saturn - żer dla skner", nieznajomość języka angielskiego i obyczajów zagranicznego kraju, słownictwo obfitujące w przekleństwa – to cechy naszych rodaków, z którymi spotkała się na Rodos 26-letnia Aga. W rozmowie z Wirtualną Polską wyznaje, że za granicą wstydziła się, że jest Polką. „Będąc za granicą, wstydziłem się kiedyś za Polaków” – tak odpowiada aż 82% Internautów biorących udział w ankiecie Wirtualnej Polski. Odmiennego zdania jest 16% badanych, a 2% przyznaje, że trudno im odpowiedzieć. W badaniu wzięło udział 3682 osób.
Zaskakujące przypadki
REKLAMACzytaj dalej
Zdaniem Grażyny Białopiotrowicz, specjalisty ds. kreowania wizerunku, jedynie poprawa zachowania naszych rodaków może pomóc w zwalczaniu negatywnego wizerunku Polaków za granicą. Wątpi, żeby skuteczna okazała się wakacyjna kampania społeczna, promująca postawy pozytywne i zachęcająca przyszłych turystów do bardziej zdyscyplinowanego zachowania. Jej zdaniem podobna akcja mogłaby jedynie wywołać niepotrzebne dyskusje.
Specjalistka zauważa, że cześć negatywnych opinii o Polakach wynika z ugruntowanych już w naszej społecznej świadomości stereotypów. I tak uważa się, że Anglik jest flegmatyczny, Niemiec pije piwo, a Polak kradnie. – Powoli takie stereotypy zacierają się. Gubią się w nadmiarze informacji – mówi Białopiotrowicz.
Wirtualna Polska zebrała najbardziej zaskakujące przypadki zachowań polskich turystów za granicą:
Rodos: „W hotelu, podczas obiado-kolacji, obowiązywał szwedzki stół. Jedynie ciepłe posiłki, w postaci ryb i mięsa, serwowane były przez kucharza. Pamiętam, jak pewna Polka wepchnęła się przede mnie w kolejce i zamiast pokazać palcem Grekowi, o które mięso jej chodzi, zaczęła krzyczeć po polsku „No nie rozumiesz, Greku? Chcę udko, nie pierś”. Powtarzała tak kilka razy, aż kucharz rozłożył ze zdziwienia ręce. Dopiero wtedy pokazała mu palcem, o który kawałek dokładnie jej chodzi. „Teraz rozumiesz, Greku? Udko, nie pierś” – powtórzyła kucharzowi. W miejscu, na które wskazywała, leżały różnej wielkości i kształtu kawałki czegoś przypominającego mięso. Kiedy kobieta poszła, zapytałam kucharza, co to było. Odpowiedział, że „fish”.
Polka odeszła zadowolona ze swoim udkiem. Zanim jednak to zrobiła, pokazała na inny kawałek mięsa i zapytała „A to Greku, co to?”. Rodyjczyk opowiedział, że „duck”. „Tak? Nie będę żadnego waszego greckiego żarcia jadła. Sam sobie teraz tą duck jedz” – odpowiedziała Polka i odeszła.
Dania: „Często jeżdżę do Danii. To, co wyprawiają na promach Polacy, to prawdziwy szok. Wyzwiska, burdy w barze, obrzygane łazienki... W środkach komunikacji miejskiej byłam świadkiem, gdy grupa Polek bardzo głośno wymieniała swoje uwagi na temat zrobionych zakupów. Przy tej okazji wyciągały z plastikowych toreb bieliznę, pokazując sobie biustonosze i figi. Wiele osób w autobusie z niesmakiem przyglądało się tej scenie”.
Brazylia: „Polacy mieli zakaz wstępu do nocnych knajp za burdy i okradanie prostytutek”.
Rodos: „Podczas obiado-kolacji dostawało się, zamiast jednego, trzy małe talerzyki, na których można było położyć sobie kolejno sałatkę, ziemniaki lub frytki i mięso lub rybę. W trakcie posiłku można było dokładać sobie dowolną ilość jedzenia. Niestety, nie wszyscy o tym wiedzieli.
Pamiętam Polaka, który na jeden z tych małych talerzyków naładował sobie całą furę jedzenia, którą następnie przygniótł z wierzchu ręką, tak, żeby nic mu nie spadło. W takiej pozycji szedł przez długość sali do swojego stolika, gdzie czekała już na niego reszta rodziny. Kiedy zobaczyli go, niosącego na talerzyku deserowym pokaźnej wielkości obiad, nie szczędzili mu aplauzu. „Co wy, głupi jesteście? Myślicie, że mam tylko sałatki i frytki? Pod spód wepchnąłem jeszcze dwa rodzaje mięsa” – miał im powiedzieć Polak. Ponieważ akurat siedzieli przede mną, więc słyszałam ich pojękiwania: „Jak tyś to k... zrobił?”, czy: „Ty to potrafisz”. Na co ten odpowiedział: „Tylko, k…, musimy szybko wpier...ać, bo jak zobaczą, że sobie tyle nałożyliśmy, to nam jeszcze każą dopłacać.
Hotel, w którym mieszkaliśmy, był naprawdę bardzo ładny, czterogwiazdkowy. Przebywali w nim jeszcze Włosi, Brytyjczycy, Niemcy”.
Norwegia: „Pamiętam mężczyznę z okolic Sandefjord, który awanturował się w banku po polsku. W końcu zrozumiano, że życzy sobie obecności tłumacza. Gdy na miejscu przypadkowo pojawił się Polak mówiący w języku angielskim, zdenerwowany mężczyzna zażądał od niego przetłumaczenia steku przekleństw, którymi chciał obrzucić pracowników banku. Oskarżał bank o to, że ten ukradł jego wypłatę i nie rozumiał, że od początku pracownica banku próbowała mu wyjaśnić, że pensję dzień wcześniej podjęła jego żona, posługująca się w Polsce drugą kartą’.
Sycylia: „W mieście Mesyna, w okolicy dworca, zaraz przy ogromnej fontannie, Polacy żebrali i pili. Dla nas, Polaków, to może normalne, ale poza Polską to widok nie do przyjęcia”
Ateny: „Na promie do Aten wstydziłam się kiedyś odezwać po polsku. Zachowanie niektórych Polek pozostawiało wiele do życzenia. Mamusia z tatusiem na pewno nie wiedzieli, jak ich córeczki ciężko pracowały”.
Rodos: „Na Faliraki znajduje się ogromny kurort turystyczny z Aquaparkiem. Przez to, że zjeżdżalnie umieszczone są na wzgórzu, mają one kilka poziomów.
W basenie wszędzie dało się słyszeć język polski. Ze zjeżdżalni zjechało dwóch naszych rodaków. Jeden z nich powiedział: „ja pi…, ale jazda”, a drugi: „aż mi się stringi z gaci zrobiły”. Widać było, że dopiero przyjechali na Rodos, bo jeden z nich był nieopalony. Spodenki kąpielowe, szczególnie jeśli są krótkie, ściągają się czasem. I jemu tak się właśnie ściągnęły, że weszły mu w szparę w pupie. Każdy w takiej sytuacji je poprawia, a on nie krył dumy z tego, co się stało. W pewnej chwili podszedł do barierki – piętro niżej leżała na leżaku jego żona – i krzyknął „Maryśka, k…, nagrywaj! Patrz jakie stringi mam!”. Po czym odwrócił się tyłem do barierki, wypinając swoją wielką, białą pupę. Wszyscy ludzie, którzy leżeli na dole, jak podnieśli głowy, to widzieli jego białą pupę. A on się jeszcze cieszył”
Zdaniem 26-letniej Agi głównym problemem Polaków za granicą jest nieznajomość języka i paniczny strach o to, że zaraz zostaną okradzeni. – Rozumiem, że są miejsca na świecie, jak Brazylia, Argentyna czy Indie, gdzie faktycznie często dochodzi do kradzieży. Ale na przykład na Rodos tak nie było, a Polacy i tak bali się, że zostaną oszukani i okradzeni – mówi.
