Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

2
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Kultura

To najlepszy kraj na świecie? Polka o „narodowej schizofrenii” Norwegii

Hanna Jelec

10 grudnia 2017 08:00

Udostępnij
na Facebooku
25
To najlepszy kraj na świecie? Polka o „narodowej schizofrenii” Norwegii

Żadnemu innemu państwu narodowy branding nie udał się tak jak Norwegii. MN

Na American Dream już nikt się nie nabierze – model runął lata temu. Szybko zastąpiła go jednak nowa wizja: utopia w wersji norweskiej. Dzisiejsze Norwegian Dream to ucieleśnienie dobrobytu, pokoju, życia w zgodzie z przyrodą, a przy tym… dziesiątki kontrastów, które całej tej ideologii zdają się po prostu zaprzeczać. O powodach norweskiej „schizofrenii narodowej” i o tym, dlaczego Norwegom jest „po prostu dobrze” w swojej książce wyjaśnia Nina Witoszek, felietonistka i profesor historii kultury na Uniwersytecie w Oslo.
„Najlepszy kraj na świecie” pojawił się na półkach księgarń pod koniec listopada i już wtedy wzbudził wśród czytelników spore zainteresowanie. Większość internautów reagowała dość gwałtownie na sam tytuł najnowszej książki Niny Witoszek. Jednak wystarczy zajrzeć na pierwsze strony, by przekonać się, że obrazowi Norwegii daleko tu do poprawnej politycznie laurki.

Norwegia ma więcej łóżek szpitalnych na mieszkańca niż jakikolwiek inny kraj, jednak kolejki do nich stale rosną i pacjentów często umieszcza się na korytarzach.

Witamy w kraju paradoksów

Witoszek zaczyna bez ogródek, szybko rozprawiając się z mitem norweskiego snu –  tak często prezentowanym jako następca skompromitowanego w ostatnich latach American Dream. Pisarka nazywa norweską utopię „łagodniejszą, etycznie bardziej do przyjęcia wersją marzeń ludzkości o lepszym życiu i dobrym miejscu na ziemi”. To tutaj znajdziemy przecież niesamowicie rozwinięty system opieki społecznej, najlepsze i najdłuższe urlopy macierzyńskie i ultrapoprawnych politycznie obywateli, którzy już w chwili przyjścia na świat, za sprawą funduszu naftowego rodzą się z milionem koron na koncie. Ten opis „norweskiego eldorado” popierają twarde dane: liczby, statystyki i najnowsze rankingi – chociażby ten o najbardziej zadowolonych mieszkańcach na świecie.

Jednak absolutnie nie oznacza to, że Norwegia osiągnęła już wszystko i może spocząć na laurach. Witoszek sprawnie i szybko weryfikuje mit norweskiego snu, przypominając, że na dobrobyt kraju fiordów składa się pasmo paradoksów: niezrozumiałe decyzje instytucji społecznych, korupcja firm uznawanych jednocześnie za „jedne z najbardziej odpowiedzialnych społecznie przedsiębiorstw na świecie”, a wreszcie krajowe inwestycje, które zdają się nie mieć żadnego planu – chociażby sponsorowanie wojny w Afganistanie na rzecz „szerzenia pokoju i demokracji”.

Norwegia na misji

Mimo wymienienia ogromnej liczby niezrozumiałych ruchów Norwegów, Witoszek pozostaje sprawiedliwa w swojej ocenie. Na blisko 180 stronach prezentuje nam przybliżony obraz powstawania całego mitu – głównego powodu norweskich paradoksów i dążenia do powstania „reżimu dobroci”: narodowego przekonania, że to właśnie Norwegowie są odpowiedzialni za czuwanie nad światową demokracją. Pisarka sprawnie przeprowadza nas przez główne nurty, które szturmem wkraczały do kraju „prostych ludzi i rozkrzyczanych intelektualistów”. W pozornie spokojnej Norwegii nie brakowało bowiem konfliktów: na linii miasto-wieś, bogaci-biedni, wykształceni-prości. 

