Witam!
Ja mieszkam w Norwegii rok, przylecialam do meza z 4-letnia coreczka, pelna obaw ale i nadziei na lepszy byt. Na poczatku bylo mi bardzo ciezko. Nie znam jezyka, posluguje sie glownie angielskim co nie zawsze zdaje egzamin zwlaszcza w malej miejscowosci w ktorej mieszkamy. Dlugo tez czekalysmy z mala na norweskie nr personalne, a bez tego ani ona do przedszkola pojsc nie mogla ani ja do pracy. Ale zacisnelam zeby i teraz uklada sie nam ok. Co prawda malo mam znajomych ale wiem ze jak sie wezme pozadnie za nauke jezyka to kiedys to sie zmieni. Najwazniejsze ze mozemy byc wreszcie razem cala rodzina(po 4-letniej rozlace), oraz ze mala sobie doskonale radzi w przedszkolu. Na poczatku nie chciala zostawac przykro jej bylo ze nikt nie rozumie co mowi i dzieci jej unikaly, ale teraz "snaka" tak ze nikt by sie nie polapal ze nie jest rodowita norwezka. Co do mnie to dostalam fajna prace i przekonalam sie ze z nieznajomoscia norweskiego mozna pracowac w wielu zawodach nie tylko sprzatac, ale trzeba miec odwage siegnac wyzej. Pozdrawiam i zycze wszystkim "poczatkujacym" duzo cierpliwosci i odwagi