Badania wskazują, że szczególnie grupa rodowitych Norwegów urodzonych w latach 1960-1980 i pochodzących z mało zamożnych rodzin boryka się w ostatnich latach z większym bezrobociem i niższymi dochodami.
MN
Przyjezdni zmniejszają szanse udziału rodowitych Norwegów na rynku pracy w kraju fiordów, wskazują najnowsze badania Frisch-senteret pt. „Imigracja i ruchliwość społeczna” przeprowadzone na zlecenie Minister Pracy i Polityki Społecznej Anniken Hauglie. Po rozmowach z ponad milionem ankietowanych, na podstawie wypowiedzi których sporządzono raport, jego autorzy nie mieli złudzeń: wysoki wskaźnik imigracji przysparza trudności szczególnie osobom wychowanym w ubogich norweskich rodzinach.
Wysnuli dodatkowo wniosek, że napływ do Norwegii mieszkańców krajów o niskich dochodach (takich jak Polska, Litwa, Irak czy Filipiny) przyczynił się do pogłębienia różnic między Norwegami o różnym tle socjoekonomicznym zarówno pod względem zarobków, jak i stopnia zatrudnienia. Dodatkowo fakt, że „imigranci zabierają pracę”, rodzi w pewnych grupach społecznych antyimigranckie pobudki i poglądy.
1,1 mln respondentów, jedna konkluzja
Badania wskazują, że szczególnie grupa rodowitych Norwegów urodzonych w latach 1960-1980 i pochodzących z mało zamożnych rodzin boryka się w ostatnich latach z większym bezrobociem i niższymi dochodami. Wszystko za sprawą sporego odsetka imigrantów zarobkowych wśród dorosłej populacji kraju fiordów, którzy na przestrzeni ostatnich 25 lat stopniowo zaczęli obejmować stanowiska zdominowane wcześniej przez osoby pochodzące z niższych grup społecznych w Norwegii.
Gdyby porównywać najuboższe norweskie domy z klasą średnią, zatrudnienie w grupie wiekowej 33-36 spadło w latach 1992-2016 o 3,2 punktów procentowych. Jeśli chodzi o ranking dochodów, przez dwie minione dekady różnica w zarobkach Norwegów z najuboższych rodzin i klasą średnią wzrosła do 30 proc. Według informacji z raportu w 75 proc. można to zjawisko tłumaczyć właśnie imigracją, a odsetek przyjezdnych przez 25 lat wzrósł z 5 do 18 proc.
Będą bronić stanowisk dla rodaków
Sama minister Hauglie już w październiku ubiegłego roku
ogłosiła walkę z bezrobociem jednym z priorytetów Norwegii na 2019. Apelowała m.in., by pracodawcy najpierw kontaktowali się z NAV-em, a dopiero później szukali siły roboczej poza granicami kraju, zwłaszcza w przypadku branży budowlanej. To właśnie tu możemy spotkać najwięcej pracowników z zagranicy – m.in. z Polski.
Polityk zaznaczyła, że zatrudniając tańszą, zagraniczną siłę roboczą, norweskie firmy podcinają skrzydła tym, którzy od wielu miesięcy czekają na dobrą ofertę od NAV-u. Według Hauglie zacieśniając współpracę z urzędem, norwescy pracodawcy pomogą w walce z bezrobociem i zaktywizują do pracy osoby, które nie mogą znaleźć dla siebie miejsca na norweskim rynku pracy.
W kwestii wyrównania szans słabiej wykwalifikowanych i ubogich Norwegów Anniken Hauglie powiedziała, że chociaż otwarte granice i międzynarodowa wymiana jest dla kraju fiordów bardzo istotna, władze będą bronić norweskich miejsc pracy. Nie jednak poprzez odcięcie się od innych państw, tylko przyłożenie większej wagi do odpowiedniej edukacji młodych ludzi w oparciu o aktualne potrzeby rynku, spopularyzowanie zawodówek, jak również walkę z przestępstwami w środowisku pracy.
14-02-2019 21:37
17
0
Zgłoś
14-02-2019 17:56
1
0
Zgłoś
12-02-2019 13:15
9
0
Zgłoś
12-02-2019 13:12
6
0
Zgłoś
12-02-2019 12:30
4
0
Zgłoś
12-02-2019 11:52
6
0
Zgłoś
12-02-2019 11:30
0
-2
Zgłoś