ja jestem zootechnikiem i pracowalam jako 'asystent' ale w praktyce to oznacza to samo co dyrepleier.
praca fajna. pacjenci przewaznie ok gorzej z wlascicielami

pieniadze nie sa za dobre i nie przekaladaja sie na ilosc pracy ale to zalezy od kliniki i jej wlasciciela. Tam gdzie pracowalam bylo tak sobie wiec juz tam nie pracuje

nie wiem jak sie pobiera krew od czlowieka ale pobrac krew od kota to jest prawdziwe wyzwanie. albo zapakowac obudzonego kota po operacji albo innym zabiegu do klatki. Bylam fachowcem od wkurzonych kotkow

bo sa cudowne jak sycza i warcza.
ale czasem bylo ostro, raz przyszedl klient z rottweilerem ktory byl agresywny. nie tak jak pies w stresie tylko taki ktory atakuje. wtedy nie bylo fajnie i niezbyt dobrze sie skonczylo, dla pieska.
teraz pracuje z wiekszymi zwierzakami.
ludzie glownie przychodza z psami i kotami. ale byl tez legwan co utknal ogonem miedzy szczebelkami klatki. z tym bylo smiesznie bo zadzwonil gosc i powiedzial ze przyjdzie z øgle a ja nie znalam wtedy tego slowa i myslalam ze to bedzie ugle

i sie zdziwilam.
byl tez zolw nadgryziony przez psa i waz ktoremu sie zrobilo zgrubienie na... ogonie... okazalo sie ze byl w 'ciazy'. przy robieniu rentgena pogryz kolezanke i wygladala jakby ja dopadl wampir