Nareszcie zakończył się dzień nad morzem, przelatujące nisko pelikany delikatnie zes/rały się w locie klecząc wielkimi dziobami misternie jakby ktoś gwoździe przybijał do trumny . Zapadła nagle cisza i tylko wiatr od pól przywiał woń świeżo wywiezionej gnojowicy , wziąłem kamień do ręki i cisnąłem nim w stronę morza ,poleciało kilka kaczek na wodzie , a ja stałem i patrzyłem licząc ile kaczek zrobiłem na szklanym nurcie morskiej wody , chwilę później stwierdziłem że było aż 2 kaczki , poczułem się lepiej niż poprzednio ponieważ ostatnio zrobiłem tylko jedną kaczkę . Pomyślałem ile radości dostarczył mi ten kamień , a był niewielki , nie większy niż bobek barani który się szkli świeżo na rosie o poranku . Byłem z siebie dumny, wręcz emanowałem energią , ale czas było wrócić do domu , robiło się już ciemno i chłodno . Wiatr zaczął być coraz silniejszy i zerwał ze mnie ubranie , nagle poczułem się zupełnie bezradny, mały i nagi . W końcu nadleciały czaple , było ich tysiące , a w locie puszczały tysiące kup które opadały na moje nagie ciało , w końcu pomyślałem że trzeba już iść i wziąć prysznic , ponieważ śmierdziałem zewsząd ptasim pomiotem --- a wiatr zdzierał ze mnie tą woń i rozsiewał dookoła ....
13 Lat, 8 Miesięcy temu