Pocztówka z Ålesund wykorzystująca zdjęcie lotnicze.
wyd. Harstad
Coraz rzadziej po nie sięgamy, coraz mniej się nimi przejmujemy. Odchodzą w przeszłość. Może jeszcze z wakacji, może jeszcze na święta… czasem się jeszcze wyśle jakąś pocztówkę. Na te powoli przekształcające się w relikt przedinternetowego świata przedmioty warto spojrzeć uważniej. Może te współczesne kiedyś powiedzą komuś coś o przeszłości? Tak, jak o przeszłości opowiadają już dziś stare norweskie pocztówki…
Norwegia z jej surowymi, oszałamiającymi majestatycznością krajobrazami aż prosi się o wstęp na pocztówkę. Jej turystyczna atrakcyjność bywała przedstawiana przewrotnie. Gdy, przeglądając książkę Norske postkort. Kulturhistorie og samleobjekter patrzę na chociażby dwie poniższe pocztówki, czuję, że mimo wszystko wolałabym te miejsca podziwiać… na pocztówce właśnie. Obejrzeć te sceny? Bardzo chętnie. Ale uczestniczyć w nich? Przeżywać je? Dajmy na to – brnąć zimą przez zaspy…
Pocztówka autorstwa Carla Normanna, fotografa i fana motoryzacji.
lub latem nocować pod niebem, gdzie jedyne, wątłe światełko zapewnia oświetlenie samotnego namiotu?
Jezioro Gjende, połowa lat 50., pocztówka wydana przez założoną w 1899 roku firmę Mittet, najbardziej produktywnego spośród norweskich wydawców widokówek.
Uradowani, że oglądanie nie grozi odmrożeniami ani spotkaniami z dzikimi zwierzętami zainteresowanymi wątłym światełkiem latarek udajmy się w podróż w przeszłość.
Drewno, kamień i stal
Dzięki pocztówkom możemy zobaczyć nie tylko przyrodę, ale też to, jak dawniej wyglądały norweskie miasta i wsie.
Poniżej widzimy na przykład z lotu ptaka Ålesund pod koniec lat 20. ubiegłego wieku. Zabudowa jest mniej gęsta niż obecnie, ale zdecydowanie gęstsza niż niespełna dwie dekady wcześniej, w początkach XX wieku. Patrzymy bowiem już na efekt odbudowy po jednym z największych pożarów w dziejach Norwegii, do którego doszło w roku 1904. Odbudowa w stylu art nouveau sprawiła, że Ålesund do dziś wygląda jak na Norwegię dość nietypowo.
Pocztówka z Ålesund wykorzystująca zdjęcie lotnicze.Źródło: wyd. Harstad
A to już Trondheim. Pocztówki często dokumentowały rozwój technologiczny. Ukazywały to, czym chciała chwalić się modernizująca się Norwegia – linie kolejowe, samoloty, okręty czy nawet, jak tu, tramwaje. Obecnie sieć tramwajowa w Trondheim jest najbardziej wysuniętą na północ siecią tramwajową na świecie. Pierwszy tramwaj elektryczny przejechał ulicami tego miasta w roku 1901. Tu widzimy świadectwo szybkiego wpisania się tramwajów w miejski krajobraz Trondheim, pochodzące z roku 1911:
Tramwaj w Trondheim.Wyd. H. Werner’s Kunstforlag
Oczywiście na pocztówki trafiały nie tylko największe miasta, lecz także małe miasteczka lub nawet wsie.
Poniżej: Volda, okolice roku 1915. Nad miastem góruje wieża nieistniejącego już dziś, drewnianego kościoła. Po pożarze w 1929 roku postawiono na kamień, a nową świątynię zaprojektował twórca stołecznego ratusza, Arnstein Arneberg. Która ładniejsza? Można porównać samemu
tutaj.
Krajobraz z kościołem w Volden.
A tu już perła natury widziana od strony rybackich chatek, Lofoty, okolice roku 1910:
Svolvaer, Lofoten.Wyd. Mittet
Bohaterstwo i śnieg
Czym jeszcze przed stu laty chciała pysznić się Norwegia? Chociażby osiągnięciami nieustraszonych polarników, Fridtjofa Nansena i Roalda Amundsena.
Wyprodukowano na przykład taką widokówkę, przedstawiającą wypłynięcie statku Fram w 1896 roku. Fram zbudowano cztery lata wcześniej na zamówienie Nansena. Statek skonstruowano tak, by przetrwał wmarznięcie w lód i dłuższe dryfowanie w ekstremalnych, mroźnych warunkach:
Wypłynięcie statku Fram w 1896 roku.
A to już kolejny norweski bohater narodowy zadomowiony w masowej wyobraźni, Roald Amundsen. Widzimy go na pocztówce powstałej około roku 1912, a więc niedługo do dotarciu przez słynnego norweskiego polarnika do bieguna południowego. Amundsen dokonał tego w grudniu 1911 roku jako pierwszy człowiek na świecie. Ekspedycja ta odbyła się na statku Fram, użyczonym Amundsenowi przez Nansena. Widokówka powstała więc w epoce triumfu tego podróżnika.
