Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

5
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Życie w Norwegii

Prawo Jante, czyli „nie sądź, że jesteś kimś”. Co o skandynawskich „10 przykazaniach” myślą Polacy?

Hanna Jelec

10 grudnia 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
24
Prawo Jante, czyli „nie sądź, że jesteś kimś”. Co o skandynawskich „10 przykazaniach” myślą Polacy?

fotolia.com - royalty free

Równość, demokracja, prawo do zachowania neutralności, nieosądzanie innych. Tak w skrócie można by opisać podstawy funkcjonowania w norweskim społeczeństwie. I choć wszystkie te hasła zdają się mieć pozytywny wydźwięk, nie zawsze są odbierane w ten sposób – zwłaszcza, jeśli zwrócimy uwagę na korzenie tego, zdawałoby się, typowo „norweskiego” podejścia do życia. Norwegowie nazywają je „Janteloven”. Ale czy prawo Jante rzeczywiście gwarantuje sielskie życie w kraju fiordów?
Jak twierdzi wielu socjologów i skandynawistów, poszanowanie norweskiej neutralności (lub też „przezroczystości”) to pozostałość po Janteloven, prawie Jante opisanym w „Uciekinierze w labiryncie” (Et flyktning krysser sitt spor) autorstwa Aksela Sandemisegi. Mimo, że książka ma już prawie 85 lat, dyskusja na temat uniwersalizmu opisanych w niej haseł toczy się w Norwegii nieprzerwanie. I choć to tylko stereotyp etniczny, który często nijak ma się do indywidualnej jednostki, zdanie na temat Janteloven mają prawie wszyscy. Niektórzy widzą w nim lekcję pokory i zapewnienie równości wszystkim obywatelom. Inni – podcinanie skrzydeł i hamowanie indywidualnego rozwoju.

Okazuje się, że sprawa Janteloven rzuca się w oczy nie tylko rdzennym mieszkańcom, ale i obcokrajowcom, którzy nieraz sparzyli się na jakże nienorweskim „wyskakiwaniu przed orkiestrę”. Co o Janteloven myślą nasi rodacy, a co sądzą sami Norwegowie?

W Norwegii „nie jesteś kowalem własnego losu”?

W książce „Ucieknier w labiryncie” prawo Jante definiuje dziesięć punktów, które przyświecają życiu mieszkańców zwyczajnego skandynawskiego miasteczka. Jednak mimo, że akcja osadzona jest w niewielkiej duńskiej mieścinie, hasła spisane przez Sandemisegio zdają się być uniwersalną, skandynawską wersją „10 przykazań” obowiązującą niezmiennie na całej Północy:

1. Nie sądź, że jesteś kimś wyjątkowym.
2. Nie sądź, że nam dorównujesz.
3. Nie sądź, że jesteś mądrzejszy od nas.
4. Nie sądź, że jesteś lepszy od nas.
5. Nie sądź, że wiesz więcej niż my.
6. Nie sądź, że jesteś czymś więcej niż my.
7. Nie sądź, że jesteś w czymś dobry.
8. Nie masz prawa śmiać się z nas.
9. Nie sądź, że komukolwiek będzie na tobie zależało.
10. Nie sądź, że możesz nas czegoś nauczyć.

W dalszej części książki: 11. Nie sądź, że jest coś, czego o tobie nie wiemy.

Nie musisz zawsze być najlepszy

Nie sposób zauważyć, że każdy z nakazów rozpoczyna się od słowa „nie”. A jak powszechnie wiadomo, nawet polecenia formułowane w kierunku dzieci działają zdecydowanie gorzej, jeśli są zakazem. Czy zatem skandynawskie credo streszczone przez znaną z reportaży o Norwegii Ilonę Wiśniewską do dobrze znanego Polakom „nie jesteś kowalem własnego losu” działa na Norwegów jak przysłowiowa płachta na byka? Okazuje się, że choć wielu z nich widzi przejawy prawa Jante w życiu codziennym, nie wszyscy uznają je za podcinające skrzydła.

Zarówno dla Skandynawów, jak i Polaków prawo Jante nierzadko wiąże się z… faktyczną wolnością. Jedna z czytelniczek bloga o Polce mieszkającej w Szwecji komentuje prawa Północy w ten sposób: „Z Polski wyniosłam, że trzeba być lepszym od innych, że „Maciek dostał 4, a ty tylko 3?”. Każdy ma dążyć do bycia nad innymi. Janteloven jest dla Polaków lekcją pokory”.

Wielu rodziców widzi w takim podejściu ułatwienie dla dzieci – norweskie standardy walczą ze stresem i „wyścigiem szczurów” popularnym np. w Japonii, czy Korei Południowej. Jedna z internautek podkreśla, że właśnie dzięki Janteloven maluchy, które radzą sobie nieco gorzej nie są pozbawione równych szans. To samo tyczy się całego społeczeństwa – osób słabszych, upośledzonych, wykolejonych. Bo przecież, jak mówi prawo Jante, nikt nie powinien być osądzany jako gorszy.

Narodowe podcinanie skrzydeł

Jednak temat patrzenia na szkolnictwo w Norwegii przez pryzmat Janteloven budzi w czytelnikach równie wiele oburzenia. Jak tłumaczy jedna z użytkowniczek forum: „W szkołach dzieci nie powinny okazywać, że wiedzą więcej, bo są narażone na ostracyzm zarówno ze strony dzieci, jak i nauczycieli”. Okazuje się, że to, co w Polsce widziane jest, jako zwyczajne wyrażenie chęci do udzielenia odpowiedzi, w Norwegii nierzadko odbierane jest jako „chęć wywyższania się swoją wiedzą” ponad innych uczniów.

Podobnie tłumaczy to znany ze swojego nader szczerego opisu norweskich realiów pisarz, Karl Ove Knausgard. Autor „Mojej walki” opisuje swoje życie za szkolnych lat jako ciągłą batalię o bycie równym. Jednak nie chodzi tu jedynie o utrzymanie się wśród tych „nienajgorszych”. Także bycie wzorowym uczniem, który chce zgłębiać wiedzę poza lekcjami nie zawsze odbierane jest pozytywnie. Jak zauważa Knausgard, w Norwegii nie uświadczymy świadectwa z czerwonym paskiem – właśnie dlatego, by żaden ze słabszych uczniów nie poczuł się stłamszony. Takie podejście nie podoba się wielu Polakom mieszkającym w Skandynawii. Jedna z Internautek zauważa, że „na tym zrównywaniu cierpią dzieci uzdolnione i chcące czegoś więcej”. Inna na karb Janteloven zrzuca fakt, że „młodzież jest leniwa. Młodzi twierdzą, że nic nie muszą, nikt nie będzie im mówić co mają robić, niczego od siebie nie wymagają”.

Przejrzystość a nawet… przezroczystość

Rozmawiający z Iloną Wiśniewską Norweg na pytanie o znaczenie przejrzystości w kraju fiordów – systemu płac, wpływów, jawności dotyczącej najbogatszych ludzi w kraju – odpowiada nieco przewrotnie. Jak mówi, cudze sukcesy z pewnością mają duże znaczenie dla Skandynawów, jednak przejrzystości informacji nie należy „mylić z chwaleniem się”. Tego typu jawność informacji to raczej forma kontroli społecznej, pozostałość po obowiązującym w dawnej – nie tak bogatej – Skandynawii. Wtedy to jedyną gwarancją przetrwania były wzajemne relacje obywateli. Równość i zależność od innych „usługodawców”, czy chociażby sąsiadów gwarantowała bezpieczeństwo i stablizację.

Ową przejrzystość zarobków, czy działań firm wielu rodaków postrzega jako „pokłosie Janteloven”. Niektórzy zauważają prawa Jante w rzeczach zupełnie prozaicznych – osiedlach budowanych na „jedno kopyto”, identycznych kuchniach wyposażanych w Ikei, a nawet w braku firanek w skandynawskich oknach. Niektórzy uważają, że to zwyczajny brak odwagi, by być innym – to właśnie poczucie kontroli prosto z Jante hamuje Norwegów przed wyrażeniem indywidualności.

Ze skandynawskiej poprawności i niemożności wyrażenia sprzeciwu śmieją się sami Norwegowie. Możemy to zauważyć chociażby na przykładzie słynnej anegdotki o Norwegu grabiącym liście: kiedy pęd rzejeżdżającego obok autobusu rozsypuje zebraną przez niego stertę, mężczyzna goni pojazd, a na koniec wysapuje do kierowcy: „nie mogę powiedzieć, żeby mi się to spodobało”. Jak mówi Kristine, młoda Norweżka mieszkająca w Polsce: „To by było na tyle, jeśli chodzi o nasze kłótnie i protesty”.

Zło wcielone, czy szansa na równe życie?