Jak łatwo się domyślić, po masie politycznych i kulturowych błędów, Norwegię uzdrowiło jedno – odkrycie złóż ropy. A wraz z dobrobytem pojawiła się narodowa misja: to właśnie kraj fiordów powinien stać teraz na czele szerzenia demokracji i pokoju na świecie. Autorka przybliża nam obraz baśniowego Askeladdena (znanego nam bliżej jako Kopciuszek), w którym Norwegowie widzą symbol swojego kraju – prostego chłopaka, który traktuje przyrodę jak partnera, nie boi się niecodziennych rozwiązań i zawsze pamięta, by pomagać potrzebującym.
mn
Ten szlachetny obraz równie dobrze można jednak skonfrontować z innym skandynawskim opowiadaniem, „Uciekinierem w labiryncie”. Bo choć Norwegia podniosła się po pełnym nędzy okresie „Przed Ropą”, część problemów – chociażby kulturowych – pozostała wciąż nierozwiązana. Nasuwa się pytanie, czy nie maczało w tym palców słynne skandynawskie Janteloven: by Norwegia nie była „za bardzo kimś” na arenie międzynarodowej, szybko musi zająć się szerzeniem dobrobytu także w innych krajach.

Chłodna ocena „reżimu dobroci”

„Szerzenie dobrobytu” odbywa się na wielu arenach. Niektórzy widzą w tym faktyczną pomoc, inni bezcelowe działania zagrażające bezpieczeństwu samych Norwegów. „Nie ma raju bez węży – i nie ma najlepszego miejsca na świecie bez zagrożeń”, pisze Witoszek, uprzedzając głosy krytyki pod adresem norweskiej otwartości na inne kultury.

Autorka konfrontuje przekonania „narodowców” i „lewicowców”, opisując zamach Breivika jako moment, w którym oba skrajne przekonania nie znalazły miejsca w sercach Norwegów. Witoszek prezentuje oba stanowiska, jednak najgłębiej pochyla się nad fenomenem „reagowania dobrocią”: mimo że podczas zamachu zawiodły struktury policji, mimo że doszło do tragedii i – ku zdziwieniu radykałów – nie zaatakował nikt „z zewnątrz”, lecz Norweg o aryjskiej urodzie, obywatele kraju fiordów nie dali się zwyciężyć, nie pogrążyli się w ślepej agresji. Zamiast tego media zalała fala solidarności z ofiarami: debaty, rozmowy, myślenie o tym, jak sprawić, by było lepiej. 

Tragiczny epizod – paradoksalnie – jeszcze bardziej umocnił przekonanie obywateli, że w momencie klęski jedynym wyjściem jest wzajemne wsparcie. Tę norweską solidarność i reakcje tak różne od tych, do których jesteśmy w Polsce przyzwyczajeni, możemy z pewnością uznać za wartości „najlepszego kraju na świecie”. I choć nie brakuje w nim kontrastów, a „najlepszy” nierzadko mógłby być odczytywany z ironią, sami Norwegowie nie narzekają. W Norwegii widzą plusy i minusy, a na koniec wciąż oświadczają, że „tu jest im dobrze i koniec”.
Ten moduł wyświetla się tylko na wersji dla telefonów
Reklama
Jedno jest pewne – moralny rozrachunek Norwegii jest w książce Witoszek – prawdziwie norweski – sprawiedliwy i równy. Ci z nas, którzy oczekują kolejnej nijakiej pozycji o najbardziej poprawnym politycznie kraju Europy, mogą się bardzo zdziwić – najnowszej książce Witoszek daleko co lukrowanych obrazów Norwegii. Zamiast tego mamy tu obiektywny, nieco ironiczny i niezwykle dokładny obraz kultury, nad którą wielu z nas codziennie łamie sobie głowę: pełnej paradoksów, a przy tym wciąż niestrudzenie pnącej się ku wizji „Norwegian Dream”.
Nina Witoszek – profesor historii kultury na uniwersytecie w Oslo. 
Autorka wielu prac i książek o Skandynawii oraz scenariuszy filmowych.
Współpracowała również z Norweską Operą Narodową w Oslo.
Jako pierwsza Polka została stałą felietonistką i komentatorką w „Aftenposten”.
Jedna z dziesięciu najwybitniejszych intelektualistów i intelektualistek mieszkających w Norwegii według listy stworzonej w 2006 roku przez „Dagbladet”.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Josef Satan

