Grupie Polaków zatrudnionych na wyspie Sotra po strajku udało się dojść do porozumienia z norweskim pracodawcą.
fot. Mariusz Czwórnóg
11 października zakończył się strajk polskich pracowników zatrudnionych w spółce Norse Production, świadczącej usługi jako pośrednik dla koncernu rybnego Sekkingstad. Grupa Polaków protestujących na wyspie Sotra (niedaleko Bergen) po ponad miesiącu doszła z firmą do porozumienia – strony podpisały umowę zbiorową.
Informacje o pomyślnym dla strajkujących finale protestu potwierdził na łamach frifagbevegelse.no Jarle Willhelmsen, zastępca Norweskiego Związku Zawodowego Przemysłu Spożywczego i Branż Pokrewnych (NNN), który reprezentował Polaków w sporze z norweską agencją.
Po niemal 5-tygodniach strajku 70 zatrudnionych przez agencję – większość z nich stanowili Polacy – zapowiedziało powrót do pracy. Wszystko dzięki temu, że grupie protestujących udało się przekonać Norse Production do podpisania umowy zbiorowej, a właśnie dokument gwarantujący lepsze warunki pracy stanowił ich postulat.
„To dla nas radosny dzień”
Jarle Willhelmsen wyraził ogromne zadowolenie z zakończonego sukcesem strajku, a jego finał nazwał pełnym zwycięstwem. Mimo to podkreślił, że związkowi zostało jeszcze sporo pracy, ponieważ umowę zbiorową należy teraz wprowadzić w życie oraz wybrać przedstawicieli. – Mamy już ramy, które pozostało wypełnić – powiedział w rozmowie z frifagbevegelse.no.
Z obrotu sprawy cieszy się także szef Norse Production, Tom Lerberg. Rozmowy z przedstawicielami NNN z ostatniego tygodnia uznał za owocne. Otrzymał potwierdzenie, że firma działa zgodnie z prawem, a umowy przygotowane dla pracowników nie pogwałcają ustawy o środowisku pracy.
Jak to się zaczęło?
We wrześniowej rozmowie z MojąNorwegią jeden ze strajkujących na Sotrze Polaków, Mariusz Czwórnóg, wyjaśnił, że oficjalnym początkiem problemów ze spółką Norse Production była wizyta Norweskiej Inspekcji Pracy (Arbeidstilsynet).
Kontrola urzędników w grudniu 2016 roku wykazała liczne nieprawidłowości ze strony norweskich pracodawców, głównie niezgodny z prawem system wynagradzania nadgodzin. Oprócz tego zakwestionowano zbyt długi czas pracy (w niektórych przypadkach aż 3 tys. godzin rocznie). Z polecenia norweskiej PIP firma miała „niezwłocznie dojść do porozumienia z pracownikami” – tak, by obie strony były zadowolone z systemów rotacyjnych i ewentualnych nadgodzin.
Więcej o początku strajku pisaliśmy w >>> tym ARTYKULE.
Spółka Norse Production odniosła się do zarzutów strajkujących. Właściciel firmy, Tom Lerberg, tłumaczył wtedy, że system rotacyjny (5/3) to najwygodniejsza opcja. Wcześniej był to system 8/4, ale takiego układu nie zatwierdziło Arbeidstilsynet. Powiedział: – Pracujemy zgodnie z prawem. Pracownicy wiedzą, co podpisują.
Mimo wielomiesięcznych negocjacji i nieustannych obaw o utratę stanowiska Polacy uznali, że brak umowy zbiorowej pomiędzy należącymi do związków zawodowych a agencją pośrednictwa pracy jest dla nich zbyt dużym zagrożeniem. Właśnie dlatego 8 września postanowili rozpocząć strajk.
– Dotychczasowe umowy są w Norwegii po prostu nielegalne – tłumaczył Mariusz Czwórnóg.
Dowiedz się, jak przebiegał protest Polaków na Sotrze. Kliknij >>> TUTAJ.
06-04-2018 20:30
1
0
Zgłoś
06-04-2018 12:06
4
0
Zgłoś
29-10-2017 15:08
4
0
Zgłoś
23-10-2017 22:07
9
0
Zgłoś
12-10-2017 18:38
25
0
Zgłoś
12-10-2017 18:32
0
-49
Zgłoś