W pierwszym małpy nie widzę. Poza tym każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie. I nie twierdzę, że odbieranie ojcu prawa do widywania się z dziećmi jest w porządku. Wydaje mi się, że norweskie prawo pod tym względem jest troszkę lepiej sformuowane, a polskie wymaga dopracowania. W każdym razie, fajnie byłoby, gdyby, porównując Polskę i Norwegię, polscy ojcowie bardziej udzielali się w wychowywaniu dzieci, nie obarczając wszystkim matki, gdy rodzina jest pełna, a nie tylko upominali się o swoje prawa, gdy przed sądem trzeba się zmierzyć.
Żeby nie było, to sama coś o tym wiem. Mój mąż niespecjalnie wykazywał zainteresowanie synem, gdy byliśmy razem, za to gdy wytoczyłam mu sprawę rozwodową gotowy był na to, żeby dziecko mi odebrać!!! Ja walczyłam o to, aby mogół początkowo zabierać go co drugi weekend. Nie było między nami w tej kwestii porozumienia, bo on wyznawał zasadę: wszystko, albo nic. Na szczęście stał się "cud" i ciągle jesteśmy razem, a jakość naszych rodzinnych relacji uległa wielkiej przemianie.