Turystyka
Mapa najdziwniejszych miejsc w Norwegii [CZĘŚĆ 5]
![Mapa najdziwniejszych miejsc w Norwegii [CZĘŚĆ 5]](https://images.mncdn.pl/images/articles/bf0fc_df56c_lærdalstunnelen_norway.jpg?resizeimage=w:500,r:1.77,t:c)
Lærdalstunnelen długością wyprzedził nawet szwajcarski tunel św. Gotharda wikimedia.org - Svein-Magne Tunli - Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported
Zdawałoby się, że Norwegia wyczerpała już limit dziwnych miejsc. A jednak! Prezentujemy kolejną porcję zaskakujących atrakcji. Wśród nich m.in. najdłuższy tunel na świecie, tor saneczkowy z 1800 r. i… norweskie muzeum magii.
Pamiętacie mapę najdziwniejszych miejsc na świecie? Piszący o turystyce i podróżach portal Atlasobscura poprosił obieżyświatów z całego świata o zebranie najbardziej zaskakujących atrakcji na całym globie. Znajdziemy tu m.in. Muzeum Magii i Czarodziejstwa w Islandii i Jezioro Szkieletów w Indiach. Jakie dziwactwa czekają na nas w Norwegii?
Lærdalstunnelen
Łączący Laerdal z Aurland Lærdalstunnelen to najdłuższy na świecie tunel drogowy. Konstrukcja łącząca miasta w zachodniej Norwegii liczy sobie aż 24,5 km. Sama budowa Lærdalstunnelen trwała 5 lat, a prace udało się ukończyć w 2000 r. Norweskie rozwiązanie wyprzedziło nawet – teraz już drugi w kolejności – najdłuższy tunel św. Gottarda w Szwajcarii.
Oprócz imponujących rozmiarów, tunel w Lærdal słynie także z ciekawych rozwiązań architektonicznych. To pierwsza tego typu konstrukcja z wentylatorami powietrza w postaci dwóch ogromnych wiatraków z filtrami mierzącymi poziom zanieczyszczeń i uruchamiającymi zasysanie dymu przez dwukilometrowy komin w razie pożaru.
Architekci zadbali także o… dobre samopoczucie kierowców. Przez około 20 minut jazdy (średni czas przejazdu przez tunel), czujemy się, jak gdybyśmy znajdowali się na świeżym powietrzu. To zasługa specjalnego oświetlenia imitującego światło dzienne. Żółte i niebieskie lampy mają kojarzyć się ze świtem i „rozbudzić” kierowców.
Najciekawszym aspektem jest jednak stosunek samych Norwegów do nietypowej konstrukcji. Okazuje się, że pieczary Lærdalstunnelen od kilku lat są miejscem na tyle ciekawym, by organizować tam wspólny odpoczynek od długiej jazdy. Zdarza się, że mieszkańcy kraju fiordów celowo organizują tam spotkania towarzystkie, a co bardziej pomysłowi Norwegowie decydują się nawet na… sesję ślubną w pieczarach tunelu.
Oprócz imponujących rozmiarów, tunel w Lærdal słynie także z ciekawych rozwiązań architektonicznych. To pierwsza tego typu konstrukcja z wentylatorami powietrza w postaci dwóch ogromnych wiatraków z filtrami mierzącymi poziom zanieczyszczeń i uruchamiającymi zasysanie dymu przez dwukilometrowy komin w razie pożaru.
Architekci zadbali także o… dobre samopoczucie kierowców. Przez około 20 minut jazdy (średni czas przejazdu przez tunel), czujemy się, jak gdybyśmy znajdowali się na świeżym powietrzu. To zasługa specjalnego oświetlenia imitującego światło dzienne. Żółte i niebieskie lampy mają kojarzyć się ze świtem i „rozbudzić” kierowców.
Najciekawszym aspektem jest jednak stosunek samych Norwegów do nietypowej konstrukcji. Okazuje się, że pieczary Lærdalstunnelen od kilku lat są miejscem na tyle ciekawym, by organizować tam wspólny odpoczynek od długiej jazdy. Zdarza się, że mieszkańcy kraju fiordów celowo organizują tam spotkania towarzystkie, a co bardziej pomysłowi Norwegowie decydują się nawet na… sesję ślubną w pieczarach tunelu.
Norsk Tryllemuseum
Książkowy Departament Magii i Czarodziejstwa przeniósł się do Oslo? Spokojnie, to tylko Norsk Tryllemuseum, norweskie muzeum magii. Choć samo pomieszczenie ma rozmiary niewielkiego mieszkania, na powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych udało się zebrać przedmioty używane niegdyś przez skandynawskich magików. Znajdziemy tu plakaty, różdżki, zadziwiające kostiumy i niespotykane rekwizyty, którymi iluzjoniści potrafili wprawić w osłupienie całe tłumy.
Korketrekkeren
Kto trafi w okolice Oslo w miesiącach zimowych, ma niepowtarzalną okazję, by odwiedzić kultowy Korketrekkeren – historyczny tor saneczkowy, po którym od lat ściągają się norwescy miłośnicy toboganów, tradycyjnych sanek wywodzących się od kultury Inuitów. Mimoże tor został zaprojektowany i odnowiony z myślą o zawodach sportowych i mistrzostwach olimpijskich, Korketrekkeren do dziś służy Norwegom za jedną z lepszych rozrywek.
Miejsce, w którym zbudowano Korketrekkeren, to popularna, dość długa droga, która łączyła okolicę z Frognerseterveien. Jednak możliwości terenu skłoniły miejskich architektów do stworzenia tu profesjonalnego toru – z zakrętami i bandami. Stołeczni przedsiębiorcy wiedzieli w nim potencjał już na początku XIX wieku – sport mógłby przyciągnąć tu sporo turystów, a zawody wygenerowałyby duże przychody. Co ciekawe, już od czasu powstania oficjalnego toru, miłośnicy saneczkarstwa musieli walczyć o stok z próbującymi zdominować go… równie popularnymi w Norwegii narciarzami.
Korketrekkeren przechodził też sporo zmian. Przykładowo, w 1952 r. próbowano przystosować go do coraz popularniejszych wtedy bobslejów. Dziś jednak wraca się do starych tradycji: zimą Norwegowie znów chętnie zjeżdżają ze stoku na tobogganach, a latem, gdy śnieg topnieje… pokonują go wynajętymi samochodzikami. Jak wracają na górę? Otóż… pociągiem! Trasa liczy sobie bowiem dokładnie dwie stacje kolejki miejskiej, pełniącej tu funkcję górskiej gondolki.
Miejsce, w którym zbudowano Korketrekkeren, to popularna, dość długa droga, która łączyła okolicę z Frognerseterveien. Jednak możliwości terenu skłoniły miejskich architektów do stworzenia tu profesjonalnego toru – z zakrętami i bandami. Stołeczni przedsiębiorcy wiedzieli w nim potencjał już na początku XIX wieku – sport mógłby przyciągnąć tu sporo turystów, a zawody wygenerowałyby duże przychody. Co ciekawe, już od czasu powstania oficjalnego toru, miłośnicy saneczkarstwa musieli walczyć o stok z próbującymi zdominować go… równie popularnymi w Norwegii narciarzami.
Korketrekkeren przechodził też sporo zmian. Przykładowo, w 1952 r. próbowano przystosować go do coraz popularniejszych wtedy bobslejów. Dziś jednak wraca się do starych tradycji: zimą Norwegowie znów chętnie zjeżdżają ze stoku na tobogganach, a latem, gdy śnieg topnieje… pokonują go wynajętymi samochodzikami. Jak wracają na górę? Otóż… pociągiem! Trasa liczy sobie bowiem dokładnie dwie stacje kolejki miejskiej, pełniącej tu funkcję górskiej gondolki.

Småflaskemuseet
Dziesiątki tysięcy buteleczek, a w nich kartki, płyny, pamiątki. Są wszędzie: na regałach, podłogach i… sufitach. Tak w skrócie wygląda jedyne na świecie Småflaskemuseet, norweskie muzeum buteleczek. To kolejna dziwaczna atrakcja prosto z norweskiej stolicy i zarazem największa na świecie kolekcja tego typu przedmiotów. I choć temat przewodni muzeum może się wydawać – delikatnie mówiąc – niecodzienny, twórcy galerii zabrali się do sprawy naprawdę profesjonalnie. Sam budynek galerii ma aż 3 piętra, a 53 instalacje artystyczne zawierają ponad 53 tysiące butelek.
Co czeka na nas w przedziwnych eksponatach? Fani mocniejszych trunków mogą wytropić najrzadsze okazy alkoholi, a miłośnicy piwa odkryją mini-wersje „złota w płynie” z całego świata. Znajdziemy tam też butelki wypełnione jagodami i egzotycznymi owocami. Dla żądnych wrażeń zaaranżowano nawet„pokój horroru”, gdzie natrafimy na buteleczki wypełnione robakami, a nawet… myszami. A to tylko kilka przykładów spośród 53 tysięcy butelkowych wariacji. Sami przyznajcie – Norwegowie potrafią zaskoczyć!
Co czeka na nas w przedziwnych eksponatach? Fani mocniejszych trunków mogą wytropić najrzadsze okazy alkoholi, a miłośnicy piwa odkryją mini-wersje „złota w płynie” z całego świata. Znajdziemy tam też butelki wypełnione jagodami i egzotycznymi owocami. Dla żądnych wrażeń zaaranżowano nawet„pokój horroru”, gdzie natrafimy na buteleczki wypełnione robakami, a nawet… myszami. A to tylko kilka przykładów spośród 53 tysięcy butelkowych wariacji. Sami przyznajcie – Norwegowie potrafią zaskoczyć!
Reklama

To może Cię zainteresować
5