prestissimo napisał:
wrzeszczot napisał:
My, urodzeni w latach 60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych, na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi.
Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.
Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Łezka się w oku kręci…
marucha.wordpress.com/2015/03/12/a-nam-s...iego-nam-zabraniaja/
Blad ekstrapolacji, ktory zaklada, ze przyszlosc jest zwielokrotniona wersja przeszlosci. To co dla nas, ktorzy doswiadczyli tamtych czasow wydaje sie fascynujace, niekoniecznie takie jest dla naszych dzieci.
Rozmawialem o tym z corkami, opisywalem im rzeczywistosc i procz lekiego zaciekawienia stwierdzily, ze one wola tak jak jest teraz.
Taka dziwna supozycja, ze to co nas rozweselalo i bylo dla nas dobre bedzie takie dla naszych dzieci jest nieuzasadniona. Oni maja swoj swiat i co innego jest dla nich wazne. Wejda w nasze buty za jakies 20 lat. gdy to samo beda tlumaczyc swoim.
I dlaczego np lekcje baletu mają być gorsze od robienia wymyków na trzepaku? Albo co to za różnica że kiedyś nieznośnego dzieciaka zwało się nieznośnym a teraz adehadowcem? Jest tak samo nieznośny ale może rodzic posiadając wiedzę na temat tego typu zaburzeń może coś zdziałać inaczej niż dając setnego klapa w dupę i licząc kolejny swój siwy włos?
Wystarczy tylko odpowiednio z tej wiedzy do której masz nieograniczony dostęp w sekundę korzystać.
Ja widzę jedną zasadniczą różnicę. Dziś muszę poświęcić więcej czasu mojemu dziecku niż moi rodzice kiedyś mi. Ja dzieci uczę tych rzeczy których mnie uczyli np na biwakach harcerskich. A takich przykładów jest sto. Słowem wtedy znikaliśmy na podwórku, dziś trzeba z dziećmi spędzać czas a to niektórych którzy z takimi pretensjami porównują "czasy" przerasta.
wrzeszczot napisał:
My, urodzeni w latach 60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych, na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi.
Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.
Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Łezka się w oku kręci…
marucha.wordpress.com/2015/03/12/a-nam-s...iego-nam-zabraniaja/
Blad ekstrapolacji, ktory zaklada, ze przyszlosc jest zwielokrotniona wersja przeszlosci. To co dla nas, ktorzy doswiadczyli tamtych czasow wydaje sie fascynujace, niekoniecznie takie jest dla naszych dzieci.
Rozmawialem o tym z corkami, opisywalem im rzeczywistosc i procz lekiego zaciekawienia stwierdzily, ze one wola tak jak jest teraz.
Taka dziwna supozycja, ze to co nas rozweselalo i bylo dla nas dobre bedzie takie dla naszych dzieci jest nieuzasadniona. Oni maja swoj swiat i co innego jest dla nich wazne. Wejda w nasze buty za jakies 20 lat. gdy to samo beda tlumaczyc swoim.
I dlaczego np lekcje baletu mają być gorsze od robienia wymyków na trzepaku? Albo co to za różnica że kiedyś nieznośnego dzieciaka zwało się nieznośnym a teraz adehadowcem? Jest tak samo nieznośny ale może rodzic posiadając wiedzę na temat tego typu zaburzeń może coś zdziałać inaczej niż dając setnego klapa w dupę i licząc kolejny swój siwy włos?
Wystarczy tylko odpowiednio z tej wiedzy do której masz nieograniczony dostęp w sekundę korzystać.
Ja widzę jedną zasadniczą różnicę. Dziś muszę poświęcić więcej czasu mojemu dziecku niż moi rodzice kiedyś mi. Ja dzieci uczę tych rzeczy których mnie uczyli np na biwakach harcerskich. A takich przykładów jest sto. Słowem wtedy znikaliśmy na podwórku, dziś trzeba z dziećmi spędzać czas a to niektórych którzy z takimi pretensjami porównują "czasy" przerasta.