Niezadowolenie mieszkańców Norwegii związane z rosnącymi opłatami za przejazdy jest coraz większe, a w niektórych przypadkach mieszkańcy wyrażają sprzeciw poprzez demonstracje i protesty.
wikimedia.org/ fot. Konstanchin/ CC BY-SA 4.0
W przyszłym roku na drogach w regionie Oslo zostaną uruchomione 53 nowe bomstasjoner, co będzie wiązało się z opłatami za obustronny przejazd i podwyżkami cen dla kierowców. Mieszkańcy stolicy, przeciwni kolejnym bramkom, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i przekonać władze do zmiany decyzji.
6 września połączyli siły we wspólnym proteście na ulicach Oslo i trasie E18, którą w ramach demonstracji ślimaczym tempem przejechało ok. 150 aut. Protestujący kierowcy przebyli 20-kilometrowy odcinek między Sandviką a Bygdøy w Oslo, kilkoma ulicami miasta w stronę Oslo Spektrum przeszedł także marsz.
Nie chcą nowych bramek
W wszystko w związku z zapowiedzianym przez władze otwarciem 53 nowych bramek w rejonie Oslo oraz zmianą cennika za przejazd. Co istotne, podwyżki będą dotyczyły nie tylko pojazdów z silnikami spalinowymi, lecz także aut elektrycznych, których właściciele mogą się zacząć szykować na dwa terminy wprowadzenia wyższych stawek: w 2019 i 2020 roku. Opłata za przejazd dla elbili najpierw będzie wynosiła 10 koron, później już 15.
Pomysł zorganizowania manifestacji przeciwko nowym bramkom zrodził się na facebookowej grupie zrzeszającej przeciwników narastających opłat dla kierowców w okręgach Oslo i Akershus pod nazwą JA til miljø, NEI til økte bompenger (TAK dla środowiska, NIE dla wyższych opłat bramkowych). Mieszkańcy okolic stolicy kraju fiordów liczą na to, że uda im się wpłynąć na władze i powstrzymać bramkowe szaleństwo.
Nie tylko Oslo
To zresztą nie pierwsza tego typu akcja w ostatnim czasie. Kierowcy z gmin Stavanger, Forus, Sandnes, Sola, Risvika i na południe od Randaberg w okręgu Rogaland również mierzą się z widmem nowych bramek – co prawda nie aż 53, tylko 38, jednak znacznie wcześniej, bo już od 1 października bieżącego roku. Swoje niezadowolenie mieszkańcy regionu wyrażają notorycznie w mediach społecznościowych czy ankietach, to oni byli też prekursorami drogowego manifestu przeciwko wyższym bompenger.
Plan wprowadzenia nowych bramek w rejonie Nord-Jæren budzi silne reakcje szczególnie w ludziach codziennie dojeżdżających do pracy. Niektórzy z nich, żeby dostać się na miejsce, muszą przemieszczać się między gminami, co oznacza kumulację opłat. Zbuntowali się m.in. stoczniowcy, którzy zażądali od pracodawców wyższych premii, niż przewidują zasady obowiązującego obecnie układu.
Prawie 40 tysięcy koron rocznie
Swoje żądania uzasadniają tym, że większość zatrudnionych w firmie pracuje między 7 a 15, więc dojeżdżając na miejsce, trafiają na poranne i popołudniowe godziny szczytu – w tym czasie opłaty bramkowe są dwukrotnie wyższe niż podstawowe stawki. Ponadto osoby z nocnej zmiany nie mogą liczyć na transport publiczny, dlatego dojazd samochodem jest dla nich jedyną możliwością.
Od 1 października opłaty za przejazdy będą wynosić 22 korony, a w godzinach szczytu dwukrotnie więcej – 44 korony. W tej sposób rekordziści mogą według wyliczeń rocznie zapłacić za bompenger nawet 39 600 koron. Tak wysokie kwoty są możliwe jednak tylko w ekstremalnych przypadkach, kiedy kierowcy poruszać się będą wyłącznie w najbardziej obleganych porach, czy nie będą posiadali specjalnego systemu AutoPass zbierającego opłaty.
10-09-2018 08:13
0
-3
Zgłoś
09-09-2018 12:12
0
-10
Zgłoś
08-09-2018 23:49
14
0
Zgłoś
08-09-2018 22:53
14
0
Zgłoś
08-09-2018 09:24
20
0
Zgłoś
08-09-2018 08:34
24
0
Zgłoś
08-09-2018 01:38
33
0
Zgłoś