Polacy w Norwegii
Strajk Polaków na Sotrze nadal trwa. Chcą, by traktowano ich na równi z Norwegami
9

Protest polskich pracowników wciąż trwa. Mariusz Czwórnóg
Mają wsparcie 26 związków zawodowych, które zrzeszają łącznie 900 tys. osób. Nie poddają się mimo „łamistrajków” i nacisków z góry. Polacy protestujący przeciwko firmie Norse Production kontynuują swój strajk. Uda się dojść do porozumienia?
Protest Polaków zatrudnionych w spółce Norse Production nadal trwa. Mimo negocjacji i rozmów prowadzonych przed mediatora ze związków, pracownikom nie udało się dojść do porozumienia z zarządem firmy. Dziś polscy pracownicy przyznają, że z każdym dniem strajku są gotowi na coraz więcej. – Nie przestajemy walczyć. Chcemy równego traktowania – zapowiadają.
Kontrakty sobie, pracodawca sobie?
Mimo że strajk trwa już blisko trzy tygodnie, norweski pracodawca – zatrudniająca Polaków spółka Norse Production – pozostaje nieugięty. Według relacji jednego ze protestujących, firma próbuje na wszelkie sposoby uzupełnić braki, jakie powstały w wyniku strajku Polaków. – Pracodawca twierdzi, że to, co się dzieje, nie ma żadnego wpływu na produkcję. A obecnie pracuje tu dodatkowo 16 osób zastępujących osoby ze strajku – zauważa przewodzący grupie protestujących Mariusz Czwórnóg.
Mężczyzna dodaje, że spółka jest gotowa „zrobić wszystko, by utrzymać produkcję”. – Pracodawca nakłonił pracowników rotacyjnych do pracy w okresie, w którym powinni jechać do domu – informuje Czwórnóg. Strajkujący rodacy przypominają, że takie zabiegi nie są zgodne z norweskim prawem. – Pracownicy nie powinni przecież przekraczać 10 godzin pracy dziennie, tak wynika z naszych kontraktów – tłumaczy Polak.
Protestujący podkreślają, że oprócz próby pokazania, że „nie ma ludzi niezastąpionych”, spółka próbuje też silnie wpłynąć na strajkujących. – Po tym, jak związki ogłosiły datę strajku, pojawiły się naciski z góry. Wiele osób przebywających obecnie w Polsce dostało telefon z firmy. Chodziło oczywiście o opuszczenie szeregów związków i powrót na stanowiska pracy. Wtedy z protestu wypisało się 12 osób – „łamistrajków”, jak ich nazywamy – relacjonuje Czwórnóg.
Mężczyzna dodaje, że spółka jest gotowa „zrobić wszystko, by utrzymać produkcję”. – Pracodawca nakłonił pracowników rotacyjnych do pracy w okresie, w którym powinni jechać do domu – informuje Czwórnóg. Strajkujący rodacy przypominają, że takie zabiegi nie są zgodne z norweskim prawem. – Pracownicy nie powinni przecież przekraczać 10 godzin pracy dziennie, tak wynika z naszych kontraktów – tłumaczy Polak.
Protestujący podkreślają, że oprócz próby pokazania, że „nie ma ludzi niezastąpionych”, spółka próbuje też silnie wpłynąć na strajkujących. – Po tym, jak związki ogłosiły datę strajku, pojawiły się naciski z góry. Wiele osób przebywających obecnie w Polsce dostało telefon z firmy. Chodziło oczywiście o opuszczenie szeregów związków i powrót na stanowiska pracy. Wtedy z protestu wypisało się 12 osób – „łamistrajków”, jak ich nazywamy – relacjonuje Czwórnóg.

Protestujący zapowiadają, że strajk Polaków potrwa aż do osiągnięcia porozumienia z pracodawcą.
Źródło: Mariusz Czwórnóg
Mają międzynarodowe wsparcie i determinację
Biorący udział w proteście podkreślają, że nie zamierzają się poddawać mimo nacisków. – Chcemy uczciwych umów, równego traktowania, jak Norwegowie. Ale pracodawca nie wyraża chęci na jakiekolwiek negocjacje – tłumaczą Polacy.
