Oj tak,nie łatwo w tej chwili o dobrego obrońcę. W ostatnich dniach przekonał się o tym
nasz dzielny Józef Bąk herbu Ambergold. Rozmowy kontrolowane ,w jakie wdał się
sędzia, o bardzo zasłużonym dla resortu bezpieczeństwa nazwisku,sprawiły, że całe
środowisko prawnicze na dźwięk telefonu reaguje jednym zdaniem :
„Nie ma mnie dla nikogo”
Jedynym odważnym adwokatem,który odebrał telefon ,był siedzący
w worze na dnie jeziora ,straszny Roman ,oszołom i faszysta-wszechpolak,
postrach dziatwy szkolnej (która zresztą go tam wrzuciła).
W myśl zasady na bezrybiu i rak ryba ,czym prędzej ,niemałym nakładem sił
i środków ,wyłowiono Romana,oczyszczono z wodorostów i pijawek i rzucono
w sam środek ciężkiego boju ,o odzyskanie dobrego imienia Józefa i honor jego
rodziny ,która już od dłuższego czasu plasuje się w pierwszej lidze rodzin polskich
(nie mylić z Ligą Polskich Rodzin).
I jak tu nie zadumać się nad historią,która toczy się kołem. Człowiek,którego
obecność w rządzie J.Kaczyńskiego sprawiała ,że przez dwa lata cała medialna
Polska drżała każdego dnia o losy kraju,a co wrażliwsi redaktorzy tvn24 doznawali
spazmów i omdleń na sam dźwięk nazwiska Giertych,będzie osłaniał własną piersią
niewinną premierowską latorośl.
I może tylko szkoda ,że nie ma już wśród nas bohaterów seksafery,
usamobójstwionego Lepera i Łyżwińskiego,bo salon głodny jest autorytetów
moralnych ,na których może się powoływać,usprawiedliwiając kolejne afery
gnijącego państwa.