Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

7
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Polacy w Norwegii

„Te umowy są w Norwegii nielegalne”: Polacy strajkują w norweskim zakładzie

Hanna Jelec

08 września 2017 13:05

Udostępnij
na Facebooku
23
„Te umowy są w Norwegii nielegalne”: Polacy strajkują w norweskim zakładzie

Protestujący zapowiadają, że strajk Polaków potrwa aż do osiągnięcia porozumienia z pracodawcą. Mariusz Czwórnóg

Do 3000 nadgodzin rocznie, wygodny polski pośrednik i niepewny system rotacyjny. Dla Polaków zatrudnionych w Norse Production „miarka się przebrała”. Dziś pracownicy rozpoczynają strajk. – Dotychczasowe umowy są niezgodne z norweskim prawem – mówią zatrudnieni związkowcy. Mimo to pracodawca odpiera zarzuty, argumentując obecną sytuację „dobrem pracowników” i twierdząc, że warunki zatrudnienia są zgodne z prawem.
8 września rusza strajk polskich pracowników pracujących w spółce Norse Production świadczącej usługi dla przetwórni rybnej Sekkingstad. Mimo ubiegłorocznej kontroli norweskiej Inspekcji Pracy (Arbeidstilsynet), wielomiesięcznych negocjacji i nieustannych obaw o utratę stanowiska, Polacy uznali, że „miarka się przebrała”: brak umowy zbiorowej pomiędzy należącymi do związków zawodowych a agencją pośrednictwa pracy jest dla nich zbyt dużym zagrożeniem. – Dotychczasowe umowy są w Norwegii po prostu nielegalne – tłumaczy jeden z reprezentantów grupy protestujących, należący do związków Mariusz Czwórnóg. Zarząd firmy kontruje: „Przestrzegamy prawa. Po prostu jesteśmy firmą sezonową, a taki elastyczny, swobodny system pozwala Polakom spędzić więcej czasu w Polsce, z rodziną”.

A więc strajk

Strajkujący to zatrudnieni w Norse Production Polacy, Norwegowie oraz przedstawiciele związków zawodowych, m.in. Norweskiego Związku Zawodowego Przemysłu Spożywczego i Branż Pokrewnych (NNN). To właśnie do tych organizacji – jak sami przyznają, „ze strachu” – zapisali się niektórzy pracownicy.

Agencją, która zatrudnia zagranicznych pracowników w norweskim zakładzie, jest spółka Norse Production – w Norwegii działająca oficjalnie jako „spółka zagraniczna”. Strajkujący dziś Polacy podkreślają jednak, że funkcjonująca w Norwegii agencja nie działa wcale jak „na norweską firmę przystało”. Świadczą o tym podpisane przez Polaków umowy, którym do standardów norweskich raczej daleko.

– Dotychczasowe umowy są tu po prostu nielegalne – wyjaśnia Czwórnóg. – Najpierw pracowaliśmy w systemie 8/4. Po interwencji norweskiej inspekcji pracy Arbeidstilsynet, pojawił się problem. Powinniśmy być zatrudnieni albo na pełen etat, albo na jakichś innych warunkach – dla nas, w dużej mierze osób mieszkających tu na stałe, najlepsze byłoby to pierwsze rozwiązanie. Ale żeby rozwiązać ten niewygodny problem, firma przygotowała nowe warunki, w których system rotacyjny wynosi 5 tygodni pracy i 3 tygodnie wolnego. Kazano nam je podpisać, mówiąc, że tak nakazał Arbeidstilsynet – co jest oczywiście nieprawdą – tłumaczy Polak. Mężczyzna podkreśla, że taki układ jest nieopłacalny dla pracownika, a dokumenty przygotowane przez pośredników z Norse Production nie gwarantują przy tym wszystkim nawet minimalnej liczby godzin obowiązującej na pełnym etacie pracowniczym. – Poinformowano nas, że możemy przyjść do pracy, pracować np. 3 godz. dziennie, a firma nie zapłaci nam wtedy za pełne 8 godz. To bardzo niepewny układ – podkreśla Polak.

