W drodze do Opola kiedys tam, zatrzymaliśmy sie w czyms na kształt komunistycznej restauracji, w jakiej robiono wesela. Mam słabosc do tego typu obiektów, a w szczególnosci do zapachu w nich, pachnie wszytskim. Rajcuje mnie ten zapach, dodatkowa atrakcja sa wykrochmalone, poplamione obrusy z wypalonymi przez papierosy dziurkami. I kelenrki z trwala ondulacją oraz w tych maluczkich białych (?) fartuszkach, recytujace z pamięci skład sałatki "chłopskiej".
Urzekła mnie tamta wizyta.
Ja i moja juz tu wspominana przyjaciółka, mieszkając aktualnie w Londynie, odwiedzilysmy taka restauracje.Nazwy juz nie pamiętam.
M = my, K= kelnerka
M- czym różnie sie barszczyk od barszczu ukraińskiego?
K - yyyy, bo w ukrajeńskim są dodatki.
M- dwa razy ukrainski w takim razie prosimy.
K - a drugie?
M - hmmm, co wchodzi w skład sałatki chłopskiej?
K - yyyy sałatka...( 5 sekund przerwy ) ogórek..
M- świeży czy kiszony?
K kiszony, ale swieży ....yyyy pomidor i ser.
M- a jaki ser?
K - feta.
M- Dwa razy rolada w sosie, ziemniaki z wody i sałatka szopska prosimy.
K - ale pani sie przeciez pytala o chłopską....( patrzy na Ewkę , a to ja pytalam o składniki)
M- ja??? ja nie pytalam.
K - ale sie pani patrzyła na mnie.
M- bo podziwialam pani fizjonomię .
K - prosze pani, ja tu nie mam czasu na pogaduszki o moim stroju słuzbowym bo klienci czekają . ( Byłysmy jedynymi goscmi wtedy)
udalo sie zamowic, zjesc i zapłacić

Uwilebiam takie miejsca i czytanie menu