Przyjeżdżając do Norwegii w 2011 r., oboje z dziewczyną mieliśmy skończone dwa różne kierunki studiów. Przez pierwsze 3 lata pracowałem jako sprzątacz a po zdaniu Bergentestu udało mi się znaleźć pracę w Posten. Jednak to była granica, której się nie dało przekroczyć. Dziewczyna cały czas sprzątała. Nawet żeby dostać to sprzątanie, to oboje szukaliśmy naszej pierwszej pracy przez 3 miesiące totalnie spłukani.
W końcu po 8 latach uznaliśmy, że to nie ma sensu, że wiedza nam zanika a te wszystkie lata nieprzespanych nocy spędzonych na zakuwaniu na studiach zaraz będzie można wyrzucić do kosza, jeśli czegoś nie zmienimy. Więc spakowaliśmy się i wróciliśy do Polski. W ciągu 2 tygodni oboje znaleźliśmy pracę na uniwersytecie, a kiedy uznaliśmy że płaca uczelniana nam nie wystarcza, w ciągu kilku dni znaleźliśmy nową pracę w dużej, międzynarodowej korporacji, gdzie się rozwijamy do teraz.
Nie planowaliśmy wracać do Polski, ale w pewnym sensie Norwegia nas sama wygoniła, za co mam do niej żal, bo jest to mimo wszystko wspaniały kraj, pod wielowa względami dużo lepszy niż nasz. Jednak dopóki Norwedzy nie zrozumieją, że możemy i chcemy mieć wkład w rozwój każdego sektora ich gospodarki, nie tylko jako niewolnicy do najcięższych prac budowlanych, których oni sami nawet nie myślą się tknąć, dopóty ludzie będą wracać rozczarowani do swoich krajów.