Czwórnóg dodaje, że pracownicy od dawna próbują negocjować swoje warunki zatrudnienia, podpierając się oficjalnymi wytycznymi zawartymi w norweskim prawie. Mimo to, Norse Production wciąż naciska i traktuje ich jako „dojeżdżających sezonowców”. W obawie przed utratą pracy i dalszymi zmianami w umowach, część zatrudnionych zapisała się do związków zawodowych – to właśnie ci pracownicy najbardziej zabiegają o zmiany w umowach i stałe warunki pracy. Choć dalszych rozmów z agencją podjęli się za nich już przedstawiciele związków i mediatorzy, Polacy wciąż nie są w stanie dojść do porozumienia z pośrednikiem. Dziś nie mają już złudzeń: strajkują.

Niewygodna kontrola

Czwórnóg wyjaśnia, że oficjalnym początkiem problemów była kontrola Arbeidstilsynet. Podczas wizyty urzędników w grudniu 2016 roku, zatrudnieni w Norse Production zostali poinformowani o licznych nieprawidłowościach ze strony norweskich pracodawców. Chodziło głównie o niezgodny z prawem system wynagradzania nadgodzin. Oprócz tego zakwestionowano także zbyt długi czas pracy – w niektórych przypadkach było to aż 3 tys. godzin rocznie. Z polecenia norweskiej PIP, firma miała „niezwłocznie dojść do porozumienia z pracownikami” – tak, by obie strony były zadowolone z systemów rotacyjnych i ewentualnych nadgodzin.

Pracownicy wiedzą, co podpisują. ~Przedstawiciel Norse Production

„Niepewna przyszłość” czy wygoda?

Negocjacje trwały aż do 7 września bieżącego roku. Do porozumienia jednak nie doszło. Oficjalnie firma tłumaczy się mediom i pracownikom swoją… „niepewną przyszłością”.

Polacy nie uznają tego argumentu, przypominając, że umowy podsunięto im, powołując się na wymyślone przepisy prawne, a sam konflikt ma swoje korzenie jeszcze w 2013 roku. Wtedy to w polskich i norweskich mediach zawrzało: na jaw wyszło, że w tym samym zakładzie na Sotrze wynagrodzenie dla zatrudnionych Polaków wynosiło 90 koron za godzinę pracy, podczas gdy Norwegowie zarabiali tam około 170 koron. Ze względu na ustalone w 2012 roku dyrektywy unijne, pracodawca miał jednak podwyższyć pensje bez rozróżniania na narodowości pracowników. W rzeczywistości zwlekał z tą decyzją aż… 3 lata. Już wtedy zauważał: „Nowe dyrektywy nie są zrównoważonymi rozwiązaniami w zakresie zagranicznych pracowników tymczasowych, których mamy, więc musieliśmy znaleźć inny pomysł”. „Inny pomysł” był jednak przez wielu uważany za wątpliwy: wszyscy zatrudnieni zostali przeniesieni pod skrzydła oficjalnego (tym razem teoretycznie polskiego) pośrednika pomiędzy nimi a norweskim zakładem Sekkingstad. Z uwagi na brak pensji minimalnej w Norwegii, nowopowstała spółka Norse Production jako pracodawca mogła w ten sposób obejść prawo. – Przez te 36 miesięcy polscy pracownicy pracowali tak samo, a wciąż mieli mniej niż Norwegowie. I to o połowę – przypomina protestujący dziś Czwórnóg. Polak przyznaje, że „już wtedy pojawiły się naciski z góry”, by uciszyć niezadowolonych, a większość zatrudnionych poszukiwała pomocy u związkowców.
– Pracodawcom chodziło i wciąż chodzi o niedopuszczenie do podpisania układu zbiorowego. Słowa o tym, że „tak każe inspektorat pracy”, czy sugestie, byśmy z dnia na dzień znaleźli innego pracodawcę są na to najlepszym świadectwem. Gdyby nie determinacja pozostałych członków, w zakładzie pracy nie udałoby się nawet utrzymać większości procentowej zrzeszonych – wyrokuje Polak.
Polacy prosili o pomoc związkowców i mediatorów. Dzis strajkują
Polacy prosili o pomoc związkowców i mediatorów. Dzis strajkują Mariusz Czwórnóg

Układ zbiorowy oznacza bankructwo?