Roald Amundsen na pocztówce.rys. Andreas Bloch, wyd. Mittet
Nie samymi zwycięstwami jednak człowiek żyje. Poniżej widzimy jeden z dwóch samolotów, z pomocą których Amundsen chciał w 1925 roku dotrzeć na biegun północny. Nie udało się (a przynajmniej – nie tym razem… Uda mu się rok później, ale na pokładzie maszyny innego rodzaju, mianowicie sterowca). Obie załogi dotarły jedynie do punktu położonego około 250 kilometrów od bieguna. Jeden z samolotów, bliźniaczy do ukazanego poniżej N24, nie przetrwał tej ekspedycji.
Samolot N25 nad Norwegią.wyd. Mittet, 1925 r.
Wówczas nikomu nic się nie stało, skończyło się na strachu. Tragedią zakończyła się za to ostatnia podróż Amundsena. Był to rok 1928. Polarnik zaginął, lecąc z misją ratunkową, chcąc ocalić życie innego polarnika. Zwłok Amundsena ani większości wraku nie odnaleziono.
Pod flagą
Nieprzypadkowo na pocztówkach przedstawiających Nansena czy Amundsena pojawiają się norweskie flagi. Pocztówki mogą służyć jako narzędzie wzmacniające tożsamość narodową. Nieprzypadkowo od flag zaroiło się na widokówkach w momencie decydującym dla przyszłości państwa – w 1905 roku, gdy rozpadła się unia ze Szwecją, a Norwegia stała się w pełni niepodległym państwem.
W końcu unię udało się rozwiązać pokojowo (co ciekawe, poza negocjacjami między oboma państwami współdecydowali o tym zwykli norwescy obywatele - o rozpadzie unii oraz o wyborze nowego króla, duńskiego księcia Karola, który po wyborze przyjął miano Haakona VII, zadecydowano na drodze referendów), ale momentami napięcie było silne. Obie strony szykowały się do wojny.
Norweski lokal wyborczy w 1905 roku.
Tak prezentował się jeden z lokali wyborczych w czasie referendum w sprawie końca unii. Nastroje społeczne wydają się tu jasne – powiewają norweskie flagi, a na budynku widnieje napis “Norwegia jest nasza”.
Gotowość do walki zbrojnej prezentowała natomiast straż graniczna, czego również nie omieszkano upamiętnić od razu na pocztówce:
Norweska straż graniczna w 1905 roku.wyd. John Fredrikson Bog & Kunstforlag
Do wojny między Norwegią a Szwecją nie doszło. Obrazki na pocztówkach mogły prezentować optymizm młodego państwa, relacjonować kolejne momenty z życia nowej monarchii, współtworząc jej popularność i wzmacniając poparcie społeczne dla jej istnienia. Robiono to gorliwie od samego początku. Dokumentowano wszystko niemal od pierwszej chwili. Tu przyszła para królewska opuszcza Kopenhagę, by przybyć do Norwegii:
Przyszła norweska para królewska opuszcza Kopenhagę na statku.wyd. Carl Stenders Forlag
W ciągu kolejnych lat upamiętniano kolejne radosne wydarzenia, choćby koronację króla Haakona VII i królowej Maud w Trondheim.
Później jednak przyszedł mroczny czas – II wojna światowa. W Norwegii ukazywały się wówczas liczne pocztówki propagandowe wspierające pronazistowską partię Nasjonal Samling i jej lidera, Vidkuna Quislinga. Ale norweska monarchia nie dała za wygraną. Niech świadczy o tym pocztówka z młodym Haraldem w mundurze (oczywiście książę nie brał udziału w walkach). Pocztówka weszła do obiegu już po wojnie, prawdopodobnie przed Bożym Narodzeniem 1945, ale to wymowne zdjęcie zrobiono wcześniej, w roku 1943.
Książę Harald w mundurze.wyd. Mittet
Na szczęście wojna nie trwała wiecznie, a młody Harald mógł w końcu przedzierzgnąć się w ucznia, zwykłego norweskiego chłopca. No, może prawie zwykłego... Tak to przynajmniej próbowało to pokazywać to dość egalitarne przecież społeczeństwo na pocztówkach:
Książę Harald w czasach szkolnych.wyd. Mittet
Historia toczy się dalej. Również dziś można znaleźć dość aktualne pocztówkowe portrety króla Haralda. Czy pojawią się kolejne - z jego następcami? To już zupełnie inna kwestia, kwestia przyszłości, wykraczająca poza niniejszą, kończącą się w tym miejscu, opowieść o historii.
Źródła: Ivar Ulvestad, Norske postkort. Kulturhistorie og samleobjekter, MojaNorwegia.pl