Między 35 a 49 proc. w stosunku do poziomu z roku 1990 – taki spadek emisji gazów cieplarnianych udało się uzyskać Danii, Szwecji, Finlandii.
stock.adobe.com/licencja standardowa
Skandynawowie często porównują swoje działania na tle innych państw nordyckich i tak było właśnie ostatnio w kwestii założeń na rzecz środowiska. W badaniu stwierdzono, że Norwegia zostaje w tyle za Szwecją i Danią, jeżeli chodzi o realizację celów klimatycznych. Kraj fiordów wyprzedzają pod tym względem również różne inne państwa Europy – i to już większy problem.
Na popularnonaukowym portalu forskning.no ukazał się niedawno bijący na alarm artykuł. Według niego Norwegia stoi w rozkroku. Z jednej strony chce być „eko”, na własne potrzeby korzysta głównie z energii wodnej i inwestuje w energetykę wiatrową. Jednak z drugiej strony daleko jej do rezygnacji z wydobywania ropy i gazu ziemnego. W grudniu pobito na przykład krajowy miesięczny rekord w pozyskiwaniu drugiego z tych surowców. Jak więc idzie Norwegii redukowanie emisji zanieczyszczeń powstających podczas spalania tak intensywnie wydobywanych przez norweski przemysł naftowy paliw kopalnych?
Między 35 a 49 proc. w stosunku do poziomu z roku 1990 – taki spadek emisji gazów cieplarnianych udało się uzyskać Danii, Szwecji, Finlandii, ale też Niemcom i Wielkiej Brytanii. Wynik Norwegii to natomiast 4,6 proc., a cel wszystkich tych państw do zrealizowania do 2030 roku – 55 proc.
Co się Norwegom wydaje
W wywiadzie dla forskning.no Elin Lerum Boasson, badaczka z Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu w Oslo, mówi: „Wielu w Norwegii uważa, że nikomu nie udaje się ograniczyć emisji”, jednak – jak wyjaśnia dalej naukowczyni – prawda jest taka, że spośród bogatych krajów wiele osiągnęło w tym zakresie spore sukcesy.
Dodajmy, że nie tylko bogate państwa potrafią to zrobić. Najwięcej udało się zdziałać krajom bałtyckim. Według danych z 2022 roku Estonia w stosunku do roku 1990 obniżyła emisję gazów cieplarnianych o 71,2 proc., Łotwa – o 59,6 proc., a Litwa o 57,8 proc.. Polska – która pozostaje jednym z większym emitentów tych substancji w UE – o 21 proc. Średnia dla Unii Europejskiej wynosiła zaś wtedy 34 proc..
W grudniu Norwegia pobiła krajowy miesięczny rekord w pozyskiwaniu gazu..Źródło: Fot. Pexels
Dlaczego w Norwegii nic podobnego się nie wydarzyło? Elin Lerum Boasson nie ma złudzeń. Uważa, że rozwiązanie tej zagadki jest banalnie proste. „Nie udało nam się, bo nie próbowaliśmy”, wyjaśnia.
Co ustalono w Kioto
Dlaczego jako punkt odniesienia pojawia się akurat rok 1990? Może nam się to kojarzyć z czasem chylenia się ku upadkowi ZSRR i całego bloku komunistycznego, a więc z punktem zwrotnym w światowej gospodarce. To dobre skojarzenie, jednak powód jest konkretniejszy: tę datę ustalono jako rok bazowy podczas tworzenia Protokołu z Kioto, traktatu międzynarodowego podpisanego w 1997 roku, w którym państwa-sygnatariusze zobowiązały się do zmniejszenia emisji o 5 proc. do roku 2012 (potem przedłużono deadline do 2020). Norwegia jest więc ze swoimi 4,6 proc. nie tylko w tyle za wieloma innymi krajami Europy, ale też nie realizuje wciąż tego, co wstępnie miała osiągnąć już dwanaście lat temu.
Usprawiedliwienie?
Jeśli chciałoby się wejść w rolę adwokata diabła i szukać argumentów na obronę kraju fiordów, wypadałoby na przykład zauważyć, że Dania mogła osiągnąć duży spadek emisji dzięki odejściu w ostatnich dekadach od węgla. Jeszcze nie tak dawno w Danii węgiel odpowiadał za 90 proc. produkowanej na wewnętrzny rynek energii, dziś jest to około 10 proc. Tymczasem Norwegia już w 1990 roku korzystała niemal wyłącznie z OZE, z „czystego” prądu z elektrowni wodnych. Nie mogła więc poprawić sobie statystyk przejściem na energię odnawialną. Już wtedy ją intensywnie użytkowała.
Jednak ani ten argument, ani fakt poszukiwań ulepszeń technicznych i entuzjastycznego podchodzenia do różnych przyjaznych środowisku wynalazków nie mogą być usprawiedliwieniem. Auta elektryczne (co do ekologiczności których można mieć pewne wątpliwości), instalacje wyposażone w technologię wychwytywania i składowania dwutlenku węgla czy badania pokładające nadzieję w wodorze jako surowcu energetycznym przyszłości – to wszystko nie wystarczy.
Na arenie międzynarodowej, w sferze dyplomacji, kraj fiordów odnosi sukcesy. Był jednym z podmiotów, który intensywnie pracował przy wynegocjowaniu Porozumień paryskich, wedle których świat ma dążyć do zatrzymania wzrostu średniej globalnej temperatury znacznie poniżej 2 °C, a docelowo poniżej 1,5 °C względem epoki przedprzemysłowej. Jednocześnie w praktyce Norwegia niewiele robi, by samodzielnie – spadkiem własnej emisji – przyczynić się do poprawy sytuacji. Buduje markę eko-prymusa, której postawy merytoryczne bywają zaskakująco wątłe. Norwegowie powinni zauważyć, że nie mają czystego sumienia. Plami je ropa.
Źródła: forskning.no, MojaNorwegia.pl, Świat OZE
Reklama
16-02-2024 17:44
9
0
Zgłoś