Zatrudniająca Polaków w Norwegii spółka Norse Production odniosła się do zarzutów strajkujących. Przedstawiciel firmy, Tom Lerberg, przypomina, że Sekkingstad to zakład, który podczas „sezonu” musi zatrudniać większą liczbę pracowników – także za pośrednictwem agencji pracy, czy firm outsourcingowych. Dlatego też obecny system rotacyjny (5/3) jest najwygodniejszą opcją – według Lerberga, „zarówno dla pracodawcy, jak i dla pracowników”. – Dotąd był to system 8/4. Ale takiego układu nie zatwierdziła norweska PIP. Dlatego pracujemy zgodnie z prawem. Pracownicy wiedzą, co podpisują. Część protestujących być może liczy na to, że pod wpływem protestów wrócimy do poprzednich warunków, ale, tak jak mówiliśmy podczas rozmów, nie jest to możliwe, bo omijalibyśmy prawo. Fakt, że niektórzy ze związkowców to ludzie, którzy mieszkają na stałe w Norwegii – i rzeczywiście, dla nich zmiany byłyby korzystne. Ale oprócz nich jest kilkudziesięciu innych zatrudnionych, którzy wraz ze zmianą warunków utraciliby pracę – mówi Lerberg.

Przedstawiciel Norse Production wyjaśnia też postawę firmy względem żądań związkowców. – Spółka nie sprzeciwia się podpisywaniu umów zbiorowych: ci, którzy chcą, mogą podpisać taką umowę. Kwestią problematyczną jest dla nas jedynie brak jakichkolwiek gwarancji ze strony związkowców: nie mamy pewności, że będziemy mogli kontynuować pracę w dotychczasowym systemie 5/3, a tylko taki układ jest dla naszej firmy opłacalny – wyjaśnia Norweg.

Fakt, że niektórzy ze związkowców to ludzie, którzy mieszkają na stałe w Norwegii – i rzeczywiście, dla nich zmiany byłyby korzystne. Ale oprócz nich jest kilkudziesięciu innych zatrudnionych, którzy wraz ze zmianą warunków utraciliby pracę. ~Lerberg

Ten moduł wyświetla się tylko na wersji dla telefonów
Reklama

Do tej pory było dobrze

Lerberg dodaje, że pracowników, którzy są zadowoleni z obecnego układu jest – według niego – ponad 100. – Zatrudniamy ponad 140 osób. Nie jest prawdą, że ludzie są tu na stałe. 80 proc. z pracowników to pendlerzy. Ci ludzie chcą być elastyczni, dojeżdżać, spędzać czas w Polsce z rodziną, a takie warunki są dla nich dobre – tłumaczy Norweg. Przedstawiciel spółki podkreśla, że nowe umowy mogłyby być dla Polaków niebezpieczne. – W wyniku umów zbiorowych, część tych osób na pewno straciłaby pracę. Nie zatrudnimy ich na zlecenie, a Polacy musieliby przenieść się na stałe do Norwegii, gdzie koszty życia są drogie. Do tej pory płacimy im za wszystko: rachunki, mieszkanie. Każdy z pracowników zarabia w Norse Production około 83 zł na godzinę, a większość spędza w zakładzie średnio 40-50 godzin tygodniowo. To spora suma do zaoszczędzenia. Dlatego uważamy, że znacznie lepiej jest, gdy pracownicy mogą żyć w Polsce i zarabiać więcej u nas – argumentuje Norweg.

Firma podkreśla, że postulaty związkowców „nie opłaciłyby się” ani im, ani większości pracowników. – W Norwegii jest wielu ludzi, którzy potrzebują pracy i mieszkają tu na stałe. W obecnym systemie rotacyjnym zatrudniamy Polaków, umożliwiamy im wygodne, elastyczne godziny. Możemy zatrudniać na norweskich warunkach, ale tylko tych, którzy tu mieszkają – na liczbę godzin wymaganą na pełnym etacie. Ludzi, którzy mieszkają na stałe w Norwegii, są dyspozycyjni i potrzebują pracy w tym kraju nie brakuje: imigrantów z Afryki, uchodźców. Zdecydowaliśmy się na takie, a nie inne warunki i układ z Polakami. Do tej pory – moim zdaniem – funkcjonowało to dobrze – tłumaczy Lerberg.

