Dobry wieczór....
Dzisiaj u mnie taki włoski dzień....który już odlatuje w stronę gwiazd...ale zatańczymy jeszcze...
i posłuchamy wiersza na Dobranoc...
Jaromír Nohavica
Kometa
Ujrzałem kometę po niebie płynęła
Chciałem jej zaśpiewać lecz zaraz zniknęła
Zniknęła jak łania w leśnym zagajniku
W oczach mi została garść złotych grosików
Pieniążki ukryłem pod dębu gałęzie
Gdy znowu przyleci nas już tu nie będzie
Nikogo nie będzie próżno się spodziewać
Widziałem kometę chciałem jej zaśpiewać
O wodzie o trawie o lesie
O śmierci z którą nie można pogodzić się
O zdradzie miłości o świecie
No i o ludziach żyjących na naszej planecie
Na dworcu gwieździstym wagony bezpańskie
Pan Kepler rozpisał prawidła niebiańskie
Szukał i ustalił dzięki swej lunecie
Prawa które ciążą śmiertelnym na świecie
Wielkie i odwieczne tajniki przyrody
Że tylko z człowieka człowiek się urodził
Że korzeń z gałęźmi dąb wielki buduje
A krew naszych myśli kosmosem wędruje
Widziałem kometę jak relief świetlisty
Rzeźbiony rękami dawnego artysty
Chciałem się wspiąć w górę dotknąć jej zmysłami
Zostałem sam nagi z pustymi rękami
Jak posąg Dawida z marmuru białego
Sięgałem choć wzrokiem do nieba samego
Gdy znowu nadleci ach pycho chełpliwa
Nas już tu nie będzie ktoś inny jej zaśpiewa
O wodzie o trawie o lesie
O śmierci z którą tak trudno pogodzić się
O zdradzie miłości o świecie
Będzie to piosenka o nas i komecie...
Dobranoc....

Dzisiaj u mnie taki włoski dzień....który już odlatuje w stronę gwiazd...ale zatańczymy jeszcze...
i posłuchamy wiersza na Dobranoc...

Jaromír Nohavica
Kometa
Ujrzałem kometę po niebie płynęła
Chciałem jej zaśpiewać lecz zaraz zniknęła
Zniknęła jak łania w leśnym zagajniku
W oczach mi została garść złotych grosików
Pieniążki ukryłem pod dębu gałęzie
Gdy znowu przyleci nas już tu nie będzie
Nikogo nie będzie próżno się spodziewać
Widziałem kometę chciałem jej zaśpiewać
O wodzie o trawie o lesie
O śmierci z którą nie można pogodzić się
O zdradzie miłości o świecie
No i o ludziach żyjących na naszej planecie
Na dworcu gwieździstym wagony bezpańskie
Pan Kepler rozpisał prawidła niebiańskie
Szukał i ustalił dzięki swej lunecie
Prawa które ciążą śmiertelnym na świecie
Wielkie i odwieczne tajniki przyrody
Że tylko z człowieka człowiek się urodził
Że korzeń z gałęźmi dąb wielki buduje
A krew naszych myśli kosmosem wędruje
Widziałem kometę jak relief świetlisty
Rzeźbiony rękami dawnego artysty
Chciałem się wspiąć w górę dotknąć jej zmysłami
Zostałem sam nagi z pustymi rękami
Jak posąg Dawida z marmuru białego
Sięgałem choć wzrokiem do nieba samego
Gdy znowu nadleci ach pycho chełpliwa
Nas już tu nie będzie ktoś inny jej zaśpiewa
O wodzie o trawie o lesie
O śmierci z którą tak trudno pogodzić się
O zdradzie miłości o świecie
Będzie to piosenka o nas i komecie...
Dobranoc....
