U nas w Buskerud jest takie coś jak Baluba, ale nazywa się Lekeland. Ze zdjęć wnioskuję, że wygląda tak samo, albo prawie tak samo. Napiszę ci jak to u nas wygląda. Płacisz bilet wstępu za dziecko oraz mniejszą kwotę za rodzica. Masz nieograniczony czas zabawy, oczywiście tego samego dnia. Z dzieckiem musisz zostać, chyba że ma więcej niż 16 lat. Dodatkowe koszty w środku dotyczą tylko jedzenia i napojów. Dzieciaki szaleją, generalnie nie ma większych zasad, więc maluch muszą być pilnowane, aby ich nie stratowano. Najspokojniej i najciszej jest przed południem w ciągu tygodnia, weekend to masakra. Odbywają się tam też imprezy urodzinowe. Z doświadczenia wiem, że dzieciaki norweski są szalone i bywają nieobliczalne, a rodzice raczej nie reagują na ich złe zachowanie. Nie ma się co wściekać, że ktoś popchnął, przewrócił, bo to norma

Nie musisz też latać za maluchem i upominać: nie ruszaj, nie idź, nie dotykaj, uważaj. Luz blues! Nie czepiam się tego, bo mój syn jest już taki, jak te norweskie dzieciaki, większość życia spędził tutaj. Jelśli masz jakieś dodatkowe pytania to zadawaj, chyba że jesteście już po weekendowej wizycie w Baluba.