,,Emigracyjne lęki rodziców najsilniej odczuwają dzieci" [ROZMOWA]
– Polscy rodzice w Norwegii czują się niepewnie – uważa pedagog. fot. fotolia/royalty free
– Wciągnęło mnie to. Z czasem rozpoczęłam moją prywatna praktykę jako psychoterapeuta i teraz prowadzę terapię indywidualną i grupową dla osób, które szukają wsparcia na różnych etapach swojego życia. Pomyślałam też, że mogłabym również wspierać rodziców i wspólnie z nimi pracować nad tym, w czym jestem dobra, czyli kontaktem z dziećmi – opowiada Izabela Wójtowicz, która w Norwegii prowadzi specjalne kursy dotyczące budowania pozytywnej relacji z dzieckiem.
Izabela Wójtowicz: Dopiero odkrywam na dobre świat norweskiej Polonii, ale wiem jedno: polscy rodzice w Norwegii czują się niepewnie. Zastanawiają się, czy normy wychowania, które wyznawali dotąd, okażą się zadowalające i poprawne. Czy są dobrymi rodzicami. Czy niezbyt wiele zakazują dziecku. A może na zbyt wiele pozwalają? Czasami ulegają presji, kwestionują swój sposób rodzicielstwa.
Jaki jest efekt?
Dochodzi do tego, że przy liberalnych Norwegach nie chcą odmawiać dziecku ani zwracać mu uwagi. Polskich rodziców stresują z pozoru drobiazgi: jak właściwie ubrać dzieci, co powinno mieć w przedszkolu, czy z efektu zadowoleni są pracownicy. My, polscy rodzice, chcemy dobrze wypaść i jednocześnie pragniemy tego, co najlepsze dla swoich pociech. Jesteśmy bardzo opiekuńczy i zaangażowani. Czasami jednak pojawia się problem w komunikacji z Norwegami i nie mówię tu tylko o tej językowej.
Co masz na myśli?
W Norwegii wielu rzeczy nie mówi się wprost, dużo odbywa się pod kołderką delikatnych sugestii. Nikt nie powie „twoje dziecko musi mieć ze sobą to i to”. Usłyszymy raczej „dobrze byłoby gdyby…” albo „a może byłaby szansa….?”. To nieco komplikuje i utrudnia komunikację. Nie wiadomo, na ile priorytetowa jest dana sprawa. Czy faktycznie jest błahostką wynikającą z niezobowiązującej sugestii, czy raczej należy niezwłocznie się dostosować. Jakby tego było mało, Polacy czasami dopatrują się w tym dyskryminacji i biorą wszelkie nieporozumienia, także językowe, bardzo do siebie.
Kiedyś miałam do czynienia z kilkuletnią dziewczynką, która nie chciała uczyć się norweskiego. Gdy zapytałam ją w czym tkwi problem, okazało się, iż boi się, że zapomni polskiego i nie będzie mogła porozumieć się ze swoją rodziną.
Żyjemy w czasach ogromnej dziecięcej świadomości. Dzieci czują też strach rodziców – jeśli mama i tata zamiast myśleć: „świetnie, czeka nas pierwszy dzień w przedszkolu”, są przerażeni, malec będzie o tym wiedział. Bywa, że rodzice zamiast ułatwić dziecku start w nowym środowisku, podświadomie mu go utrudniają. Mały człowiek potrzebuje przestrzeni, by móc odkrywać siebie i nowe otoczenie.
A może na ten rodzicielski strach wpływa też legenda owianego złą sławą Barnevernet?
Stereotyp bezdusznego Barnevernet wisi nad polskimi rodzicami jak cień. Zresztą niezależnie, z jakiego kraju pochodzą, rodzice-emigranci, zwłaszcza na początku, wyobrażają sobie tę instytucję jako potwora, który najczęściej atakuje niespodziewanie. Otacza ją legenda, budząca skrajne przerażenie. Rodzinom świeżo przybyłym do Norwegii wydaje się często, że w tym urzędniczym i nieludzkim starciu nie mają żadnych szans. Znam przypadki osób, które odrzuciły Norwegię jako kraj potencjalnej emigracji właśnie ze względu na opowieści o Barnevernet, których się nasłuchały.
Jak Ty podchodzisz do takich lęków?
Staram się studzić emocje, ale nie tylko dlatego, że tak pedagogowi wypada. Sama mam raczej dobre doświadczenia z Barnevernet. Pomogło wielu rodzinom, z którymi miałam do czynienia. Instytucja instytucją, ale tam pracują ludzie, którym zależy na dobru dziecka. Prawdą jest jednak, że wszystko zależy od urzędnika, na którego trafimy.
W jaki sposób współpracowałaś z tą instytucją?
Jako pedagog przedszkolny uczestniczyłam w dialogu z rodziną i konsultantami z BV. Razem tworzyliśmy ,,plan działania” dotyczący na przykład tego, co my, dorośli, musimy zmienić w sposobie bycia, zachowaniu i wyrażaniu się, tak by sprzyjać rozwojowi dziecka, a nie go hamować. Zawsze na pierwszym miejscu znajdował się mały człowiek i jego dobro. Szczerość i otwartość podczas spotkań decydowała o budowaniu zaufania do siebie, a co za tym idzie lepszego samopoczucia dziecka.
Te spotkania nigdy nie skończyły się dramatycznie, a często istotnie pomogły rodzinie. Muszę jednak przyznać, że pewne relacje na linii Barnevernet-rodzice mogły być poprowadzone lepiej, bardziej empatycznie.
Polacy dzielą często życie pomiędzy Norwegię a Polskę. Co sądzisz o takim trybie życia?
Jeśli rodzice ciągle są jedną nogą w Polsce, a jedną w Norwegii, dziecko niestety to czuje. I choćby było mu dobrze, ciągle będzie czuło swego rodzaju niepokój o samopoczucie rodziców. To trudne emigracyjne dylematy.
Wiem na pewno, że emigracja sama w sobie jest dla dziecka przeżyciem. Niezwykle ważne więc jest poczucie pewności. Dowód, że ta istotna zmiana nie pociągnie za sobą kolejnych niespodziewanych wydarzeń w życiu rodziny. Zmiany są stresujące dla dziecka, im ich mniej, tym mniej w małym człowieku napięcia. Rutyna sprawia, że dziecko czuje się bezpiecznie i należy do niej dążyć. Brak zmian i zaskoczeń sprawia, że malec może odetchnąć.
Czy pielęgnowanie polskości odgrywa ważną rolę?
Taka przynależność jest ważna dla osób w każdym wieku. Z obserwacji wiem, że większość polskich rodziców przekazuje swoim dzieciom polskie tradycje. W Norwegii działa zresztą wiele polonijnych inicjatyw, do których przynależeć mogą całe rodziny.
W Polakach niewątpliwie jest potrzeba spotkań, rozmów i odnalezienia swojego miejsca na obczyźnie. Temat integracji środowiska polonijnego jest bardzo na czasie, co widać nawet w mediach społecznościowych. My, Polacy, chętnie łączymy się w grupy. Ale nie tylko na tle narodowościowym, ale też łączącej nas pasji czy potrzeb. Ktoś sprzedaje szynkę i papierosy, ktoś inny umawia się na wspólne bieganie, ja na przykład z moimi przyjaciółkami organizuję spotkania dla kobiet, a ostatnio widziałam nawet, że zupełnie nieznani sobie rodacy umawiają się na wspólne wakacje. To pokazuje, jak ogromna jest w nas potrzeba bycia częścią grupy w której czujemy się dobrze i w której możemy wyrazić się w języku ojczystym.
To może Cię zainteresować
30-03-2018 01:36
29-03-2018 13:07
0
0
Zgłoś
28-03-2018 07:22
10
0
Zgłoś
27-03-2018 19:30
1
0
Zgłoś
27-03-2018 14:07
9
0
Zgłoś
27-03-2018 10:11
26
0
Zgłoś