Żadnemu innemu państwu narodowy branding nie udał się tak jak Norwegii.
MN
Na American Dream już nikt się nie nabierze – model runął lata temu. Szybko zastąpiła go jednak nowa wizja: utopia w wersji norweskiej. Dzisiejsze Norwegian Dream to ucieleśnienie dobrobytu, pokoju, życia w zgodzie z przyrodą, a przy tym… dziesiątki kontrastów, które całej tej ideologii zdają się po prostu zaprzeczać. O powodach norweskiej „schizofrenii narodowej” i o tym, dlaczego Norwegom jest „po prostu dobrze” w swojej książce wyjaśnia Nina Witoszek, felietonistka i profesor historii kultury na Uniwersytecie w Oslo.
„Najlepszy kraj na świecie” pojawił się na półkach księgarń pod koniec listopada i już wtedy wzbudził wśród czytelników spore zainteresowanie. Większość internautów reagowała dość gwałtownie na sam tytuł najnowszej książki Niny Witoszek. Jednak wystarczy zajrzeć na pierwsze strony, by przekonać się, że obrazowi Norwegii daleko tu do poprawnej politycznie laurki.
Norwegia ma więcej łóżek szpitalnych na mieszkańca niż jakikolwiek inny kraj, jednak kolejki do nich stale rosną i pacjentów często umieszcza się na korytarzach.
Witamy w kraju paradoksów
Witoszek zaczyna bez ogródek, szybko rozprawiając się z mitem norweskiego snu – tak często prezentowanym jako następca skompromitowanego w ostatnich latach American Dream. Pisarka nazywa norweską utopię „łagodniejszą, etycznie bardziej do przyjęcia wersją marzeń ludzkości o lepszym życiu i dobrym miejscu na ziemi”. To tutaj znajdziemy przecież niesamowicie rozwinięty system opieki społecznej, najlepsze i najdłuższe urlopy
macierzyńskie i ultrapoprawnych politycznie obywateli, którzy już w chwili przyjścia na świat, za sprawą funduszu naftowego rodzą się z milionem koron na koncie. Ten opis „norweskiego eldorado” popierają twarde dane: liczby, statystyki i najnowsze rankingi – chociażby ten o najbardziej zadowolonych mieszkańcach na świecie.
Jednak absolutnie nie oznacza to, że Norwegia osiągnęła już wszystko i może spocząć na laurach. Witoszek sprawnie i szybko weryfikuje mit norweskiego snu, przypominając, że na dobrobyt kraju fiordów składa się pasmo paradoksów: niezrozumiałe decyzje instytucji społecznych, korupcja firm uznawanych jednocześnie za „jedne z najbardziej odpowiedzialnych społecznie przedsiębiorstw na świecie”, a wreszcie krajowe inwestycje, które zdają się nie mieć żadnego planu – chociażby sponsorowanie wojny w Afganistanie na rzecz „szerzenia pokoju i demokracji”.
Norwegia na misji
Mimo wymienienia ogromnej liczby niezrozumiałych ruchów Norwegów, Witoszek pozostaje sprawiedliwa w swojej ocenie. Na blisko 180 stronach prezentuje nam przybliżony obraz powstawania całego mitu – głównego powodu norweskich paradoksów i dążenia do powstania „reżimu dobroci”: narodowego przekonania, że to właśnie Norwegowie są odpowiedzialni za czuwanie nad światową demokracją. Pisarka sprawnie przeprowadza nas przez główne nurty, które szturmem wkraczały do kraju „prostych ludzi i rozkrzyczanych intelektualistów”. W pozornie spokojnej Norwegii nie brakowało bowiem konfliktów: na linii miasto-wieś, bogaci-biedni, wykształceni-prości.