Nie tylko Polacy
Nie tylko Polakom zdarza się za granicą wystawiać złe świadectwo o sobie i swoim kraju. Wystarczy przypomnieć zachowanie turystów z Wielkiej Brytanii i Irlandii, którzy chętnie przyjeżdżają do Polski na weekendy. Obleganymi przez nich miastami są m.in. Kraków i Łódź. Tamtejsi restauratorzy wielokrotnie narzekali na zachowania obcokrajowców, a niektóre pyskówki i burdy kończyły się przyjazdem policji.
Witold Horoch, korespondent Wirtualnej Polski z Niemiec, zaprzecza przekonaniu, że większość naszych rodaków za granicą nie dba o dobry wizerunek. – Przeciwko sobie mają media. Te niemieckie zawsze chętnie podejmują temat Polaka, który „narozrabiał” i którego zachowanie może potwierdzić istniejące stereotypy – mówi. Jego zdaniem trudno jest określić skalę zjawiska, polegającego na świadomym odcinaniu się od swojego pochodzenia przez Polaków. To dlatego, że szybko aklimatyzują się oni za granicą i chętnie integrują z niemieckim społeczeństwem.
W tym roku na letni urlop lub wakacje zamierza wyjechać 29% Polaków w wieku powyżej 15. roku życia, a aż 58% nie ma takiego zamiaru – wynika z najnowszych badań TNS OBOP. Co drugi Polak planuje urlop z rodziną, a co czwarty (24%) z partnerem
z 17-07-2009 15:18 l
Skarpetki podciągnięte do pół łydki, reklamówka „Media Markt - nie dla idiotów” lub "Saturn - żer dla skner", nieznajomość języka angielskiego i obyczajów zagranicznego kraju, słownictwo obfitujące w przekleństwa – to cechy naszych rodaków, z którymi spotkała się na Rodos 26-letnia Aga. W rozmowie z Wirtualną Polską wyznaje, że za granicą wstydziła się, że jest Polką. „Będąc za granicą, wstydziłem się kiedyś za Polaków” – tak odpowiada aż 82% Internautów biorących udział w ankiecie Wirtualnej Polski. Odmiennego zdania jest 16% badanych, a 2% przyznaje, że trudno im odpowiedzieć. W badaniu wzięło udział 3682 osób.
Zaskakujące przypadki
REKLAMACzytaj dalej
Zdaniem Grażyny Białopiotrowicz, specjalisty ds. kreowania wizerunku, jedynie poprawa zachowania naszych rodaków może pomóc w zwalczaniu negatywnego wizerunku Polaków za granicą. Wątpi, żeby skuteczna okazała się wakacyjna kampania społeczna, promująca postawy pozytywne i zachęcająca przyszłych turystów do bardziej zdyscyplinowanego zachowania. Jej zdaniem podobna akcja mogłaby jedynie wywołać niepotrzebne dyskusje.
Specjalistka zauważa, że cześć negatywnych opinii o Polakach wynika z ugruntowanych już w naszej społecznej świadomości stereotypów. I tak uważa się, że Anglik jest flegmatyczny, Niemiec pije piwo, a Polak kradnie. – Powoli takie stereotypy zacierają się. Gubią się w nadmiarze informacji – mówi Białopiotrowicz.
