Dzwonkowski był jednym z autorów listu wysłanego w 1842 roku do króla Karla Johana, w którym apelowano o oficjalne uznanie społeczności katolickiej. Na zdjęciu kościół katlicki pw. św. Franciszka Ksawerego w Arendal podczas Niedzieli Palmowej.
wikimedia.commons/ Jan-Erik Løken/ https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0/deed.en
Powstaniec listopadowy, księgarz, wydawca, katolik – to wiele słów, którymi można opisać Adama Dzwonkowskiego, jednego z dziewiętnastowiecznych emigrantów, których Historia rzuciła nad fiordy. Czym zasłużył sobie na pamięć Norwegów?
Adam Stefan Dzwonkowski (1815-1885) urodził się na Mazowszu, we wsi Siennica. Zmarł również na Mazowszu, w Warszawie. W międzyczasie chciał dotrzeć do Ameryki Południowej, a znalazł się… w Norwegii. Jak to się stało? I czego tam dokonał? Nie mogło to być byle co, skoro dzieje jego życia opisano na przykład w książce „Landet mot nord. 1000 år, 22 personer, én historie” (pol. Kraj na północy. 1000 lat, 22 osoby, jedna historia), gdzie znalazł się obok takich postaci, jak średniowieczny dziejopisarz, polityk i skald Snorre Sturlasson, wczesnodwudziestowieczna saamska polityczka Elsa Laura Renberg czy walcząca o prawa kobiet dziewiętnastowieczna pisarka Camilla Collett…
Powstaniec w podróży
Wszystkiemu winne powstanie listopadowe, w którym Dzwonkowski wziął udział jako nastolatek. Walczył pod Olszynką Grochowską i pod Ostrołęką (ta bitwa odbiła się w Europie tak szerokim echem, że – w wierszu „Republikanerne” – wspomniał o niej czołowy norweski pisarz tamtych czasów, Johan Sebastian Velhaven). Dzwonkowski był ciężko ranny, dostał poprzeczny cios w szyję, co zostawiło na jego ciele trwały ślad. Po powstaniu musiał uciekać. Ukrył się na żaglowcu płynącym do Kopenhagi. Tam poznał Carla Augusta Guldberga, z którym niedługo później, już w Norwegii, zaczął wydawać „Skilling-Magazin”, pierwszy norweski tygodnik ilustrowany.
Interesował się takimi kwestiami, jak kultura ludowa czy upowszechnianie oświaty wśród niższych warstw społeczeństwa i dawał temu wyraz w swojej pracy choćby poprzez ilustracje w „Skilling-Magazin” (a ilustrowane magazyny nie były wtedy oczywistością). Pismo miało być narzędziem do ćwiczenia się w czytaniu, a obrazki miały do tego dodatkowo zachęcać. Przedsięwzięcie okazało się sporym sukcesem komercyjnym, było też doceniane przez władzę. Na mocy królewskiej rezolucji wybranych 97 uzdolnionych dzieci miało przez rok otrzymywać pismo za darmo.
Ale to był tylko początek.
Promotor ludowej baśni
W późniejszym okresie Dzwonkowski stał się jednym z najważniejszych wydawców prasy i książek w Norwegii. Wydał na przykład sagi królewskie Sturlassona czy fragmenty „Odysei”. W jednej z wydawanych przez Dzwonkowskiego gazet, „Ilustreret Nyhedsblad” wydrukowano też wiersz młodego Henrika Ibsena (który publikował tam też swoje utwory później, gdy pismem zarządzał już kto inny).
Poza tym Polak współpracował między innymi z wybitnym twórcą okresu romantyzmu w Norwegii, Henrikiem Wergelandem, a także z Peterem Christenem Asbjørnsenem, folklorystą, który wraz z Jørgenem Moe zebrał i spisał baśnie ludowe do dziś leżące u podstaw tożsamości narodowej Norwegów.
Pierwszy numer Illustret Nyhedsblad, 25 października 1851.Najonalbiblioteket/Bokhylla/ public domain
Asbjørnsen swój literacki debiut, zawierający również tego typu utwory, opublikował właśnie w wydawnictwie Dzwonkowskiego i Guldberga (którym niestety zabrakło potem intuicji i nie zdecydowali się wydać najważniejszego dzieła duetu Asbjørsen&Moe, baśni ludowych zebranych w zbiorze „Norske Folkeeventyr”). Również u Dzwonkowskiego wydany został rocznik autorstwa Asbjørsena, „Juletreet” (pol. Choinka), pierwszy norweski bestseller, sprzedany w 23 000 egzemplarzy, który, nawiasem mówiąc, przysłużył się do rozpowszechnienia w Norwegii choinek. Za sukcesem pierwszego numeru „Juletreet” stała sprytna strategia marketingowa. Co piąty kupiec miał prócz pisma otrzymać w gratisie podarunek, który mógłby posłużyć jako bożonarodzeniowy prezent. Dodatki do pisma w wyniku splotu nieprzewidzianych okoliczności okazały się rozczarowująco skromne – często były to niezbyt atrakcyjne cynowe żołnierzyki.
Z Christianii do Warszawy
Niestety Dzwonkowskiemu również później nie powodziło mu się nad fiordami tak, jak chciał. 1852 rok i śmierć żony to cios, po którym już się właściwie nie podniósł. Interesy szły coraz słabiej, aż w końcu wyjechał z Norwegii i po przystankach we Francji i w Szwajcarii (gdzie pracował jako przewodnik) osiadł w Warszawie. Tam, przy ulicy Miodowej, założył niewielką księgarnię. Pozostał więc w branży do końca.
Kaplica św. Olafa
Na tym jednak nie kończy się rola, jaką odegrał w dziejach Norwegii. To za jego sprawą bowiem nad fiordy wrócił oficjalnie katolicyzm – po ponad trzech stuleciach (odkąd w 1536 roku decyzją króla Chrystiana II Norwegia stała się protestancka, katolicy nie mogli jawnie czcić swojego wyznania).
Dzwonkowski był jednym z autorów listu wysłanego w 1842 roku do króla Karla Johana, w którym apelowano o oficjalne uznanie społeczności katolickiej. Karl Johan sam był katolikiem – do momentu przedzierzgnięcia się z francuskiego generała w szwedzkiego następcę tronu, gdy wraz z wejściem do szwedzkiej rodziny królewskiej przekonwertował się na protestantyzm. Ponadto apelujący o zgodę na katolicką parafię mogli użyć argumentu stwierdzającego, że wolność religijna była wpisana do projektu konstytucji z 1814 roku (choć ostatecznie się w niej nie znalazła).
Królewska zgoda nadeszła w roku 1843. Dzwonkowski nie ustawał jednak w działaniach. To w jego posiadłości założono pierwszą katolicką kaplicę – pod wezwaniem św. Olafa, pierwszego norweskiego świętego. Początkowo gromadzili się tam wyłącznie cudzoziemcy, ale z czasem zaczęli przybywać także Norwegowie.
Warto pamiętać o takich postaciach jak Adam Dzwonkowski. My, Polacy, od dawna współtworzymy Norwegię.
Źródła: Książka „Landet mot nord. 1000 år, 22 personer, én historie”, snl.no