Jak łatwo się domyślić, po masie politycznych i kulturowych błędów, Norwegię uzdrowiło jedno – odkrycie złóż ropy. A wraz z dobrobytem pojawiła się narodowa misja: to właśnie kraj fiordów powinien stać teraz na czele szerzenia demokracji i pokoju na świecie. Autorka przybliża nam obraz baśniowego Askeladdena (znanego nam bliżej jako Kopciuszek), w którym Norwegowie widzą symbol swojego kraju – prostego chłopaka, który traktuje przyrodę jak partnera, nie boi się niecodziennych rozwiązań i zawsze pamięta, by pomagać potrzebującym.
mn
Ten szlachetny obraz równie dobrze można jednak skonfrontować z innym skandynawskim opowiadaniem, „Uciekinierem w labiryncie”. Bo choć Norwegia podniosła się po pełnym nędzy okresie „Przed Ropą”, część problemów – chociażby kulturowych – pozostała wciąż nierozwiązana. Nasuwa się pytanie, czy nie maczało w tym palców słynne skandynawskie Janteloven: by Norwegia nie była „za bardzo kimś” na arenie międzynarodowej, szybko musi zająć się szerzeniem dobrobytu także w innych krajach.
Chłodna ocena „reżimu dobroci”
„Szerzenie dobrobytu” odbywa się na wielu arenach. Niektórzy widzą w tym faktyczną pomoc, inni bezcelowe działania zagrażające bezpieczeństwu samych Norwegów. „Nie ma raju bez węży – i nie ma najlepszego miejsca na świecie bez zagrożeń”, pisze Witoszek, uprzedzając głosy krytyki pod adresem norweskiej otwartości na inne kultury.
Autorka konfrontuje przekonania „narodowców” i „lewicowców”, opisując zamach Breivika jako moment, w którym oba skrajne przekonania nie znalazły miejsca w sercach Norwegów. Witoszek prezentuje oba stanowiska, jednak najgłębiej pochyla się nad fenomenem „reagowania dobrocią”: mimo że podczas zamachu zawiodły struktury policji, mimo że doszło do tragedii i – ku zdziwieniu radykałów – nie zaatakował nikt „z zewnątrz”, lecz Norweg o aryjskiej urodzie, obywatele kraju fiordów nie dali się zwyciężyć, nie pogrążyli się w ślepej agresji. Zamiast tego media zalała fala solidarności z ofiarami: debaty, rozmowy, myślenie o tym, jak sprawić, by było lepiej.
Tragiczny epizod – paradoksalnie – jeszcze bardziej umocnił przekonanie obywateli, że w momencie klęski jedynym wyjściem jest wzajemne wsparcie. Tę norweską solidarność i reakcje tak różne od tych, do których jesteśmy w Polsce przyzwyczajeni, możemy z pewnością uznać za wartości „najlepszego kraju na świecie”. I choć nie brakuje w nim kontrastów, a „najlepszy” nierzadko mógłby być odczytywany z ironią, sami Norwegowie nie narzekają. W Norwegii widzą plusy i minusy, a na koniec wciąż oświadczają, że „tu jest im dobrze i koniec”.
Jedno jest pewne – moralny rozrachunek Norwegii jest w książce Witoszek – prawdziwie norweski – sprawiedliwy i równy. Ci z nas, którzy oczekują kolejnej nijakiej pozycji o najbardziej poprawnym politycznie kraju Europy, mogą się bardzo zdziwić – najnowszej książce Witoszek daleko co lukrowanych obrazów Norwegii. Zamiast tego mamy tu obiektywny, nieco ironiczny i niezwykle dokładny obraz kultury, nad którą wielu z nas codziennie łamie sobie głowę: pełnej paradoksów, a przy tym wciąż niestrudzenie pnącej się ku wizji „Norwegian Dream”.
Nina Witoszek – profesor historii kultury na uniwersytecie w Oslo.
Autorka wielu prac i książek o Skandynawii oraz scenariuszy filmowych.
Współpracowała również z Norweską Operą Narodową w Oslo.
Jako pierwsza Polka została stałą felietonistką i komentatorką w „Aftenposten”.
Jedna z dziesięciu najwybitniejszych intelektualistów i intelektualistek mieszkających w Norwegii według listy stworzonej w 2006 roku przez „Dagbladet”.
Reklama
18-12-2017 09:03
0
0
Zgłoś
17-12-2017 20:08
1
0
Zgłoś
11-12-2017 17:43
0
-1
Zgłoś
11-12-2017 16:02
4
0
Zgłoś
11-12-2017 15:47
0
-6
Zgłoś