Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

10
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Kultura

Domowe portale do zaświatów, niewolnicy jak rodzina i małżeńskie biznesy: tego mogliście nie wiedzieć o wikingach

Monika Pianowska

27 marca 2022 16:40

Udostępnij
na Facebooku
Domowe portale do zaświatów, niewolnicy jak rodzina i małżeńskie biznesy: tego mogliście nie wiedzieć o wikingach

W największych wikińskich gospodarstwach domowych pod jednym dachem mogło prawdopodobnie mieszkać od dziesięciu do dwudziestu osób. [zdjęcie poglądowe] stock.adobe.com/licencja standardowa

Popularność wikingów zarówno na polu naukowym, jak i popkulturowym nie słabnie od lat, czego dowodzą chociażby sukcesy inspirowanych ich dziejami seriali czy filmów. Kolejne wykopaliska archeologiczne dostarczają zaś nowych informacji o wikińskiej kulturze i pomagają dokładniej odtworzyć historię ludu oraz panujące w nim zależności i rytuały.
Wikingowie to jednak nie tylko zdobywcy, wojownicy i konstruktorzy, a odkrycia obejmują nie tylko łodzie, broń czy miejsca pochówku. Sporo powiedzą nam o nich również wikińskie domy. Okazuje się bowiem, że nie były to apolityczne i neutralne przestrzenie kojarzone z rodzinną harmonią. Bynajmniej, a to m.in. dlatego, że wiązały się z hierarchią i… światem zmarłych.

Dosłownie „pełna chata”

Nowe fale badań życia społecznego wikingów na podstawie pozostałości ich gospodarstw (tzw. długich domów, langhús) każą spojrzeć na przestrzeń mieszkalną z innej perspektywy, niż sugerują tradycyjne narracje, twierdzi badaczka Marianne Hem Eriksen. Chodzi m.in. o to, że strukturę wikińskich rodzin trudno porównać ze współczesnymi zachodnimi modelami. Domy wikingów generowały kontrasty między właścicielami, wolnymi ludźmi i niewolnikami.
W największych wikińskich gospodarstwach domowych pod jednym dachem mogło prawdopodobnie mieszkać od dziesięciu do dwudziestu osób. Dom składał się wówczas nie tylko z kilku par małżeńskich (przy czym jeden członek każdej pary zwykle był spokrewniony z jednym członkiem każdej innej pary) i ich dzieci, lecz także konkubin, podwładnych, parobków, wojowników, zwierząt, wędrownych robotników i gości.
Pogańska religia nordycka nauczała, że ​​z nielicznymi wyjątkami umarli nigdzie nie „odchodzą” i nie byli oni grzebani jedynie w grobach czy na statkach.

Pogańska religia nordycka nauczała, że ​​z nielicznymi wyjątkami umarli nigdzie nie „odchodzą” i nie byli oni grzebani jedynie w grobach czy na statkach. stock.adobe.com/licencja standardowo

Powiększanie rodziny jak czysty biznes

W epoce wikingów często zdarzało się, że rodzina oddawała jedno ze swoich dzieci innej, zazwyczaj w ramach więzi społecznej, lub wręcz umowy prawnej czy sojuszu. Rodzice zastępczy otrzymywali zasiłek lub wsparcie od rodziców biologicznych. W dobie dużej śmiertelności niemowląt przekazywanie potomka na wychowanie rodzinom zastępczym było szansą na rozwój i spełnienie się w roli opiekunów dla bezdzietnych par.
Chociaż uczucia mężczyzn i kobiet oczywiście odgrywały rolę, wikińskie małżeństwa traktowano jak układ biznesowy między rodzinami panny młodej i pana młodego. W wielu przypadkach były aranżowane w celu zbudowania sojuszu między rodzinami, których majątek był dzielony między członków kolejnego pokolenia. Pan młody płacił cenę panny młodej (mundr) rodzinie kobiety, a ona wnosiła majątek do małżeństwa jako posag. „Zaloty” musiał zainicjować przyszły małżonek, a zgodę wyrazić ojciec wybranki. Nie zawsze kandydat na zięcia spotykał się z aprobatą, a to kończyło się niekiedy nie tylko nieudanymi oświadczynami i znieważeniem rodzin, bo zdarzały się także krwawe zemsty.
Jeśli małżeństwo się nie układało, każda ze stron mogła łatwo uzyskać rozwód. Bywało, że kobieta wychodziła za mąż kilka razy. We wcześniejszej części ery nordyckiej rozwód był dokonywany przez którąkolwiek ze stron deklarujących rozwód w obecności świadków. Należało jednak, co jasne, wyprostować kwestie finansowe.

Niewolnicy mieszkali w oborze

W małej społeczności długich domów nie tylko codzienne zadania ich poszczególnych członków plasowały ich w konkretnych punktach hierarchii. Sama architektura także wyznaczała pomiędzy grupami pewne progi.
Wikingowie w Skandynawii i poza nią przez większość epoki mieli trójstopniową strukturę społeczną: zniewolonych ludzi (thrall), chłopów (karl) i elit (jarl lub earl). Rodzinom wikingów niewolnictwo nie było również obce. Populacja niewolników nie miała żadnych praw: ich dzieci należały do ​​przywódców gospodarstwa domowego, zabicie niewolnika nie uchodziło za przestępstwo, mogli być też wykorzystywani seksualnie przez swoich właścicieli i często sprzedawani jako forma waluty podczas transakcji handlowych.
Niewolnikiem zostawało się z urodzenia, w wyniku schwytania na wojnie lub utraty bogactwa, bez którego zasadniczo trudno było sobie radzić. Także oni mieszkali z „rodziną” w wikińskich długich domach. Badacze twierdzą, że lokowano ich w dodatkowym pomieszczeniu z paleniskiem na końcu przestrzeni mieszkalnej, należącym do zwierząt (byre, dzisiejsze znaczenie z norweskiego: stodoła).
W największych wikińskich gospodarstwach domowych pod jednym dachem mogło prawdopodobnie mieszkać od dziesięciu do dwudziestu osób.

W największych wikińskich gospodarstwach domowych pod jednym dachem mogło prawdopodobnie mieszkać od dziesięciu do dwudziestu osób. stock.adobe.com/licencja standardowa

Sfery żywych i umarłych łączyły się przez… drzwi?

Pogańska religia nordycka nauczała, że ​​z nielicznymi wyjątkami umarli nigdzie nie „odchodzą” i nie byli oni grzebani jedynie w grobach czy na statkach. Czego dowiodły materiały archeologiczne, wikińskie domy „zamieszkiwali” zatem nie tylko żywi ludzie. Zmarli byli obecni w domach wikingów chociażby dlatego, że w pierwszym tysiącleciu ludzkie szczątki czasami osadzano w konstrukcji budynku (w tym niemowlęta chowane w paleniskach i dołkach po słupach). Jak pisze Eriksen, zmarłe dzieci i przodkowie mogli pomóc chronić dom. Pewne źródła sugerują również, jeśli zmarli staną się wrogo nastawieni, mogą zagrozić gospodarstwu domowemu – a więc warto było mieć na oku próg do ich świata.
Różne części domu prawdopodobnie traktowano jako punkty styku sfer żywych i umarłych, a być może także między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, do których wybrani domownicy mogli „zaglądać” i kontaktować się z nieżyjącymi. Za takie portale mogły uchodzić na przykład framugi drzwi, futryny, progi itp.
Archeolodzy znajdują również przedmioty – takie jak garnki, noże i żelazne pierścienie – zakopane w drzwiach lub w ich pobliżu. Deponowanie podobnych artefaktów także mogło mieć za zadanie stworzyć barierę ochronną dla domu, zauważa badaczka.
Domy wikingów były przestrzeniami polityki, społeczności i rytuałów, które wpływały na ich rozumienie rzeczywistości, zakotwiczone w codziennych doświadczeniach z domu od dzieciństwa. Według Eriksen miało to odzwierciedlenie w sposobie, w jaki wikingowie angażowali się w świat: poprzez handel, osadnictwo i najazdy.
Źródła: theconversation.com, thoughtco.com, hurstwic.org, historyonthenet.com, history.com
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok