Czemu wszyscy sumujecie ludzi z wyższym wykształceniem do jednego wora... Kto z Was zauważył, że w Norwegii nie jest tak jak w Polsce, że 50% ludzi ma tzw. "wyższe". Tu wyższe wykształcenie jest warte wiele, i Norwegowie nie pozwalają na marnowanie tego potencjału dla pracy poniżej kwalifikacji.. Norweski inżynier jest elitą, posługuje się co najmniej płynnym angielskim a często ma opanowane kilka języków. Tu inżynier jest w swojej dziedzinie ekspertem - prawdziwym inżynierem - projektantem potrafi konstruować liczyć i przewidywać i budować i za to ma płacone. Nikt z Norwegów mając magistra nie pracuje w McDonaldzie czy na myjni samochodowej. Nasi magistrowie i inżynierowie na emigracji w Norwegii niestety w większości zadowalają się fizyczną pracą na budowie, albo jako kierowca śmieciarki czy w najlepszym wypadku "poganiacze" innych mniej rozgarniętych robotników z EOS w swoich obozach pracy i "dbają" o to żeby żaden ziomal nie zarobił więcej za rb/h niż oni...
W Norwegii wyższe wykształcenie posiada około 6% populacji - takich specjalistów w świecie wszędzie jest niedobór ale to wystarcza żeby kraj kwitł i się rozwijał. Populacja jest tu nieduża ale są za to 3 uczelnie wyższe w pierwszej setce rankingów uczelni wyższych na świecie. Ile ich tam znajdziemy z Polski? (dla ciekawych - dwie UJ i UW ale w okolicach dwieście trzydziestego miejsca). W Polsce mamy taki urodzaj że średnio 50% to masa magistrów, inżynierów i licencjatów z czego wielu na budowach całego świata i bynajmniej nie jako inżynierowie, a reszta pracuje w Mc-ach i KFC albo Biedronce lub zasila szeregi bezrobotnych w lokalnych MOPSach. Takie reformy oświaty zafundowała nam nasza ojczyzna, a Polacy przeświadczeni o swoim wykształceniu zapominają że na gotowcach i ściąganiu prac dyplomowych z netu na świecie nigdzie się nie zajedzie...Tam karą za oszustwo jest wyrzucenie z uczelni. Polski zaradny inżynier czy magister, gdy trzeba się wykazać wiedzą, nagle się okazuje że nawet łamaną angielszczyzną nie może się obronić

smutne ale jak bardzo prawdziwe? Aż boli... Prawdę mówiąc nie dziwię się że nawet student z Burkina Faso będzie miał wyższy poziom wiedzy od przeciętnego "inżyniera" z Polski. Tam już na pustyni w szkole misyjnej pod gołym niebem wie że lekko nie będzie i tylko uczciwą pracą i walką o przetrwanie może zdobyć to co w Polsce się kupuje za promocyjne czesne w wyższej szkole dzwonków gazowych w Prokocimiu - czy się mylę. Życie (również moje) pokazuje że raczej nie...