Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Totalna rewolucja cenowa w MultiNOR od teraz nowe, NIŻSZE ceny!

Reklama

Rozrywka

Norweska odpowiedź na „Sukcesję" czy łosoś, dno i wodorosty? O serialu „Wyspa miliarderów” na Netfliksie

Martyna Engeset-Pograniczna

28 września 2024 09:00

Udostępnij
na Facebooku
2
Norweska odpowiedź na „Sukcesję

„Wyspa miliarderów” wzbudza oczywiste skojarzenie z opartą na podobnych założeniach fabularnych „Sukcesją”. Netflix

Oglądanie nowego norweskiego serialu Wyspa miliarderów (Milliardærøya) na Netfliksie to doświadczenie męczące, ale to częściowo przydatne zmęczenie. Odwodzi od odruchowego, maluteńkiego ukłucia zazdrości na widok Norwegii w wersji glamour.
Grube ryby – tak można powiedzieć o wielu i ludzkich, i pozaludzkich bohaterach tego serialu, satyry na późny kapitalizm. Przedstawia on bowiem rekiny biznesu, współwłaścicieli wielkich firm zajmujących się hodowlą łososia. Na toczące się wśród nich konflikty o władzę w wartych miliardy koron przedsiębiorstwach nakładają się dramaty (choć często bardziej adekwatnym słowem byłyby „dramy”) rodzinne.
Mimo że jako inspirację dla twórców Wyspy miliarderów wymienia się między innymi prawdziwą firmę SalMar zarządzaną przez klan Witzøe, wszyscy liczący na poznanie realistycznie przedstawionych kulisów działania branży przetwórstwa rybnego i jej roli w gospodarce Norwegii poczują się rozczarowani. To w serialu ledwo zarysowane tło. Z drugiej strony sylwetki skonfliktowanych przedsiębiorców coś jednak mówią o najnowszej historii tego kraju.

Narodziny ostentacyjnej konsumpcji

Widzimy dwa pokolenia i trzy modele funkcjonowania biznesu. Gjert Meyer z firmy o bezpretensjonalnej, nieudającej niczego nazwie Meyer Fjordbruk („fjordbruk” to złożenie oznaczające „używanie fiordu”; korzysta się z jego zasobów tak, jak korzysta się z zasobów ziemi w rolnictwie [norw. „jordbruk” – używanie ziemi]) to miliarder, po którym zdecydowanie nie widać jego bogactwa. Może do skrajnego skąpstwa skłania go poddawanie się wpływom prawa Jante? Bohater jest też mocno przywiązany do nynorska, co podkreśla jego związki z tradycyjną, pamiętającą o swoich prowincjonalnych korzeniach norweskością. Meyer przedstawiony jest jako bohater, który co prawda ma na koncie ogromne osiągnięcie – to on ma stać za rozpowszechnieniem podawania norweskiego łososia w formie sushi – ale już nie nadąża za rozwojem trendów.
O niczym takim jak norweska tradycja i prowincjonalne korzenie z pewnością nie zamierza pamiętać bezwzględna bizneswoman Julie Lange z firmy Marlax („x” w słowie „laks”– czyli „łosoś” wydawało się może bardziej międzynarodowe?). Jej rodzina ostentacyjnie podkreśla swoje klasowe uprzywilejowanie, żyje na naprawdę wysokiej stopie: wielka willa, luksusowe samochody, przylot zespołu k-popowego jako prezent na konfirmację dla córki…
Billionaire Island | Official Trailer | Netflix
Intrygantka i twarda negocjatorka Lange porusza się przede wszystkim w „offline’owym” świecie psychologicznych gierek międzyludzkich, ale stara się podążać za duchem czasu  (korzysta na przykład z pomocy influencerów). Jednak tak naprawdę również ona nie rozumie świata social mediów.
Media społecznościowe królują za to wśród młodzieży. Mają ogromny wpływ na zmiany nastrojów społecznych panujących w pokoleniu nastolatków i młodych dorosłych. Wydaje się momentami, że może to mieć realne przełożenie na świat wielkiego biznesu. Ale  jeszcze (?) nie ma. Na razie gigant Marlax nie chwieje się zbyt mocno pod naporem dochodzącego z ekranów komórek krzyku ekologicznych protestów. Może to dlatego, że najmłodsze ukazane pokolenie cechuje pewna hipokryzja – niejednokrotnie skrzywdzeni bogactwem rodziców młodzi teoretycznie chcieliby „zrównoważonego rozwoju” oraz etycznej produkcji i konsumpcji, ale na co dzień nie przeszkadza im na przykład podróżowanie prywatnym helikopterem.

Szukając mniejszego zła

Wyspa miliarderów wzbudza oczywiste skojarzenie z opartą na podobnych założeniach fabularnych Sukcesją. Mnie przywodzi jeszcze na myśl szwedzki film sprzed dwóch lat, W trójkącie Rubena Östlunda, z tym że tam absurdalne bogactwo znajduje się w rękach wręcz groteskowo okropnych ludzi, tutaj natomiast naturalna przy śledzeniu fabuły chęć kibicowania którejś postaci, stanięcia po jej stronie, co jakiś czas się jednak pojawia. Jednak gdy już, już znów się nam wydaje, że znaleźliśmy „mniejsze zło” i możemy wreszcie kogoś polubić, scenarzyści dają nam kolejnego prztyczka w nos. W rezultacie w końcu trzeba się zastanowić, czy aby na pewno którykolwiek z pierwszoplanowych bohaterów zasługuje na sympatię lub choćby empatię.
Niestety kolejne zwroty akcji w biznesowych i rodzinnych intrygach niespecjalnie angażują widza. Całość  przypomina mdłą, rozgotowaną rybę – nie odrzuca, można to skonsumować, ale nie ma co czekać na dokładkę w postaci ewentualnego drugiego sezonu.
Lepiej poszukać innych produkcji tych samych twórców, znakomitych seriali Lillyhammer i Beforeigners.
Źródła: Netflix, MojaNorwegia, VG
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Joanna Kuchnicka

02-10-2024 06:00

Filemon napisał:
W porównaniu do chłamu amerykańskich produkcji netflixowych, ten jedyny w ostatnim pól roku wzbudzić mógł bez zachwytu, ale jednak zainteresowanie. Ma swe ułomności, ale : królem Norwegów nie jest murzyn jak w wiekszości gniotów amerykańskich postaci historycznych, sa pedały tez przejaskrawione , bo teraz musza być, to wymóg netflixowy. Są bohaterowie wygladający normalnie w przeciwieństwie do amerykańskich bohomazów. Na tle amerykańskiego kina netfliksowego to prawie jak perełka.
Filemon. Cesarz wsrod krytykow filmowych. MUSI wystawic recenzje.
P.S. Nie wiem skad pomysl na \"zamiast imie i nazwisko\" to Filemon. Moge sie tylko domyslac. Nie kompromituj sie czlowieku.

Marek Nowak

30-09-2024 23:56

W porównaniu do chłamu amerykańskich produkcji netflixowych, ten jedyny w ostatnim pól roku wzbudzić mógł bez zachwytu, ale jednak zainteresowanie. Ma swe ułomności, ale : królem Norwegów nie jest murzyn jak w wiekszości gniotów amerykańskich postaci historycznych, sa pedały tez przejaskrawione , bo teraz musza być, to wymóg netflixowy. Są bohaterowie wygladający normalnie w przeciwieństwie do amerykańskich bohomazów. Na tle amerykańskiego kina netfliksowego to prawie jak perełka.

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok