Polityk Fremskrittpariet, Christian Tybring-Gjedde jest moim zdaniem osobą psychicznie rozchwianą, lub zatwardziałym przestępcą i działającym z rozmysłem i planowo bestialskim krzywdzicielem dzieci. Pan polityk uważa, iż: "Najgorszą rzeczą, jaką można zrobić swojemu dziecku, to odcięcie go od ojczystego języka". Zaraz potem mówi: "Imigranci muszą mówić w domu po norwesku". To jest ewidentnie sprawa dla Barnevernet, która powinna skierować sprawę na policję. Christian Tybring-Gjedde wykorzystuje swoje stanowisko służbowe, aby nakłonić imigrantów do tego by krzywdzili swe dzieci w najbardziej bestialski z możliwych sposobów... W świetle jego wypowiedzi poza sporem pozostaje fakt, iż jest to działanie w pełni świadome, celowe i zaplanowane.
A teraz na poważnie: ludzie, spoko, każdy naród ma jakiegoś takiego jakby to nazwać... No inaczej. My mamy naszego niezapomnianego Kononowicza, który "złodziejstwo zlikwiduje, bandyctwo zlikwiduje, wszystko zlikwiduje"... Mamy (czy może bogu dzięki mieliśmy) posła Burdzińskiego... Mieliśmy nawet Rzecznika Praw Dziecka któremu nie podobały się teletubisie, a Żwirka i Muchomorka okrzyknął parą wiecznie naćpanych gejów. A Norwegowie mają Christiana Tybring-Gjedde. I tak należy go postrzegać, a w razie spotkania nie drażnić, nie dokarmiać, ani nie pokazywać lusterek.