Do Elise i to co piszecie, świadczy jakich mieliscie kumpli. Ja pochodzę z małego miasta, wszyscy się znaja i zawsze było tak ze wchodzę na boisko, idę nad wodę, na dyskotekę i przyłączam się do zabawy, tak każdy robił 25 lat temu. Nie musieliśmy gdzieś jeździć aby miło spędzić razem czas, wystaraczył trzepak i piłka, a jak jej brakło, to murek i kapsle. Teraz świat zwariował na punkcie kasy, nie potrafią się bez niej bawić. Do dziś jak jestem w kraju, panuje u nas w naszej ekipie paczka paluszków na stole, cherbata, kawa, a jak ktoś coś chce więcej, to na własną reke, ale to jego sprawa Poki nie dokucza innym. Ogół go do niczego nie zmusza. Tego uczymy naszych krewnych i znajomych. Rozpalić ognisko, każdy przyniesie co ma, kiedyś nie mieliśmy nic. Poszliśmy obok do rolnika, nie kradli my, dał nam ziemniaków, inny jego sąsiad poprosił nas abyśmy przypisów ale, aby nikt inny nie kradł i nam pozwolił palić ogniska, brać drewno i warzywa i jeszcze czasem wsparł nas na piwko. Da się? dzis niektórzy z nas są lekarzami, prawnikami itd. Nadal siedzą na wzajem z tymi co im się życie poplątalo i są na dnie i taki i emigranta mi jak ja. Wchodzimy do parku, siadamy razem na lawce i dyskute jemy do rana, a dzieciaki obok pala ognisko i się cieszą. Dużo naprawdę zależy od tego z jakimi ludzmi masz do czynienia.