Mimo upływu czasu, ich determinacja nie gaśnie. Protestujących wspierają związki zawodowe oraz norwescy pracownicy. – Już teraz mamy poparcie 26 związków które łącznie zrzeszają 900 tys. osób – mówi Czwórnóg. Oprócz pomocy ze strony organizacji w Norwegii, protestujący mogą liczyć także na wsparcie związków z Danii. – Sprawą zainteresowały się duńskie organizacje pracownicze. Okazuje się, że Sekkingstad [firma, dla której usługi świadczy Norse Production – p. red.] jest współwłaścicielem duńskiej firmy Skagerak, do której rekrutuje się Polaków. I to na bardzo podobnych warunkach – tłumaczy przewodzący protestom.
Mimo upływu czasu, ich determinacja nie gaśnie. Protestujących wspierają związki zawodowe oraz norwescy pracownicy. – Już teraz mamy poparcie 26 związków które łącznie zrzeszają 900 tys. osób – mówi Czwórnóg. Oprócz pomocy ze strony organizacji w Norwegii, protestujący mogą liczyć także na wsparcie związków z Danii. – Sprawą zainteresowały się duńskie organizacje pracownicze. Okazuje się, że Sekkingstad [firma, dla której usługi świadczy Norse Production – p. red.] jest współwłaścicielem duńskiej firmy Skagerak, do której rekrutuje się Polaków. I to na bardzo podobnych warunkach – tłumaczy przewodzący protestom.

Źródło: Mariusz Czwórnóg
To już 3 tydzień
Mimo wielu prób, nie udało nam się dziś skontaktować z zatrudniającą Polaków firmą Norse Production. Przypominamy, że w Norwegii agencja działa oficjalnie jako spółka zagraniczna zatrudniająca pracowników do firm norweskich. Większości z nich oferuje się pracę w systemie rotacyjnym, a strajk, który ruszył oficjalnie 8 września, to próba przekonania pracodawcy do zatrudnienia części pracowników na umowach zbiorowych.
Przedstawiciel firmy, Tom Lerberg, już na początku protestu tłumaczył, że Sekkingstad to zakład, który podczas sezonu musi zatrudniać większą liczbę pracowników – także za pośrednictwem agencji pracy czy firm outsourcingowych. Dlatego też, według Lerberga, obecny system rotacyjny (5/3) „jest najwygodniejszą opcją zarówno dla pracodawcy, jak i dla pracowników”. – Dotąd był to system 8/4. Ale takiego układu nie zatwierdził Arbeidstilsynet. Dlatego pracujemy zgodnie z prawem. Pracownicy wiedzą, co podpisują. Część protestujących być może liczy na to, że pod wpływem protestów wrócimy do poprzednich warunków, ale, tak jak mówiliśmy podczas rozmów, nie jest to możliwe, bo omijalibyśmy prawo. Fakt, że niektórzy ze związkowców to ludzie, którzy mieszkają na stałe w Norwegii – i rzeczywiście, dla nich zmiany byłyby korzystne. Ale oprócz nich jest kilkudziesięciu innych zatrudnionych, którzy wraz ze zmianą warunków utraciliby pracę – tłumaczył niedawno Lerberg.
Strajkujący przypominają jednak, że sytuacja w zakładzie pracy ma też związek z ubiegłoroczną kontrolą norweskiej Inspekcji Pracy (Arbeidstilsynet) w zakładzie i wielomiesięcznymi, nieudanymi negocjacjami, które nastąpiły po konflikcie na linii pracownicy-pracodawca.
Polacy podkreślają, że zatrudnionym w Norse Production od długiego czasu chodzi przede wszystkim o równe traktowanie. – Nie wszyscy chcą funkcjonować tu jak pracownicy rotacyjni. Część z nas – żyjąca w Norwegii na stałe – chce, by umowy cokolwiek nam gwarantowały i przeszły w tryb „umów zbiorowych”. Mamy do tego prawo – tłumaczy reprezentant grupy protestujących, Mariusz Czwórnóg.
Polacy podkreślają, że są zdeterminowani. – Obecnie strajk nie przybiera ostrzejszej formy, jednak jeśli pracodawca nadal nie będzie chciał podjąć rozmów, będziemy zmuszeni do zaostrzenia protestów – zapowiadają Polacy.
Przedstawiciel firmy, Tom Lerberg, już na początku protestu tłumaczył, że Sekkingstad to zakład, który podczas sezonu musi zatrudniać większą liczbę pracowników – także za pośrednictwem agencji pracy czy firm outsourcingowych. Dlatego też, według Lerberga, obecny system rotacyjny (5/3) „jest najwygodniejszą opcją zarówno dla pracodawcy, jak i dla pracowników”. – Dotąd był to system 8/4. Ale takiego układu nie zatwierdził Arbeidstilsynet. Dlatego pracujemy zgodnie z prawem. Pracownicy wiedzą, co podpisują. Część protestujących być może liczy na to, że pod wpływem protestów wrócimy do poprzednich warunków, ale, tak jak mówiliśmy podczas rozmów, nie jest to możliwe, bo omijalibyśmy prawo. Fakt, że niektórzy ze związkowców to ludzie, którzy mieszkają na stałe w Norwegii – i rzeczywiście, dla nich zmiany byłyby korzystne. Ale oprócz nich jest kilkudziesięciu innych zatrudnionych, którzy wraz ze zmianą warunków utraciliby pracę – tłumaczył niedawno Lerberg.
Strajkujący przypominają jednak, że sytuacja w zakładzie pracy ma też związek z ubiegłoroczną kontrolą norweskiej Inspekcji Pracy (Arbeidstilsynet) w zakładzie i wielomiesięcznymi, nieudanymi negocjacjami, które nastąpiły po konflikcie na linii pracownicy-pracodawca.
Polacy podkreślają, że zatrudnionym w Norse Production od długiego czasu chodzi przede wszystkim o równe traktowanie. – Nie wszyscy chcą funkcjonować tu jak pracownicy rotacyjni. Część z nas – żyjąca w Norwegii na stałe – chce, by umowy cokolwiek nam gwarantowały i przeszły w tryb „umów zbiorowych”. Mamy do tego prawo – tłumaczy reprezentant grupy protestujących, Mariusz Czwórnóg.
Polacy podkreślają, że są zdeterminowani. – Obecnie strajk nie przybiera ostrzejszej formy, jednak jeśli pracodawca nadal nie będzie chciał podjąć rozmów, będziemy zmuszeni do zaostrzenia protestów – zapowiadają Polacy.

Chodzi o gwarancję
Przed budynkiem Sekkingstad od 8 września protestuje 70 osób. Strajkujący to zatrudnieni w spółce Norse Production Polacy, Norwegowie oraz przedstawiciele związków zawodowych, m.in. Norweskiego Związku Zawodowego Przemysłu Spożywczego i Branż Pokrewnych (NNN).
Pracownicy firmy tłumaczą, że strajk jest efektem niepewnych warunków pracy w agencji: nadgodzin, niejasnych kontraktów i uników ze strony pracodawcy. Polacy od dawna próbują negocjować swoje warunki zatrudnienia, podpierając się oficjalnymi wytycznymi zawartymi w norweskim prawie. Mimo to, Norse Production wciąż naciska i traktuje ich jako „dojeżdżających sezonowców”. W obawie przed utratą pracy i dalszymi zmianami w umowach, część Polaków – jak sami przyznają, „ze strachu” – zapisała się do związków zawodowych. To właśnie ci pracownicy najbardziej zabiegają o zmiany w umowach. I choć dalszych negocjacji z agencją podjęli się za nich już przedstawiciele związków oraz mediatorzy, wciąż nie doszło do porozumienia ze spółką.
Pracownicy firmy tłumaczą, że strajk jest efektem niepewnych warunków pracy w agencji: nadgodzin, niejasnych kontraktów i uników ze strony pracodawcy. Polacy od dawna próbują negocjować swoje warunki zatrudnienia, podpierając się oficjalnymi wytycznymi zawartymi w norweskim prawie. Mimo to, Norse Production wciąż naciska i traktuje ich jako „dojeżdżających sezonowców”. W obawie przed utratą pracy i dalszymi zmianami w umowach, część Polaków – jak sami przyznają, „ze strachu” – zapisała się do związków zawodowych. To właśnie ci pracownicy najbardziej zabiegają o zmiany w umowach. I choć dalszych negocjacji z agencją podjęli się za nich już przedstawiciele związków oraz mediatorzy, wciąż nie doszło do porozumienia ze spółką.
Reklama
To może Cię zainteresować
30-01-2018 22:07
1
0
Zgłoś
08-10-2017 23:50
0
0
Zgłoś
30-09-2017 16:55
9
0
Zgłoś
30-09-2017 14:02
10
0
Zgłoś
30-09-2017 12:32
25
0
Zgłoś