Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
Historia

Prohibicja w Norwegii, czyli od pijaństwa do turystyki alkoholowej

Emil Bogumił

23 października 2024 17:23

Udostępnij
na Facebooku
4
Prohibicja w Norwegii, czyli od pijaństwa do turystyki alkoholowej

Na zdjęciu: Norweski sklep z alkoholem (1904). Fot. valeriyap - stock.adobe.com, licencja standardowa

Od ponad 100 lat mieszkańcy kraju fiordów zmagają się z ograniczeniami dotyczącymi zakupu wysokoprocentowego alkoholu. Wprowadzona w ubiegłym wieku decyzja nawiązuje do historii Norwegii. Nie brakowało w niej pijaństwa i problemów z wysokim spożyciem wódki oraz domowego bimbru.
Reklama
Obecni „potomkowie wikingów” wciąż przestrzegają prawa ustanowionego w 1919 roku. Norweskie władze postanowiły wtedy opowiedzieć się za zakazem powszechnej sprzedaży wódki oraz innych alkoholi wysokoprocentowych. Trzy lata później otwarto państwową sieć sklepów A/S Vinmonopolet. Uzyskały monopol na handel napojami zawierającymi więcej procent alkoholu niż przeciętnej jakości piwo. Sprzedaż wódki umożliwiono ponownie w 1926 roku. Tym razem na wyrób nałożono dodatkowe podatki oraz wprowadzono zakaz reklamy. Politycy zdecydowali się na taki ruch pod wpływem presji społeczeństwa. Poprzednie ograniczenia przyczyniły się do wzrostu znaczenia szarej strefy oraz popularyzacji pędzenia bimbru domowym sposobem.

Wódka w historii Norwegii

Decyzje podejmowane przez norweski rząd w pierwszej połowie XX wieku mają swoje źródła we wcześniejszym okresie funkcjonowania państwa. Do XVII stulecia w kraju fiordów spożywano głównie piwo. Wraz z popularyzacją napojów wysokoprocentowych, napoje produkowane przy użyciu chmielu i słodu traciły na wartości. Wódkę i podobne trunki uznawano za lekarstwo.
Kolejka pod Vinmonopolet w Oslo. Zdjęcie wykonano w 1943 roku, kilka minut przed 06:00.

Kolejka pod Vinmonopolet w Oslo. Zdjęcie wykonano w 1943 roku, kilka minut przed 06:00.Fot. Archiwum NTB

W 1756, po wielu latach głodu, duńskie władze wprowadziły w Norwegii zakaz pędzenia bimbru i wódki. 60 lat później, po zawarciu unii personalnej ze Szwecją, przepisy zliberalizowano, co poskutkowało wzrostem spożycia alkoholu. W latach 1830-1840 na dorosłego mieszkańca Norwegii przypadało 13 litrów czystego alkoholu w formie wódki. Obecna średnia dla państw Unii Europejskiej wynosi 11,3 litra na mieszkańca. Dla kraju fiordów jest blisko o połowę niższa.

W połowie XIX wieku do głosu zaczęły dochodzić organizacje, które sprzeciwiały się spożywaniu i sprzedaży alkoholu. W Norwegii zaostrzano prawo dotyczące jego produkcji i sprzedaży. W niektórych gminach uzyskanie pozwolenia wiązało się z koniecznością poddania prośby pod głosowanie mieszkańców. Starania organizacji, do których w 1919 roku należało 257 tys. spośród 2,6 mln Norwegów, zakończyły się wprowadzeniem w 1919 roku prohibicji i przyznaniu państwu monopolu na handel napojami alkoholowymi innymi niż piwo.
Prawo wprowadzone w 1919 roku zaostrzono w trakcie oraz po drugiej wojnie światowej. Podatki na alkohol wzrastały tak, że przekroczyły połowę jego wartości. W 1975 wprowadzono zakaz reklamowania alkoholu oraz zdecydowano, że piwo o zawartości alkoholu powyżej 4,75% będzie można zakupić jedynie w Vinmonopolet.

Na wakacje do… baru

Część Norwegów próbuje obejść przepisy wprowadzone w kraju fiordów. Po alkohol udają się m.in. do sklepów za szwedzką granicą. Chętnie wybierają się na zakupy do sklepów bezcłowych na lotniskach oraz promach. Część wycieczek, m.in. do Danii oraz Polski, wiąże się z tzw. turystyką alkoholową. Podróż ma na celu zaspokojenie chęci wypicia alkoholu w przystępnej cenie. Tego typu wyprawy często zaczynają się oraz kończą… w barze.
W kraju fiordów płaci się 120 proc. więcej, w porównaniu ze średnią UE, za alkohol oraz wyroby tytoniowe. Napoje procentowe są średnio czterokrotnie droższe niż w Polsce.

W kraju fiordów płaci się 120 proc. więcej, w porównaniu ze średnią UE, za alkohol oraz wyroby tytoniowe. Napoje procentowe są średnio czterokrotnie droższe niż w Polsce.Fot. Aksel Lian, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Jak wynika z analizy Przeglądu Bałtyckiego, opublikowanej w kwietniu 2019 roku, norweska akcyza stanowi 83 proc. wartości wyrobów spirytusowych w kraju fiordów. W państwie funkcjonuje około 315 sklepów Vinmonopolet. Zamykane są we wszystkie niedziele i święta. Ich funkcjonowanie ograniczone jest również w soboty. W tradycyjnym markecie klient musi zadowolić się puszką lub butelką piwa.

Źródła: SSB, Przegląd Bałtycki, MojaNorwegia.pl
Artykuł opublikowano po raz pierwszy w sierpniu 2021 roku.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


jan kaczmarek

23-10-2024 23:31

Drinują na potęgę, tylko się czają.
My przy nich to mały pikuś.
Większe miasta po weekendzie zarzygane, obszczane, itp, jeden syf.
Całe miasta nawalonych w sztok nastolatków, w samolotach do Polski to samo.
Ale...gdybym mieszkał wśród tych skał, wody, dziczy, braku cywilizacji, i zrypanej pogody...też bym chyba zaczął chlać jak oni.
Więc...na zdrowie noraski, miłego kaca, he, he.

MyśIiwy

23-10-2024 23:22

Oficjalnie z norweskich statystyk tak wynika.
Źle nie mają statystyk ile alkoholu Norwegowie kupują na czarnym rynku ile szmuglują sami ile przewodzą legalnie z zagranicy.
Po. Co to wybielanie.
Piją jak każda inna nacja. Jedynie muszą udawać .

Piwnice strychy barki Norwegów zapełnione są trunkami

Z Norwegii

23-10-2024 22:41

No i skutek jest, nikt. Nie pali ani nie pije tak jak w Polsce.

MagdaRS

23-04-2023 13:39

Brakuje informacji ze w zwykłym sklepie klient musi się zadowolić puszką lub butelka piwa lub innego wyrobu alkoholowego jak cydr do 4,7% alkoholu oraz sklepy/ markety oferują możliwość zakupu alkoholowych wyrobów do 18/19:00. Nie kupisz zgrzewki piwa tuż przed zamknięciem sklepu i 22:55

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok