Mapa najdziwniejszych miejsc w Norwegii [CZĘŚĆ 5]
Lærdalstunnelen długością wyprzedził nawet szwajcarski tunel św. Gotharda wikimedia.org - Svein-Magne Tunli - Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported
Lærdalstunnelen
Oprócz imponujących rozmiarów, tunel w Lærdal słynie także z ciekawych rozwiązań architektonicznych. To pierwsza tego typu konstrukcja z wentylatorami powietrza w postaci dwóch ogromnych wiatraków z filtrami mierzącymi poziom zanieczyszczeń i uruchamiającymi zasysanie dymu przez dwukilometrowy komin w razie pożaru.
Architekci zadbali także o… dobre samopoczucie kierowców. Przez około 20 minut jazdy (średni czas przejazdu przez tunel), czujemy się, jak gdybyśmy znajdowali się na świeżym powietrzu. To zasługa specjalnego oświetlenia imitującego światło dzienne. Żółte i niebieskie lampy mają kojarzyć się ze świtem i „rozbudzić” kierowców.
Najciekawszym aspektem jest jednak stosunek samych Norwegów do nietypowej konstrukcji. Okazuje się, że pieczary Lærdalstunnelen od kilku lat są miejscem na tyle ciekawym, by organizować tam wspólny odpoczynek od długiej jazdy. Zdarza się, że mieszkańcy kraju fiordów celowo organizują tam spotkania towarzystkie, a co bardziej pomysłowi Norwegowie decydują się nawet na… sesję ślubną w pieczarach tunelu.
Norsk Tryllemuseum
Korketrekkeren
Miejsce, w którym zbudowano Korketrekkeren, to popularna, dość długa droga, która łączyła okolicę z Frognerseterveien. Jednak możliwości terenu skłoniły miejskich architektów do stworzenia tu profesjonalnego toru – z zakrętami i bandami. Stołeczni przedsiębiorcy wiedzieli w nim potencjał już na początku XIX wieku – sport mógłby przyciągnąć tu sporo turystów, a zawody wygenerowałyby duże przychody. Co ciekawe, już od czasu powstania oficjalnego toru, miłośnicy saneczkarstwa musieli walczyć o stok z próbującymi zdominować go… równie popularnymi w Norwegii narciarzami.
Korketrekkeren przechodził też sporo zmian. Przykładowo, w 1952 r. próbowano przystosować go do coraz popularniejszych wtedy bobslejów. Dziś jednak wraca się do starych tradycji: zimą Norwegowie znów chętnie zjeżdżają ze stoku na tobogganach, a latem, gdy śnieg topnieje… pokonują go wynajętymi samochodzikami. Jak wracają na górę? Otóż… pociągiem! Trasa liczy sobie bowiem dokładnie dwie stacje kolejki miejskiej, pełniącej tu funkcję górskiej gondolki.
Småflaskemuseet
Co czeka na nas w przedziwnych eksponatach? Fani mocniejszych trunków mogą wytropić najrzadsze okazy alkoholi, a miłośnicy piwa odkryją mini-wersje „złota w płynie” z całego świata. Znajdziemy tam też butelki wypełnione jagodami i egzotycznymi owocami. Dla żądnych wrażeń zaaranżowano nawet„pokój horroru”, gdzie natrafimy na buteleczki wypełnione robakami, a nawet… myszami. A to tylko kilka przykładów spośród 53 tysięcy butelkowych wariacji. Sami przyznajcie – Norwegowie potrafią zaskoczyć!
To może Cię zainteresować