Ale Janteloven to nie tylko podcinanie skrzydeł. To także odmienne podejście do ludzi. Bo to właśnie w Norwegii szef, prezes, czy kierownik usiądzie przy jednym stole z pracownikiem fizycznym, a zabieganemu budowlańcowi spróbuje oczyścić miejsce pracy, zamiast - jak nierzadko zdarza się to w Polsce - krzyczeć „szybciej!”.

Wielu z piszących o prawie Jante, tak jak Knausgard i Wiśniewska, definiuje to jako złudną nadzieja, że żaden z obywateli nie będzie się „wychylał”, a każdy będzie musiał dostosować się do „porządku małego nadmorskiego miasteczka”. Nie zapominajmy jednak, że wymyślone przez Sandemisegiego hasła łatwo przeformułować w budujące „Powinieneś wierzyć, że jesteś tak samo dobry, jak inni”. Bo mimo, że coraz więcej ludzi zaczyna postrzegać 10 skandynawskich przykazań jako zbędny, stereotypowy balast, dla wielu - także obcokrajowców - to wciąż credo dające poczucie równości i sprawiedliwości w multikulturowym społeczeństwie.


Źródła: snl.no, lifeinnorway.net, wyborcza.pl,thisisthomas.blog.no, trzyimy.pl, polkawszwecji.wordpress.com, forum-norwegia.pl
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Krzysztof Szatybelko

17-05-2017 14:09

Bzdury wypisujesz i jak większość POpaprańców zabezpieczasz się używając formy czasu przyszłego, że coś będzie albo może będzie a przecież nie jest, dyskusja jest o tym co dzieje się teraz lub wcześniej. Wróżenie z fusów !

Josef Satan

10-01-2017 10:08

Fantomas napisał:
Dlatego wszelkie wybitniejsze jednostki ze Skandynawii, albo konczyly marnie, albo stad wyjezdzaly. Polecam lekture, albo obejzenie dramatu Ibsena \"Wrog ludu\".
Ingmar Bergman jest nienawidzony w Skandynawii, Thor Heyerdahldokonczyl zywota we Wloszech.


Teraz Skandynawia ma duzo lepsze perspektywy. Najechalo sie tyle wybitnych jednostek znad Wisly, ze narod tutaj juz drzy w niecierpliwosci na prawde objawiona albo jakas inna.

Niedlugo w szkolach beda dzieciaki analfabety czytac tylko i wylacznie literature zalecana przez polski kosciol i polska wladze.

Josef Satan

09-01-2017 16:01

ALEXANDEROS napisał:
h_abracadabra napisał:
I ja sie z tym zgadzam - nalezy uczyc sie jezyka, ale z autopsji wiem ze ,, klasyczny kurs dla obcokrajowcow \\\\\\\'\\\\\\\' to w Norwegii strata czasu i pieniedzy - o wiele lepiej zainwestowac w prywatnego nauczyciela lub kurs online. Nie kwestionuje sensu nauki , a jedna z jej form. Prosze czytac ze zrozumieniem .

Monika wybacz tym baranom to że nie potrafią czytać. Oni są tak zauroczeni tymi NORKAMI, że chcą być jak oni. 300000(!) młodych Norwegów to analfabeci ( dane z norweskiego urzędu statystycznego ) młody człowiek, który czyta ale nie rozumie tego, nie są w stanie zdać egzaminu np., na prawo jazdy.....


Masz zle dane.
Ja slyszalem, ze okolo 9 milionow Norwegow nie umie czytac ani pisac. Mowic zreszta tez nie.
Bardzo sie cieszyli w mojej wiosce, ze w koncu jakies oswiecenie ze wschodu do nich przyszlo w postaci medrcow ( budowlanych ).

Marcin Kobinski

08-01-2017 16:37

[/quote]

ALEXANDER HAZARD

07-01-2017 13:33

h_abracadabra napisał:
I ja sie z tym zgadzam - nalezy uczyc sie jezyka, ale z autopsji wiem ze ,, klasyczny kurs dla obcokrajowcow \\\'\\\' to w Norwegii strata czasu i pieniedzy - o wiele lepiej zainwestowac w prywatnego nauczyciela lub kurs online. Nie kwestionuje sensu nauki , a jedna z jej form. Prosze czytac ze zrozumieniem .

Monika wybacz tym baranom to że nie potrafią czytać. Oni są tak zauroczeni tymi NORKAMI, że chcą być jak oni. 300000(!) młodych Norwegów to analfabeci ( dane z norweskiego urzędu statystycznego ) młody człowiek, który czyta ale nie rozumie tego, nie są w stanie zdać egzaminu np., na prawo jazdy.....

Marcin Kobinski

07-01-2017 12:36

!

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok