Elise napisał:
Zgadza sie, lecz gdyby byli malzenstwem to kobieta dostalaby chociaz polowe domu, a tak wyszla z tego gola jak swiety turecki.
Na ogol gdy 2 osoby wchodza w malzenstwo posiadajac dokladnie to samo, to nie zawieraja uwowy "særeie". Poza tym wcale nie ma tak duzo malzenstw co spisuje taka umowe, a w kazdym razie nie ci co sa z soba od mlodosci. Takie umowy podpisuje sie najczesciej przy zawieraniu malzenstwa w starszym wieku, szczegolnie gdy jest duza roznica, co ludzie zawierajacy malzenstwo posiadaja, lub jak jedna z osob ma problemy ekonomiczne.
Kochanie, jak ktoś daje sobą pomiatać i nie umie zadbać o swoje to nic się na to nie poradzi.
Jak to mówią , kochajmy się jak bracia a liczmy jak żydzi.
Moja ciotka po 10 latach małżeństwa dostała jedną reklamówkę z ciuchami i katanę na grzbiet. walczyła o cokolwiek z wspólnego majątku kolejne 10lat i pstro wywalczyła.
Ja żyje w konkubinacie prawie 8 lat. jest to szczęśliwy związek(odpukać). Ale w razie "W" 50% domu jest moja (akt własności ), każdy ma swoje samochody, "po równo" łoży się na wspólne życie.
Piszę "po równo" ale wiadomo że nikt nie liczy i nikt niczego sobie nie wypomina.
Zresztą jak się wali jakiś kilkuletni związek nikt się o tysiaka kłócił nie będzie.
Aha, i nie rozumiem kobiet które w domu siedzą ?????? Potem mogą mieć pretensje do siebie. Dzieciak do żłobka, przedszkola - szkoły a kobieta do normalnej pracy- do ludzi (co by nie zdziczała).