18-12-2017 09:03

2sort napisał:
Nie rozumiem. Przychodzi do mnie pani Witoszek i mowi:
\\\"Glupi jestes! Myslisz ze jest Ci dobrze? Hahahahaha. Wcale nie jest ci dobrze!\\\" i \\\"robisz duzo bledow\\\"
.


Samozwancza strazniczka zycia polityczno-spolecznego ma niebywaly zmysl wypatrywania demonow tam gdzie sa i tam gdzie ich niema.
Jej krytykanctwo (w odroznieniu od konstruktywnej krytyki) jest nudne.

Gorguts ...

17-12-2017 20:08

PROPONUJĘ wypowiadać się po przeczytaniu książki. Jest do ściągnięcia na Chomiku.

Patriota Polak

11-12-2017 17:43

w Norwegi to tylko kasa jest ok ,ale jak sie ja na PLN wymieni ...no jeszcze zeby kurs był dobry bo z tym na razie D...a .wiec i nad tym mozna sie zastanawiac.

rysiekryszard

11-12-2017 16:02

Ciekawi mnie jak zbierane były dane do tej mapki. Można się spierać co do ich wiarygodności ale PKB III Rzeszy i ZSRR jest wręcz z dupy. Dane dla tych państw z lat \'25 i \'38 dzieli wręcz przepaść.

Teraz mają PKB per capita na podobnym do nas poziomie a biedy u nich jest o wiele więcej niż u nas.
tak się nie da ocenić ich poziomu życia.

Bogaci są koreańczycy z północy, bo mieszkanie za darmo, a tymczasem w kapitalistycznym świecie 5 tyś/m2. Weź to porównaj, a wyjdzie że Korea Północna to raj na ziemi( ͡° ͜ʖ ͡°).
To jest dopiero obliczenie. Rodem z Północnokoreańskich wiadomości propagandowych.

mapka niczego nie pokazuje. PKB to po prostu suma wszystkich końcowych produktów i usług wytworzonych na danym terenie w określonym czasie. Jeśli się przerzuca piasek z kupki na kupkę, a następnie z powrotem- z tej drugiej kupki na pierwszą, i tak w kolo Macieju, to od tego też wzrasta PKB, choć każdy głupi zauważy, ze żadna dodatkowa wartość od tego nie przybyła. W państwach komunistycznych liczyła się wyłącznie produkcja – wytwarzano miliony ton stali, cementu, zboża i różnego innego dobra, a to że później znaczna część tego co wytworzono (nieporównywalnie więcej niż w gospodarce opartej na rachunku ekonomicznym) była marnotrawiona, to już było mniej ważne. Innymi słowy - aby wytworzyć na przykład łyżkę w państwie o gospodarce centralnie planowanej,to trzeba było zużyć dwa razy więcej stali niż w kapitalizmie(dane z dupy), a żeby wytworzyć tę sama ilość stali, to należało zużyć dwa razy więcej energii, itd. To była produkcja dla samej produkcji.

Pomijam już to, że w 1920 roku walczyliśmy o przetrwanie, a nie o to jaki będziemy mieli PKB. Bo inaczej to po co walczyliśmy w 1939 przeciw Niemcom, skoro ich PKB było większe od naszego.

Polenfarer

11-12-2017 15:47

Typowym nieporozumieniem wśród osób z Polski mieszkających w Norwegii jest to, że Norwegia jest krajem ubogim i prostym przed odkryciem ropy. Norwegia zawsze była bogata i rozwinięta w porównaniu do Polski.

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok