Norwegowie, którzy dziś oburzają się, iż w "Brennpunkt" postawiono za ostre tezy, często sami korzystają z usług świadczonych "na czarno" przez polskich pracowników. Czy kiedy dom sprząta im Basia, a Marek maluje garaż, to zastanawiają się, jak to możliwe, że ich usługi są tańsze niż legalnych firm? Czy zachodzą w głowę, w jakich warunkach ci pracownicy mieszkają, ile zarabiają na godzinę i co z nimi będzie, jeśli na przykład ulegną wypadkowi przy pracy? Bo prawda jest taka, że skończyliby tak samo, jak bohater reportażu, czyli na głodowym zasiłku socjalnym w Polsce.
Przykra sprawa i zal czlowiekowi ludzi co stracili zycie, zdrowie i wszystko co zarobili w pozarze.
Ale jedna sprawa ciagle powtarza sie w takich sytuacjach - praca na czarno.
Dlaczego te wszystkie Basie i Marki zgadzaja sie pracowac na czarno.
Czasami nawet nie tylko sie zgadzaja lecz wrecz sami sie o to pytaja, choc maja mozliwosc pracowania legalnie - bo akurat z tym spotkalam sie remontujac swoj dom. Przychodzi firma (polska) i jeszcze pracy nie dostala, a juz mowi, ze oni to zrobia, ale na czarno.
Wiem, zaraz ktos odpowie, ze nie maja wyboru, ze jak oni nie zrobia na czarno, to inni zrobia na czarno, itp. Ale nawet jak wybor jest, to niektorzy i tak chca na czarno. A pozniej placz, ze mala emerytura, lub nawet jej calkowity brak.