Wirtualna Polska zebrała najbardziej zaskakujące przypadki zachowań polskich turystów za granicą:
Rodos: „W hotelu, podczas obiado-kolacji, obowiązywał szwedzki stół. Jedynie ciepłe posiłki, w postaci ryb i mięsa, serwowane były przez kucharza. Pamiętam, jak pewna Polka wepchnęła się przede mnie w kolejce i zamiast pokazać palcem Grekowi, o które mięso jej chodzi, zaczęła krzyczeć po polsku „No nie rozumiesz, Greku? Chcę udko, nie pierś”. Powtarzała tak kilka razy, aż kucharz rozłożył ze zdziwienia ręce. Dopiero wtedy pokazała mu palcem, o który kawałek dokładnie jej chodzi. „Teraz rozumiesz, Greku? Udko, nie pierś” – powtórzyła kucharzowi. W miejscu, na które wskazywała, leżały różnej wielkości i kształtu kawałki czegoś przypominającego mięso. Kiedy kobieta poszła, zapytałam kucharza, co to było. Odpowiedział, że „fish”.
Polka odeszła zadowolona ze swoim udkiem. Zanim jednak to zrobiła, pokazała na inny kawałek mięsa i zapytała „A to Greku, co to?”. Rodyjczyk opowiedział, że „duck”. „Tak? Nie będę żadnego waszego greckiego żarcia jadła. Sam sobie teraz tą duck jedz” – odpowiedziała Polka i odeszła.
Dania: „Często jeżdżę do Danii. To, co wyprawiają na promach Polacy, to prawdziwy szok. Wyzwiska, burdy w barze, obrzygane łazienki... W środkach komunikacji miejskiej byłam świadkiem, gdy grupa Polek bardzo głośno wymieniała swoje uwagi na temat zrobionych zakupów. Przy tej okazji wyciągały z plastikowych toreb bieliznę, pokazując sobie biustonosze i figi. Wiele osób w autobusie z niesmakiem przyglądało się tej scenie”.
Brazylia: „Polacy mieli zakaz wstępu do nocnych knajp za burdy i okradanie prostytutek”.
Rodos: „Podczas obiado-kolacji dostawało się, zamiast jednego, trzy małe talerzyki, na których można było położyć sobie kolejno sałatkę, ziemniaki lub frytki i mięso lub rybę. W trakcie posiłku można było dokładać sobie dowolną ilość jedzenia. Niestety, nie wszyscy o tym wiedzieli.
Pamiętam Polaka, który na jeden z tych małych talerzyków naładował sobie całą furę jedzenia, którą następnie przygniótł z wierzchu ręką, tak, żeby nic mu nie spadło. W takiej pozycji szedł przez długość sali do swojego stolika, gdzie czekała już na niego reszta rodziny. Kiedy zobaczyli go, niosącego na talerzyku deserowym pokaźnej wielkości obiad, nie szczędzili mu aplauzu. „Co wy, głupi jesteście? Myślicie, że mam tylko sałatki i frytki? Pod spód wepchnąłem jeszcze dwa rodzaje mięsa” – miał im powiedzieć Polak. Ponieważ akurat siedzieli przede mną, więc słyszałam ich pojękiwania: „Jak tyś to k... zrobił?”, czy: „Ty to potrafisz”. Na co ten odpowiedział: „Tylko, k…, musimy szybko wpier...ać, bo jak zobaczą, że sobie tyle nałożyliśmy, to nam jeszcze każą dopłacać.
Hotel, w którym mieszkaliśmy, był naprawdę bardzo ładny, czterogwiazdkowy. Przebywali w nim jeszcze Włosi, Brytyjczycy, Niemcy”.
Norwegia: „Pamiętam mężczyznę z okolic Sandefjord, który awanturował się w banku po polsku. W końcu zrozumiano, że życzy sobie obecności tłumacza. Gdy na miejscu przypadkowo pojawił się Polak mówiący w języku angielskim, zdenerwowany mężczyzna zażądał od niego przetłumaczenia steku przekleństw, którymi chciał obrzucić pracowników banku. Oskarżał bank o to, że ten ukradł jego wypłatę i nie rozumiał, że od początku pracownica banku próbowała mu wyjaśnić, że pensję dzień wcześniej podjęła jego żona, posługująca się w Polsce drugą kartą’.
