Odgrzebuję ten temat, ponieważ właśnie obejrzałam film dokumentalny o brytyjskich dzieciach uprawiających boks tajski... Takie maluchy 7-9 lat... Wygląda to mniej więcej tak, że rodzice pełni jakiegoś chorego entuzjazmu patrzą, a wręcz zmuszają swoje dzieci do okładania się pięściami, kopania swojego przeciwnika, szarpania i przewracania. Malutka dziewczynka zmuszona przez oboje swoich rodziców czeka, aż matka nałoży jej makijaż, różowy strój, ma zakaz płakania, aby się nie rozmazało, wkładana jest na ring, bo sama nie chce na niego wejść, po czym jej matka krzyczy: lej ją, kopnij ją, mocniej, w głowę...Te dzieci zdobywają puchary, pasy. Sport ten jest agresywny, a rywalizacja, a zwłaszcza podejście rodziców chore. Pewnie są tam jakieś zasady, ale ja ich nie widzę. Nie warto nawet zastanawiać się, jak wpływa takie wyzwalanie agresji na dzieci, które są jeszcze tak słabo rozwinięte umysłowo...
Zastanawiam się tylko, jak porównać chłopca, który perfekcyjnie śpiewa piękną piosenkę z dziećmi z filmu, a raczej jak porównać rodziców jednych i drugich? Tyle niepochlebnych opinii napisano powyżej. A tak naprawdę mam wrażenie, że ten chłopiec, a raczej jego rodzice, to pikuś. Gdzie przebiega linia? Gdzie byliby ludzie, którzy osiągnęli w życiu tak wiele, sportowcy, muzycy, gdyby ktoś w dzieciństwie ich gdzieś nie zapisał, na początku na pewno przymusił, bo rzadko można spotkać dobrą wolę u 4-5 latka na wielogodzinne treningi. Czy ten chłopiec z piosenki jest nieszczęśliwy, czy może dobrze zagrał swoją rolę? Czy został zmuszony, czy sprawiło mu to przyjemność? Czy będzie swoim rodzicom wdzięczny, że nie zarabia na życie łopatą, czy resztę swojego życia spędzi na kozetce u psychoanalityka? Kto to wie? Czy dlatego wszystkiego mam zgubić gdzieś przekaz tej piosenki? Nie!
Odnosząc się do innego wątku moje miliony kabelków w mózgu robi teraz bzyt bzyt bzyt. Wszystko się zazębia. Czy jestem złą matką, bo odkryłam talent mojego dziecka i chcę, żeby go rozwijał, czy zakopując ten talent nie sprawdzam się jako matka? Czy w jednym i drugim przypadku jakaś państwowa instytucja ma prawo przyjść i powiedzieć mi: Jesteś beee, bo go zmuszasz, albo jesteś beeee, bo go zaniedbujesz? Czy mogą zabrać mi dzieci, bo okazuję im czułość, a według nich na pewno wykorzystuję seksualnie, czy przyjdą i powiedzą, że nie okazuję czułości, więc znaczy, że nie kocham... Co z moim matczynym instynktem? Przecież gdzieś tam wiem, co jest dla niech dobre... Ale przecież inni wiedzą lepiej. Dlaczego według niektórych matka, która poświęca siebie, szansę rozwoju, może kariery, a na pewno niezależność finansową jest coraz częściej, a zwłaszcza w Norwegii postrzegana coraz gorzej, a matka oddająca 6-8 mies dziecko do przedszkola usprawiedliwiona? Na ile obcokrajowcy powinni się dopasowywać do zwyczajów kraju, w którym mieszkają? Dlaczego, jako Polka z Unii Europejskiej nie mogę walczyć o prawo do darmowego języka w ramach tego, że chcę być dobrym, pomocnym rodzicem, za którego moje dziecko się nie wstydzi i który funkcjonuje w pełni w tutejszym społeczeństwie? Jak pogodzić obowiązek posłania dziecka do szkoły z tym, że nie mogę temu dziecku pomóc i coraz częściej go nie rozumiem?
Pomieszałam tu wiele wątków, ale to te poplątane kabelki w moim mózgu...A może depresja wiosenna? Powiedziałam: depresja, UWAGA to choroba psychiczna, a psychicznie chorej matce mogą odebrać dzieci......Jak nie zwariować???????????????????????????????????????????
Zastanawiam się tylko, jak porównać chłopca, który perfekcyjnie śpiewa piękną piosenkę z dziećmi z filmu, a raczej jak porównać rodziców jednych i drugich? Tyle niepochlebnych opinii napisano powyżej. A tak naprawdę mam wrażenie, że ten chłopiec, a raczej jego rodzice, to pikuś. Gdzie przebiega linia? Gdzie byliby ludzie, którzy osiągnęli w życiu tak wiele, sportowcy, muzycy, gdyby ktoś w dzieciństwie ich gdzieś nie zapisał, na początku na pewno przymusił, bo rzadko można spotkać dobrą wolę u 4-5 latka na wielogodzinne treningi. Czy ten chłopiec z piosenki jest nieszczęśliwy, czy może dobrze zagrał swoją rolę? Czy został zmuszony, czy sprawiło mu to przyjemność? Czy będzie swoim rodzicom wdzięczny, że nie zarabia na życie łopatą, czy resztę swojego życia spędzi na kozetce u psychoanalityka? Kto to wie? Czy dlatego wszystkiego mam zgubić gdzieś przekaz tej piosenki? Nie!
Odnosząc się do innego wątku moje miliony kabelków w mózgu robi teraz bzyt bzyt bzyt. Wszystko się zazębia. Czy jestem złą matką, bo odkryłam talent mojego dziecka i chcę, żeby go rozwijał, czy zakopując ten talent nie sprawdzam się jako matka? Czy w jednym i drugim przypadku jakaś państwowa instytucja ma prawo przyjść i powiedzieć mi: Jesteś beee, bo go zmuszasz, albo jesteś beeee, bo go zaniedbujesz? Czy mogą zabrać mi dzieci, bo okazuję im czułość, a według nich na pewno wykorzystuję seksualnie, czy przyjdą i powiedzą, że nie okazuję czułości, więc znaczy, że nie kocham... Co z moim matczynym instynktem? Przecież gdzieś tam wiem, co jest dla niech dobre... Ale przecież inni wiedzą lepiej. Dlaczego według niektórych matka, która poświęca siebie, szansę rozwoju, może kariery, a na pewno niezależność finansową jest coraz częściej, a zwłaszcza w Norwegii postrzegana coraz gorzej, a matka oddająca 6-8 mies dziecko do przedszkola usprawiedliwiona? Na ile obcokrajowcy powinni się dopasowywać do zwyczajów kraju, w którym mieszkają? Dlaczego, jako Polka z Unii Europejskiej nie mogę walczyć o prawo do darmowego języka w ramach tego, że chcę być dobrym, pomocnym rodzicem, za którego moje dziecko się nie wstydzi i który funkcjonuje w pełni w tutejszym społeczeństwie? Jak pogodzić obowiązek posłania dziecka do szkoły z tym, że nie mogę temu dziecku pomóc i coraz częściej go nie rozumiem?
Pomieszałam tu wiele wątków, ale to te poplątane kabelki w moim mózgu...A może depresja wiosenna? Powiedziałam: depresja, UWAGA to choroba psychiczna, a psychicznie chorej matce mogą odebrać dzieci......Jak nie zwariować???????????????????????????????????????????