Jak, w opinii Norwega, zakończy się strajk? – Tego nie wiem. Istnieje wiele scenariuszy: od bankructwa firmy, aż po straty po stronie polskich pracowników. Ale mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia – mówi. Na pytanie, czy na pełen etat zatrudniłby wyłącznie związkowców, odpowiada: „oczywiście, nie widzę przeszkód”. O tę samą sprawę pytamy protestującego Mariusza Czwórnoga. – Nam w tej sprawie odpowiadano zupełnie inaczej, a każdą z rozmów mamy nagraną – mówi Polak.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Sebastian Kiełbasa

14-04-2018 14:23

A mój rekord tam to 36 godzin i żyje, człowiek był głupi i tyle ślę teraz yo już inna historia

opolo

10-09-2017 19:25

PiotrGora napisał:
@Jan Paweł a może tak opłacanie domku i do tego jakieś pożywienie trzeba było kupić. Kocham matematykę \"januszow\" takich jak ty.
Co do Oświęcimia to zapraszam na wycieczkę i poznanie trochę historii. Co do 3000 nadgodzin to polecam czytać ze zrozumieniem bo w artykule napisano do 3000 nadgodzin. Ale ktoś tutaj teczki nie nosił... Ja sam miałem max 1600 nadgodzin.
Co do walczenia o \"kasę za friko\" po pierwsze nie za friko tylko za naszą ciężką pracę.
Po drugie nie walczymy o pieniądze do tyłu tylko o godziwe umowy w których nadgodziny są normalnie naliczane. W kwietniu KAZANO podpisać nowe umowy w których jest zapis że normalny tydzień pracy to 50h. Do tego musisz być 40h dyspozycyjny kiedy firma chce. Najlepiej oceniać kiedy się nie zna wszystkich faktów i nawet nie chce się porządnie przeczytać artykułu.

50h. Do tego musisz być 40h dyspozycyjny kiedy firma chce.
to tez jest nielegalne
robisz za 3 a wyplaty polowe max 40 g na tydzien

Vggd

10-09-2017 17:59

Aż przykro się to czyta. Norwedzy wspierają tych Polaków, a wy chcecie ich dobić.
Nikt nie twierdzi, że zrobili dobrze,zgadzając się na pewne warunki aż do tej pory. Ale to nie pierwszy raz, kiedy ludzie dopiero po jakimś czasie uderzą się otwartą dłonią w czoło i pomyślą "ale byłem debilem". Taka domena człowieka, że lubimy mieć nadzieję.
Bardzo dobrze, że postanowili zawalczyć o to, co im się należy. A my wszyscy powinniśmy ich wspierać, może sami kiedyś znajdziemy się w podobnej sytuacji.
Naprawdę chcecie dowieść, że Polak Polakowi wilkiem?

Piotr Góra

10-09-2017 17:52

@Jan Paweł a może tak opłacanie domku i do tego jakieś pożywienie trzeba było kupić. Kocham matematykę "januszow" takich jak ty.

Co do Oświęcimia to zapraszam na wycieczkę i poznanie trochę historii. Co do 3000 nadgodzin to polecam czytać ze zrozumieniem bo w artykule napisano do 3000 nadgodzin. Ale ktoś tutaj teczki nie nosił... Ja sam miałem max 1600 nadgodzin.

