Kobieta jest prawniczką, nie wyklucza również, że będzie reprezentować samą siebie.
stock.adobe.com/standardowa/Stocksnapper
Norweska prawniczka być może będzie reprezentować samą siebie w pierwszym takim procesie w Norwegii. Kobieta po powrocie z zagranicy, mimo okazania służbom stosownych dokumentów, że jej podróż była konieczna, razem z mężem została skierowana na kwarantannę hotelową. Para postanowiła jednak odbyć izolację na swojej farmie, za co policja ukarała ich grzywną, której Norwegowie nie przyjęli.
Tak w dużym skrócie można opisać sytuację, do której doszło pod koniec marca na stołecznym lotnisku Gardermoen. O sprawie jako pierwszy poinformował serwis Dagbladet.
Podróż była niezbędna
68-letnia Marianne Øyen razem z mężem wracali z Wysp Kanaryjskich. Kobieta, jak twierdzi, musiała odbyć podróż, ponieważ woda zalała dopiero co kupione tam mieszkanie. Konieczne było więc spotkanie z deweloperem i oględziny szkód. Dodatkowo tamtejszy bank zablokował jej konto, musiała więc osobiście stawić się w placówce, by wyjaśnić sprawę.
Norwegowie już po wylądowaniu w kraju fiordów mieli przy sobie kilka dokumentów poświadczających istotę podróży. Prawniczka twierdzi jednak, że policja nie poświęciła odpowiednio dużo czasu, by je zweryfikować. Zamiast tego małżeństwo prosto z lotniska miało udać się na kwarantannę hotelową.
Nie ma mowy
Marianne i jej mąż odmówili pobytu w hotelu kwarantanny. Postanowili poddać się izolacji na swojej farmie, która - jak mówi kobieta - jest usytuowana na odludziu, w związku z czym czuje się tam o wiele bezpieczniej niż w przepełnionym hotelu. - Mieszkamy z mężem głęboko w lesie i nie widzimy tu żywej duszy. Za to osoby, które pojechały autobusem [do hotelu - przyp. red.], były w nim stłoczone niczym stado - komentuje swoją decyzję w rozmowe z Dagbladet.
Za odmowę udania się na hotelową kwarantannę policja wystawiła kobiecie i jej mężowi mandaty w wysokości 20 tys. koron, jednak ci ich nie przyjęli.
Komunikat wschodniego okręgu policji na temat zajścia:
Sąd ma podjąć decyzję
Øyen rozważa skierowanie sprawy do sądu. Jest prawniczką, nie wyklucza również, że będzie reprezentować samą siebie. - Jestem przekonana, że sąd podejmie właściwą decyzję - uważa. Norweżka dodaje, iż doskonale rozumie, że na lotnisku było wielu podróżnych, których musiały sprawdzić służby, mimo to poczuła się zignorowana. - Nie mogłam przedstawić stosownych dokumentów poświadczających powód wyjazdu. A skoro prawo jasno stwierdza, kiedy po takiej podróży można poddać się kwarantannie w domu, policja nie ma prawa mnie tak potraktować - podsumowuje na łamach norweskiego dziennika.
Co to znaczy niezbędna podróż?
Do sprawy odnosi się również przedstawicielka policji wschodniego okręgu, Ragnhild Aas. W rozmowie z dziennikarzem Dagbladet mówi, że dokonanie oceny, czy podróż jest konieczna, czy też nie, może być trudne. Dodaje, że przepisy nie precyzują listy wszystkich sytuacji, które można uznać za „konieczne”.
Zdjęcie zrobione przez dziennikarzy Dagbladet, ukazujące ucieczkę pary z lotniska:
Trudno przewidzieć wyrok sądu. Profesor prawa na Uniwersytecie w Oslo, Hans Petter Graver, uważa, że z jednej strony tzw. ustawa covidowa pozwala nakładać kary na osoby, które nie stosują się do przepisów w niej zawartych. Z drugiej Graver podnosi jednak kwestię praw człowieka, bowiem obecny system nie gwarantuje pewności ich przestrzegania - dał policji szerokie uprawnienia, jednak nie zapewnia możliwości kontrolowania decyzji służb, co może prowadzić do nadużyć.
16-04-2021 21:14
2
0
Zgłoś
13-04-2021 21:28
0
-2
Zgłoś
13-04-2021 21:27
0
-2
Zgłoś
12-04-2021 19:07
0
-4
Zgłoś
12-04-2021 13:59
0
-3
Zgłoś
12-04-2021 11:11
0
-5
Zgłoś
12-04-2021 09:45
0
-6
Zgłoś
11-04-2021 07:49
9
0
Zgłoś
10-04-2021 22:53
0
-5
Zgłoś
10-04-2021 20:50
81
0
Zgłoś