Sycylia: „W mieście Mesyna, w okolicy dworca, zaraz przy ogromnej fontannie, Polacy żebrali i pili. Dla nas, Polaków, to może normalne, ale poza Polską to widok nie do przyjęcia”
Ateny: „Na promie do Aten wstydziłam się kiedyś odezwać po polsku. Zachowanie niektórych Polek pozostawiało wiele do życzenia. Mamusia z tatusiem na pewno nie wiedzieli, jak ich córeczki ciężko pracowały”.
Rodos: „Na Faliraki znajduje się ogromny kurort turystyczny z Aquaparkiem. Przez to, że zjeżdżalnie umieszczone są na wzgórzu, mają one kilka poziomów.
W basenie wszędzie dało się słyszeć język polski. Ze zjeżdżalni zjechało dwóch naszych rodaków. Jeden z nich powiedział: „ja pi…, ale jazda”, a drugi: „aż mi się stringi z gaci zrobiły”. Widać było, że dopiero przyjechali na Rodos, bo jeden z nich był nieopalony. Spodenki kąpielowe, szczególnie jeśli są krótkie, ściągają się czasem. I jemu tak się właśnie ściągnęły, że weszły mu w szparę w pupie. Każdy w takiej sytuacji je poprawia, a on nie krył dumy z tego, co się stało. W pewnej chwili podszedł do barierki – piętro niżej leżała na leżaku jego żona – i krzyknął „Maryśka, k…, nagrywaj! Patrz jakie stringi mam!”. Po czym odwrócił się tyłem do barierki, wypinając swoją wielką, białą pupę. Wszyscy ludzie, którzy leżeli na dole, jak podnieśli głowy, to widzieli jego białą pupę. A on się jeszcze cieszył”
Zdaniem 26-letniej Agi głównym problemem Polaków za granicą jest nieznajomość języka i paniczny strach o to, że zaraz zostaną okradzeni. – Rozumiem, że są miejsca na świecie, jak Brazylia, Argentyna czy Indie, gdzie faktycznie często dochodzi do kradzieży. Ale na przykład na Rodos tak nie było, a Polacy i tak bali się, że zostaną oszukani i okradzeni – mówi.
Nie tylko Polacy
Nie tylko Polakom zdarza się za granicą wystawiać złe świadectwo o sobie i swoim kraju. Wystarczy przypomnieć zachowanie turystów z Wielkiej Brytanii i Irlandii, którzy chętnie przyjeżdżają do Polski na weekendy. Obleganymi przez nich miastami są m.in. Kraków i Łódź. Tamtejsi restauratorzy wielokrotnie narzekali na zachowania obcokrajowców, a niektóre pyskówki i burdy kończyły się przyjazdem policji.
Witold Horoch, korespondent Wirtualnej Polski z Niemiec, zaprzecza przekonaniu, że większość naszych rodaków za granicą nie dba o dobry wizerunek. – Przeciwko sobie mają media. Te niemieckie zawsze chętnie podejmują temat Polaka, który „narozrabiał” i którego zachowanie może potwierdzić istniejące stereotypy – mówi. Jego zdaniem trudno jest określić skalę zjawiska, polegającego na świadomym odcinaniu się od swojego pochodzenia przez Polaków. To dlatego, że szybko aklimatyzują się oni za granicą i chętnie integrują z niemieckim społeczeństwem.
W tym roku na letni urlop lub wakacje zamierza wyjechać 29% Polaków w wieku powyżej 15. roku życia, a aż 58% nie ma takiego zamiaru – wynika z najnowszych badań TNS OBOP. Co drugi Polak planuje urlop z rodziną, a co czwarty (24%) z partnerem