Co do walczenia o "kasę za friko" po pierwsze nie za friko tylko za naszą ciężką pracę.
Po drugie nie walczymy o pieniądze do tyłu tylko o godziwe umowy w których nadgodziny są normalnie naliczane. W kwietniu KAZANO podpisać nowe umowy w których jest zapis że normalny tydzień pracy to 50h. Do tego musisz być 40h dyspozycyjny kiedy firma chce. Najlepiej oceniać kiedy się nie zna wszystkich faktów i nawet nie chce się porządnie przeczytać artykułu.

jan paweł

10-09-2017 12:56

PiotrGora napisał:
Jan Paweł. Z wyliczenia 5000 godzin? Na 3000 nadgodzin potrzeba 300 dni po 18 h co całkowicie normalne w tym zakładzie w latach 2011 - 2013 od inspekcja pracy kontrolowała już czesciej i wprowadzono rotacje 8/4. Dla mnie rekord do 22h, 2h przerwy i 18h. Ale wtedy byłem młody i głupi. Co do hejtow że dawalismy sobą pomiatac- a i owszem ale jak w wieku 21 lat przyjechałem na urlop po 4msc pracy i przywiozlem 50k PLN bylo to dla mnie bardzo dużo hajsu.

300 dni po 18 godzin.Rozumiem ze przez 300 dni w roku po intensywnej 18 godzinnej pracy sypiales 5 godzin dziennie.pozostala godzine z doby odliczam na zrobienie kupy umycie sie i zjedzenie czegos...Mysle,ze w oswiecimiu mieli lepsze warunki tylko pod przymusem.A ze historii w szkole nie chcialo sie uczyc...Jak to bylo z tym smoleniowym powiedzeniem-nie chcialo sie nosic teczki,trzeba dzwigac dzis woreczki-co w moim mniemaniu jest ogromnym komplementem dla budowlancow w porownaniu do takich osob jak ty...

Pl patrPl

10-09-2017 07:35

PiotrGora napisał:
Jan Paweł. Z wyliczenia 5000 godzin? Na 3000 nadgodzin potrzeba 300 dni po 18 h co całkowicie normalne w tym zakładzie w latach 2011 - 2013 od inspekcja pracy kontrolowała już czesciej i wprowadzono rotacje 8/4. Dla mnie rekord do 22h, 2h przerwy i 18h. Ale wtedy byłem młody i głupi. Co do hejtow że dawalismy sobą pomiatac- a i owszem ale jak w wieku 21 lat przyjechałem na urlop po 4msc pracy i przywiozlem 50k PLN bylo to dla mnie bardzo dużo hajsu.
robiles 400 godzin w miesiacu za 25k koron? to ile wam placil na godzine 60nok?

jan paweł

09-09-2017 23:46

Krzy chu napisał:
Uciec z firmy jest najłatwiej a my organizowaliśmy się by zakończyć ten \" kołchoz\" i jesteśmy bliscy zwycięstwa. Twoja sprawa w co wierzysz a w co nie. Artykuł powstał by pokazać innym rodakom że warto i trzeba walczyć ale trzeba być przygotowanym do takiej walki.

Zrozum,ze praca a praca to roznica.Po takim czasie wy nie pracowaliscie,tylko byliscie tam...I organizowaliscie sie liczac nadgodziny...Wszyscy patrzycie z punktu widzenia \"pracownika\"a nie pracodawcy...Moim zdaniem-jestem to mi sie nalezy.3000 nadgodzin...Szefa uwalic bo mi sie nalezy.

Krzy chu

09-09-2017 22:51

Uciec z firmy jest najłatwiej a my organizowaliśmy się by zakończyć ten " kołchoz" i jesteśmy bliscy zwycięstwa. Twoja sprawa w co wierzysz a w co nie. Artykuł powstał by pokazać innym rodakom że warto i trzeba walczyć ale trzeba być przygotowanym do takiej walki.

Piotr Góra

09-09-2017 19:01

Jan Paweł. Z wyliczenia 5000 godzin? Na 3000 nadgodzin potrzeba 300 dni po 18 h co całkowicie normalne w tym zakładzie w latach 2011 - 2013 od inspekcja pracy kontrolowała już czesciej i wprowadzono rotacje 8/4. Dla mnie rekord do 22h, 2h przerwy i 18h. Ale wtedy byłem młody i głupi. Co do hejtow że dawalismy sobą pomiatac- a i owszem ale jak w wieku 21 lat przyjechałem na urlop po 4msc pracy i przywiozlem 50k PLN bylo to dla mnie bardzo dużo hajsu.

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok